niedziela, 21 lipca 2013

38.

Spacerowałyśmy jeszcze trochę, ale po pewnym czasie powiedziałam, ze mi niedobrze i Rin zaprowadziła mnie do domu.  Zrobiła mi herbatę i usiadła obok mnie na kanapie. 
- I? Jak się czujesz? - zapytała.
- Nadal mi nie dobrze - mruknęłam.
Spojrzałam na nią i od razu tego pożałowałam. Ten błysk w oczach nie wróży niczego dobrego.
- A może jesteś w ciąży - szepnęła.
- Nie, no coś ty. To niemożliwe, po jednym razie?
- Yhm.
- Serio? Możliwe?! - teraz to już trochę spanikowałam. Ja? W ciąży?
- Zaraz wracam - powiedziała wstając.
- A ty gdzie?
- Do apteki.
Do apteki? Niby po co? Ja nie jestem w ciąży. może zjadłam coś nieświeżego. Rin lubi wyolbrzymiać. Chyba. Raczej. Prawdopodobnie. Nie. Na pewno, no bo jak? Przecież to niemożliwe. Chyba.  Hmm.  Nie mam sił, żeby o tym myśleć. Jakoś mi niedobrze. 
Leżałam sobie na kanapce i czekałam na powrót mojego ciemiężcy. Długo jej to nie zajęło.  Wbiegła uśmiechnięta od ucha do ucha, wyciągnęła mnie z tego wygodniutkiego miejsca na niewygodnej kanapie i wepchnęła do łazienki, rzucając coś zanim zamknęła drzwi. Spojrzałam na małe pudełeczko na podłodze.
- Ale ja nie chcę - warknęłam.
- Oj, co ci szkodzi? A może okaże się niepoprawny. 
- A co jeśli będzie inaczej?
- To wtedy będzie dziecko !
Schyliłam się po pudełeczko i wyciągnęłam jego zawartość. Warto spróbować.
Siedziałam na podłodze. Ręce mi drżały, oczy wpatrywały się w jedno miejsce, mózg nie chciał dopuścić do siebie nowej wieści. Teraz wszystko się zmieni. Tylko, co ona powie Minato? Jak on zareaguje? Będzie zły czy może szczęśliwy? 
Wyszłam z łazienki. Tam czekała na mnie Rin. Stanęła naprzeciw mnie odczepiając się od ściany. Spojrzałam na nią i w tym samym momencie się rozpłakałam. Wtuliłam się w dziewczynę. To niemożliwe. Dlaczego? To nie może być prawda. Boję się tego. Myśl, że we mnie zacznie rozwijać się nowe życie jest dla mnie czymś zupełnie obcym. 
- Nie łam się - szepnęła Rin. - Masz jeszcze Minato i mnie.
- Minato - jęknęłam.
- Będzie szczęśliwy. On cie kocha, przecież wiesz. Nigdy nie zostawiłby cię samej. 
- Boję się - szepnęłam.
- Wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Rozmawiałyśmy jeszcze bardzo długo.  Rin pomogła mi się przyzwyczaić do nowej myśli.  W sumie, to teraz będziemy tworzyć rodzinę.  Namikaze Kushina. Nawet nieźle brzmi.  Późnym wieczorem zostałam sama. Zjadłam szybką kolacje i postanowiłam wziąć prysznic. Po drodze do łazienki zaczęłam odpinać guziki koszuli. W łazience pozbyłam się ubrań i będąc w samej bieliźnie wpuściłam wody do wanny. Nalałam tam też płynu do kąpieli o zapachu lawendy. Zakręciłam wodę, pozbyłam  się bielizny i weszłam do wanny rozkoszując się przyjemnym ciepłem i zapachem płynu. Zaczęłam bawić się wodą i tworzyć różne kształty za pomocą czakry, albo to był smok, lis, kwiat lub twarz Minato.... Po godzinie wyszłam z tej jakże relaksującej kąpieli, wytarłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam w stronę pokoju. Gdy chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją do dołu wyczułam czyjąś obecność w moim pokoju. weszłam ostrożnie i miałam się na baczności. Gdy byłam przy otwartym oknie ktoś 
zamknął drzwi i poczułam za sobą jego zapach. Minato. Odwróciłam się na pięcie i napotkałam jego wzrok. Patrzył na mnie z uczuciem. Posłałam mu karcące spojrzenie.

- Nie wiesz, że się nie skrada do domu?- spytałam kładąc dłonie na biodrach. 

- Wiem, ale to też mój dom.- rzekł przybliżając się coraz bliżej mnie.


 Odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam okno. Noc dziś była zimna a na moim mokrym ciele już była gęsia skórka. Poczułam jak kładzie swoje silne dłonie na moich ramionach. Czułam, że topnieje pod jego dotykiem. Parę kropli upadło na jedno z moich ramion i na ich miejscu czułam jego wargi. Zadrżałam z pożądania. Dalej stojąc do niego tyłem czułam jak łapie mnie w talii i przyciąga do siebie.


- Stęskniłem się za tobą.- wyszeptał mi do ucha.


- Ja za tobą też.- odpowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę. 


Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Odwzajemnił pocałunek i złapał mnie w talii podnosząc aby było nam wygodniej. Czułam, że idzie w stronę łóżka. Ułożył mnie na nim delikatnie nie przerywając pocałunku. Jego dłonie znalazły się na końcu ręcznika i jednym, sprawnym ruchem się go pozbył. Ja zaczęłam ściągać z niego ubrania i gdy się ich pozbyłam powróciliśmy do pocałunku, który z każdą sekundą starał się bardziej 

pociągający i bardziej erotyczny. Wplotłam palce w jego bujną blond czuprynę przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Owinęłam nogi wokół jego bioder. Jeździł dłońmi po moich plecach, badał nimi całe moje ciało, jakby chciał je zapamiętać na pamięć. Przekręciłam się i teraz to ja znajdowałam się na nim. Zaczęłam całować jego brodę, szyję, obojczyk, ramiona, klatkę piersiową, jego umięśniony brzuch by potem wrócić tą samą trasą do jego słodkich ust. Dłońmi jeździłam po jego idealnym torsie. 

Cholera jaki on jest boski!! Znów znalazłam się pod nim. Całował moją szyję, obojczyk pieścił moje piersi. Jęknęłam co go zmotywowało do dalszego robienia mi dobrze. Złączył nasze usta w pocałunku i wszedł we mnie ostrożnie a ja zaczęłam jęczeć z rozkoszy.

Leżeliśmy długo,   wtuleni w siebie. Minato opowiadał mi o swojej misji. Zastawiałam się jak mu to powiedzieć, ale po dłuższych rozmyśleniach, postanowiłam, że zachowam tą wieść na razie dla siebie. Muszę jeszcze porozmawiać z Tsunade. Może test się pomylił. 


Westchnęłam i przytuliłam się do niego bardziej.


- Wszystko w porządku? – zapytał z troską


- Tak – mruknęłam. – Nigdy nie było lepiej. 


- Spróbuj się przespać – powiedział i pogłaskał mnie po policzku.


Pocałowałam go raz jeszcze i zasnęłam, otulona jego silnymi ramionami.


~*~

Tak jak obiecałam. Jest niedziela jest notka. Kto  by pomyślał, że jestem taka stara. Akurat dziś kończę 15 lat.  Mama już mi nagadała, że jestem mega stara :P 
Aniu dziękuję ci za kolejną scenę. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Dziekuje :3

Yuu... / Zakochana;*

37.

