niedziela, 21 lipca 2013

9.

Nie, nie ,nie…. Zaczniemy od tego.
Był piękny, wiosenny dzień. Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały, a ja… wlokłem się do wioski Wiru w taki upalny dzień.  Wraz z Naomi. Wielka paniusia.  I gaduła. Zastanawiało mnie jedno…
Dlaczego ja?!?!
Za jakie grzechy?!? Marzyłem o końcu tej podróży.  W oddali słyszałem już krzyki jakiś chłopców i dziewczyny oraz pluski wody.
- Nie idziemy tam!! – Naomi zaczęła mnie już powoli wkurzać.
- Dlaczego?
- Odpowiedź prosta: Lisica i banda chłopaków.
- Idziemy. – Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę jeziora.
Na miejscu widziałem rudowłosą dziewczynkę i pięciu chłopaków. Nagle dziewczyna odwróciła się. Stała na plaży cała mora. Jej włosy przykleiły się do twarzy i pomarańczowego, dwuczęściowego stroju kąpielowego.  Patrzyła mroźnym wzrokiem na  Naomi. Nie dziwie się jej.
- Czego lalko. – Powiedziała rudowłosa.
- Niczego LISICO.
- No to spadaj do mamusi. – Powiedział jeden z chłopaków.
- Uważaj na  błotko. – Drugi.
- Nie popłacz się tylko. – Trzeci.
- Stary współczuje. – Czwarty do mnie.
- Znamy ten ból gadulstwa bredni.- I piąty.
-  Jak słyszałaś, Spadaj lala. -  Niejaka Lisica.
- Byście się wstydzili. Jestem najważniejsza w wiosce. Wszystko powiem ojcu.
- Jakoś się nie boję. – Ta młoda podoba mi się. Jej postawa i temperament.
- A powinnaś.
Nagle zza krzaków wyskoczył mężczyzna i  zaatakował Lisice. Nie mogłem się ruszyć tak jak chłopaki. Byłem pod wrażeniem przyglądając się walce. Pięciolatka kontra dwudziestolatek.  Dziewczyna była szybka, silna i zwinna. Umiała wiele technik. Walczyła bez broni, ale to jej nie przeszkadzało.  Oberwała. Została rzucona o ziemię. Naomi zaczęła się śmiać, a ja coraz bardziej próbowałem się wydostać. Nagle dziewczyna zrobiła to czego bym się nie spodziewał. Otóż Lisica wstała i walnęła pięścią w ziemie, a ta się rozstąpiła. Mężczyzna spadł na ostre skały i od razu się zabił. A my byliśmy wolni. Naomi się śmiała.
- I z czego się śmiejesz?! – Powiedziała Lisica podchodząc do nas.
- Z ciebie.
- A niby dlaczego?
- Bo oberwałaś. To było zabawne.
- Dla ciebie.- Lisica posmutniała. – Ty nie wiesz jak to jest nie czuć rodzinnego  ciepła. Nie czuć miłości. Żyć w bólu i cierpieniu.
- Masz racje. – Naomi posmutniała, a zaraz zaczęła się śmiać.- Ale mam farta.
Po wypowiedzeniu tych słów Lisica odwróciła się plecami i poszła w stronę Jeziora.
Natomiast Naomi  poszła do domu, a ja za nią. Niestety. Jednak moje modły zostały przyjęte. Wracałem kierując się w stronę jeziora, tam gdzie była ta dziewczyna. Jej  słowa byłu piękne. Gdy doszedłem zobaczyłem ją samą siedzącą na plaży. Podszedłem bliżej.
- Mogę się przysiąść?? – Spytałem.
- Tak. – Odpowiedziała nie patrząc na mnie.
- Co cię tak smuci?
- Nic.
- Jak się nazywasz? – Teraz po raz pierwszy na mnie spojżała. Jej duże, zielone oczy badawczo po mnie jeździły.
- Kushina. – Powiedziała zmów patrząc na zachód słońca nad jeziorem.
 - Jiraya. Nie wracasz do domu?
- I tak nikt na mnie nie czeka.
- To dlatego mówiłaś, że Naomi nie wie jak to jest  nie czuć rodzinnego  ciepła. Nie czuć miłości. Żyć w bólu i cierpieniu.
- Głównie tak, ale rządziła mną nienawiść.
- Opowiesz mi o sobie?
- Zgoda, ale jest to krótka historia i nudna.
- Przeżyję.
- Znasz Santiego?
- Tak.
-Ok. Gdy miałam niecałe dwa miesiące panowała wojna. W tej wojnie zginęli moi bliscy. Jakaś osoba podrzuciła mnie pod drzwi Santiego. Od tamtej pory żyję sama. Wszyscy mnie nienawidzą. Nie wiem  dlaczego.  Jedyni mili to Matt, Key, Ben, Luzu,  Lor. Tylko ich mam. Wychowuję się sama. Ćwiczę sama. Wymyślam techniki sama. Wszystko sama. I to koniec.
- Szkoda mi ciebie dziewczyno.
Uśmiechnęła się. Ja wstałem. Było już późno, musiałem ruszać.
- Na razie. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy! -  Krzyknęła.
- Papa…

____________________________________________________

Wiem, wiem. beznadzieja. Pisałam na szybkiego. Może ktoś doceni moje wypociny.

Zakochana ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz