niedziela, 21 lipca 2013

5. Szpitalna nuda

 Moja drużyna dostała misję. Z samego rana wyruszyliśmy z Konohy w stronę wioski Wiru. Byliśmy już w połowie drogi. Postanowiłem zrobić postój. Zbliżał się zachód, a  w tych stronach lepiej nie podróżować , zwłaszcza gdy jest wojna.
Rozpaliłem ognisko i wraz z moimi podopiecznymi zasiedliśmy dookoła niego i zaczęliśmy rozmowę.
- Minato - sensei, czy byłeś już w wiosce Wiru?- Dziecko jak każde inne.
- Tak Rin. Byłem tam 2 lata temu.
Rin to młoda dziewczyna o brązowych oczach i włosach tego samego koloru.  Zna się na Medic- judsu więc bardzo nam pomaga. Obito jeden z największych rozrabiaków w całym kraju Ognia. Miał czarne oczy jak i włosy. Na oczach nosił gogle by nie uszkodzić swych oczu.  Jako, że  pochodził z klanu Uchiha posiadał Sharingana. Był utalentowany, ale popisywał się przed jego miłością, czyli Rin. Kakashi był  dość wysoki. Miał siwe włosy, leniwe oczy i maskę na twarzy.  Przestrzegał zasad Ninji. Był  pracowity potrafił wykonać każde zadanie. Jego jedyną wadą była małomówność.
- Opowiesz nam coś sensei? – Obito podniecał się tą wiadomością. 
***
-Auuu!- zderzenie z drżącą ziemią było podobne do wstrząsu mózgu. Otrzepałam się, szybko podnosząc. Czułam jak gniew opanowuje moje członki, jak pożądliwie próbuje dosięgnąć mego serca.
-Nie waż się-szepnęłam w ostatnim geście obrony ale czerwona chakra już dosięgła moich ust. 
Kyuubi w odpowiedzi zadrżał ze śmiechu- Bo co mi zrobisz?
Jęknęłam próbując to zatrzymać. Santiago zawzięcie walczył z Orochimaru, jeśli teraz mu pomogę…
-NIEEEEEEEEE!!!!- wrzasnęłam trzymając własną głowę. Demon pokazywał mi najgorsze obrazy, przywołując śmierć rodziców i rodzeństwa, odzywając się do przyszłości, mrocznej i dzikiej przyszłości.
MUSZĘ… GO ZABIĆ
Pełna potęgi dziewięcioogoniastego  zarzuciłam ogromną łapą w stronę wrogów. Jak oni śmieli?! Jak mogli bezcześcić ziemię na której się narodziłam?!
Nie! Zostaw mnie Kyuubi! Masz przestać!
Ale mój głos gdzieś tam cichł, gubił się w tej przestrzeni nienawiści.
Przyjaciele… myśl idiotko, zaraz uwolnisz demona! Skupiłam ostatnie resztki sił na przywołaniu pamięci, na odkryciu tych zgubionych marzeń. Rodzina…
Słowa poprzedniej nosicielki Kyuubiego… napełnić miłością…
-Jestem pełna MIŁOŚCI!!!-krzyknęłam wściekła szarpiąc włosy rękoma które pokrywała krwista powłoka-ZŁAŹ ZE MNIE BYDLAKU!!!
Wokół mnie szalał chaos, dźwięki dopływające z zewnątrz raniły moje uszy. 
Kopnęłam pień sędziwego dębu łamiąc go na pół- Powiedziałam WON!!!
-Uch- upadłam na ziemię czując jak nowa pieczęć rozchodzi się po moim ciele. Obraz mi  się rozmazał i widziałam tylko brązową plamę, niknącą w ciemnościach.
Czy ja… umieram…?
***
-Ach- otwierając oczy czułam tylko dziwne otępienie i pulsujący ból głowy. Powoli się podniosłam opierając na obolałych łokciach.