Obudziłam się dość późno. Leżałam wtulając sie w tors Minato. Był taki ciepły, a bicie jego serca mnie dziwnie uspokajało. Przeciągnęłam się delikatnie i poczułam na sobie pełen miłości wzrok. Podniosłam  głowę i spojrzałam w jego piękne oczka. Uśmiechnął się, całując mnie w czoło.
- Jak się spało? - zapytał.
- Nigdy nie spałam tak dobrze - odparłam szczerze.
- Ta, ja też.
Przewrócił mnie na plecy i pocałował w usta. Uśmiechnęłam sie delikatnie, ale oddałam pocałunek z podobną pasją. Jego pocałunki były niesamowite. Czułam jakby wlewał we mnie rozkosz i pragnienie w jednym pocałunku. To uczucie było mi nieznane, ale bardzo mi się spodobało. Chciałam tego więcej i Minato dobrze o tym wiedział. Bawił się moim językiem, całował szyję, doprowadzał mnie do szału. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy (moja mama zawsze tak mówi, dop. Aut.) Ktoś zaczął głośno walić i dzwonić do drzwi wejściowych. Minato westchnął i podniósł się ze mnie (jak to zabrzmiało- ze mnie, dop. Aut.). Założył bokserki i wybiegł z pokoju. Usiadłam, potrzepałam włosy, zaplątałam się w prześcieradło i wyszłam cichutko z pokoju. Byłam ciekawa, kto przyszedł, ale nie chciałam, żeby mnie tak zobaczył. Schodziłam po schodach, kiedy usłyszałam głosy. Jiraya. Jeszcze tego było mi trzeba. Zboczeńca w domu. Gadali o czymś niezrozumiale. Jedyne co udało mi się złapać to " misja" . Misja. Czekaj, co? Proszę nie, tylko nie teraz. 
- Sam Hokage cie o to prosi - powiedział z powagą sannin.
- chyba nie mam wyboru - zrezygnowany głos Minato.
- Czekaj, co? - wybiegłam ze schodów.- Nie. No weź. Nie teraz.
- Nieładnie to podsłuchiwać - warknął Jiraya. 
- nieładnie to budzić o tak wczesnej porze - odgryzłam się.
- Jest po 14 - mruknął.
Dopiero potem spojrzał na to co miałam na sobie. Najpierw opadła mu szczena, a potem zaczął się jąkać.
- Wy... wy.... wy to....  - zaczął. - Wy to robiliście?!
Chrząknęłam i podrapałam sie po głowie, Minato natomiast zaczął się śmiać.
- Tak, a co? Zazdrosny? - zapytał z sarkazmem.
- Hmm... - zlustrował mnie wzrokiem. - I? Jak było?
- No wiesz - zaczął Minato, ale obaj dostali po łbach.
- Nie gadać o tym przy mnie - krzyknęłam.
- Hai - mruknęli obaj.
- Musisz iść? - zapytałam spokojniej.
- Niestety. Wrócę zanim się obejrzysz- zaśmiał sie.
- Tak, wiem.
Pobiegł na górę się przygotować, natomiast ja spojrzałam na Jirayę.
- Pilnuj go - powiedziałam ściszonym głosem.
- Zawsze pilnuję - odparł poważnie.  - Dbaj o mojego ucznia.
- Zawsze dbam - mruknęłam.
Pogłaskał mnie po głowie i uśmiechnął się.
- Lepiej wybrać nie mógł - powiedział. 
- Jestem aż tak dobrą kandydatką na żonę Minato ? - zapytałam z sarkazmem.
- To się dopiero okaże, ale wierzę, ze tak.
- Miło z twojej strony - odparłam.
W tym samym czasie Minato zbiegł ze schodów i przytulił mnie do siebie. Pocałował mnie mocno unosząc do góry.
- Uważaj na siebie - powiedział.
- To raczej moja kwestia- uśmiechnęłam sie smutno.
- Ej. Przecież wrócę.
- Tak - pocałowałam go na pożegnanie. Wyszli zostawiając mnie samą. -Tylko dlaczego mam złe przeczucia.
Czułam dziwny ścisk w brzuchu. Zawsze gdy tak miałam szykowały się kłopoty. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Trzeba sie doprowadzić do porządku. Spojrzałam w lustro. Miałam dziwne rumieńce, a moje oczy były bardziej zielone niż zwykle, no, ale to przecież nie możliwe. Zrzuciłam prześcieradło i weszłam pod prysznic. Cała łazienka zaparowała od gorącej wody.  Może pójdę na zakupy? Tak. I zabiorę ze sobą Rin. Jej towarzystwo mi się przyda. Z tą myślą zaczęłam sie wycierać. Wyszłam owinięta w sam ręcznik. w pokoju znalazłam swoja bieliznę i wyciągnęłam  z szafy przewiewną, niebieską sukienkę. Założyłam jeszcze czarne baleriny, sięgnęłam po torebkę i wyszłam z mieszkania. Mokre włosy przylgnęły mi do pleców. Jest bardzo ciepło więc niedługo wyschną. Idąc ulicami rozglądałam się po wszystkich stoiskach.  Ludzie byli szczęśliwi, nie widziałam nikogo ze smutną miną. Nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Żyli swoim życiem. nie obchodziły ich problemy innych. Normalny dzień. 
Doszłam do mieszkania Rin. Zapukałam do drzwi. Chwile potem otworzyła je jej mama.
- Dzień dobry. Jest może Rin? - zapytałam.
- Tak. Wejdź. Jest w swoim pokoju.
- Dziękuje.
Bez pukania weszłam do pokoju dziewczyny. Siedziała na podłodze i jak zwykle przeglądała jakieś zwoje.
- Dzień dobry, Kushina- sensei.
- Yo. Idziesz ze mną na zakupy.
- Ja?
- Nie, przyszłam prosić twoje łóżko, wiesz?
- Haha. Aż tak ci się nudzi?
- A, tak. Minato poszedł na jakąś tam misję. Jiraya po niego zaszedł.
- Bardzo chętnie.
Wstała z podłogi. Niedługo potem razem szwendałyśmy się po mieście.  Łaziłyśmy po wielu sklepach, kupiłyśmy mase ciuchów i zrobiłyśmy sobie przerwę w restauracji. 
- Wiesz, co? - powiedziałam.- Kocham twojego senseia.
- Tak, wiem. Wiedziałam już od dawna. - odparła z uśmiechem. - To, on ciebie też? Tak, oczywiście, że tak. a kiedy ślub? Robiliście już to?