-Długo spałaś- odezwał się znany mi głos Kage Wiru.-zapieczętowałem cie jeszcze raz. Nie możesz pozwalać dochodzić mu do głosu.
-Przepraszam- szepnęłam cicho odwracając głowę. Za oknem rozciągał się piękny widok na Konohe. Zebrało mi się na płacz. Mocno zacisnęłam szczęki przeklinając w duchu własną słabość.
-Na szczęście nic się nie stało oprócz tego ze o mało się nie wydałaś przy Orochimaru. Jednak nie mamy pewności, więc możesz być już poszukiwana przez wrogów. Ta przebiegła żmija ma wielu równie groźnych przeciwników. Hmmm, to na razie na tyle. Zostaniesz dołączona do  konohańskich drużyn, przydzielimy ci odpowiednią grupę. Nikt nie będzie wiedział o naszym małym sekrecie oprócz najwyższej starszyzny Konohy. To na tyle, po wyzdrowieniu wszystkiego się dowiesz o twoim nowym domu. Jak widzisz… naszego już nie ma.
-To sojusz, prawda? Ich demon, dla jednej osoby z wiru. Zniszczenie nas, po to by Konoha mogła żyć. Nie chcę umierać za taki kraj.
-I nie umrzesz. Tylko ty możesz opanować i nosić Kyuubiego. To jest twój obowiązek.
-Nie mów mi co jest moim obowiązkiem! Od dziecka wykorzystujecie mnie jako zwykły pojemnik na potwora! I co mam z tego!? Nienawidzą mnie. Czują to zło które we mnie mieszka. Dlaczego nie poświęci się ktoś z tej waszej ukochanej starszyzny?! Dlaczego wolicie wykorzystywać pięciolatki, pozbawione własnego zdania i życia?
-Dlatego, że tylko ty się do tego nadajesz, bo tylko ty posiadasz odpowiednią Chakre. A jeśli już to zauważyłaś, tą kwestię mamy już dawno za sobą. Ukochana starszyzna stoi za drzwiami. 
Odwrócił się kładąc dłoń na klamce- Kushina… Nie wygłupiaj się już wiecej, potrzebujemy cię mimo wszystko.
- Ok. Ale niech się ruszą, bo jestem zmęczona.
Nagle drzwi otworzyły się i zobaczyłam  w nich, tak dobrze jej znaną, twarz Hokage oraz jakiś staruchów. Za nimi stała trójka dzieci (około 13 lat) i blondyna.  Skądś znam te błękitne oczy, ale skąd? Kushina myśl… MYŚL!!!!!! Nic. Pustka w pamięci. Ehm…  No trudno.
- Witam Kushino. – Hokage odezwał się jako pierwszy.
-Dobry. – Nie miałam chęci na rozmowę, ale za to, że tak się odezwałam to dostałam od Santiego łokciem w żebra.
– Co was do mnie sprowadza o tak wczesnej godzinie?
- Jest 10. – Ten blondynek odezwał się z niemałą kpiną w głosie.
- No właśnie!!!!! Dopiero dziesiąta.
-Nic  się nie zmieniłaś.- Hokage uśmiechnął się szeroko i rozprawiał dalej.  W wyniku tych wszystkich komplikacji ( wojen) zostajesz jedną z kunoichi Konohy.
- Super.
- Jeśli wypiszą cię ze szpitala to Minato się tobą zajmie. – Tu wskazał na niejakiego blondyna. -  Niestety nie mamy żadnych wolnych mieszkań, to zgodził się byś u niego mieszkała.  A i jeszcze jedno.  Gdy już się ze wszystkim uporasz, będziesz musiała przyjść na przesłuchanie. 
Mina mi zrzedła. O nie. Niech nie karzą mi wspominać stratę bliskich. Gdy tylko o tym myślę chce mi się płakać. Ale nie mogę pozwolić by ja Kushina Uzumaki płakała. Trudno. Jakoś się z  tym  uporam. Wyszli. W pokoju została tylko dziewczynka z tej drużyny. Miała brązowe włosy i oczy tego samego koloru.