- Tak -powiedziałam, na co ona wypluła herbatę z powrotem do kubka.
- Co?! - krzyknęła.
- Ciszej. Cała wioska nie musi wiedzieć.
- No mów. Jak było.
- Ehm. No wiesz... 
- Palnij coś w stylu: To była najwspanialsza chwila w moim życiu, Jest wspaniały w łóżku, chce więcej, bla, bla, bla.
Rin wywijała rękami we wszystkich kierunkach, a ja patrzałam na nią ze strachem w oczach.  Ludzie zaczęli się odwracać i szeptać między sobą. 
- Więc? - zapytała.
- No cóż. Wszystko co wymieniałaś jest prawdą - powiedziałam rumieniąc się.
- Serio?! No a ślub, kiedy?
- Ślub? Jeszcze o tym nie gadaliśmy.
- Ej, a mogę być druhną, nie? 
- Wszystko w swoim czasie.
- Ale walne wam ślub, że nie wiem. Trzeba zrobić listę gości, przyszykować salę, załatwić tort....
I w tym właśnie momencie zastanawiam się, czy nie popełniłam błędu mówiąc o wszystkim Rin?

~*~
Yo. Notka wczoraj, notka dzisiaj. Coś jest ze mną nie tak. Tak więc zapraszam na http://kushina-love.blogspot.com/ . Dziękuję za cierpliwość oraz komentarze. Jesteście kochani ;3

Zakochana;*

36.

Dzięki wspaniałej Ani Jaros mam następną notkę. Heh, szybki powrót. Ania napisała mi świetny kawałek. Dziękuję :3

~*~
Na szczęście nie musiałam go dłużej prosić i zszedł na dół. Zadowolona z siebie ruszyłam jego śladem. Zjedliśmy w milczeniu. Po posiłku Minato zgłosił się do zmywania. Nie przeszkadzało mi to, bo w tym czasie poszłam do łazienki wziąć prysznic. O tak, tego mi było trzeba. Uśmiechałam się pod strumieniem ciepłej wody. Łagodziła moje obolałe mięśnie. Wyszłam stamtąd chyba po godzinie. Dziwnym trafem nikogo nie było w domu. To może i lepiej. Mogłam wziąć się za sprzątanie. Zaczęłam od swojego pokoju. Poukładałam wszystko na swoim miejscu, chociaż nie