- Dzień dobry. Nazywam się Rin.
- Cześć. Jestem Kushina.
- Proszę panią…….
Nie dokończyła bo jej przerwałam. - Żadne ‘ proszę pani’ mów do mnie po imieniu. Mam szesnaście lat. Nie jestem chyba taka stara.
- Dobrze. Kushina- sama, czy znasz się może na Medic- judsu?
- Oczywiście.
- A mogłabyś mnie nauczyć?
- Tak, ale to zależy od twojego Senseja.
- Oczywiście. Zaraz pójdę zapytać się Minato- sensej.
- Zaraz, zaraz. Czy ten cały Minato to twój nauczyciel?
- Tak!!!!!!!
Nic więcej nie powiedziała, bo już jej nie było w pokoju. Super z niej dziecko. Wpatrywałam się w okno i myślałam o domu, przyjaciołach, ludziach, których nawet nie znałam i o mojej rodzinie. Moich rodziców nie znałam. Zginęli w obronie wioski, gdy miałam zaledwie dwa latka. Prawdopodobnie  miałam starszego brata, lecz i on poległ. Nic mi po nim nie zostało. Tylko na 16 urodziny Santiego podarował mi naszyjnik w kształcie gwiazdy. Już nie raz próbowałam go otworzyć i zobaczyć co kryje się w nim, lecz na próżno. Kage mówił żebym się nie spieszyła, że tylko prawdziwa miłość go otworzy.  Ale ja jak nie rozumiałam, tak i teraz nie rozumiem tego co moi rodzice uznali za słuszne. Jaka prawdziwa miłość!? O co w tym wszystkim chodzi!? Z myślenia wyrwało mnie lekkie pukanie do drzwi.
- Proszę!! 
W drzwiach stanęła Rin wraz z Minato. - Jakbyś mogła, to był bym ci bardzo wdzięczny. Kakashi i Obito za bardzo się kłócą.  A zwłaszcza Obito.- Minato nachylił się trochę do Kushiny, by szepnąć jej na ucho kilka słówek, tak by Rin tego nie usłyszała.- Myślę, że on chce popisać się przed nią.
- Oczywiście. Rozumiem. Z wielką przyjemnością będę uczyć tak wspaniałą Kunoichi.
- TAK!!!!!!!!!!!!!!
Rin nie mogła już wytrzymać i rzuciła się mi na szyję.
- DZIĘKUJE, DZIĘKUJE, DZIĘKUJE……
- Dobra zejdź ze mnie, bo i ty mi coś zrobisz.- Miałam już skwaszoną minę. Wszystkie kości mnie bolały.  Choć rany same mi się goją, to i tak powoli. Przez tego porąbanego lisa. A tak poza marginesem, Miałam zbyt wiele ran i mój organizm nie mógł pracować na pełnych obrotach.  Nie miałam dużej ilaści chakry.
- Rin dość. – Minato zaczą się już denerwować. -  Zejdź z niej.
Rin od razu zareagowała. 
- Dziękuje. 
- A tak na ile  ten trening?
- Eeee… Może na rok?
- Ok. Jutro mnie wypisują, więc Rin, od jutro czeka cie ostry trening.
- Hay…
Gdy Minato wyszedł, zostałam sama z Rin. Dużo się dowiedziałam o tym miejscu, o drużynie  5 i o panie Minato. Rozmawiałyśmy tak, aż do 22 i pielęgniarka przegoniła Rin. Ciekawe co będzie jutro? Z tą myślą, udałam się w objęcia Morfeusza.



 Notę z Kyuubim pomiedzy gwiazdkami pisała Rayi. Błędy też poprawiała Rayi- szkoda że nie wszystkie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz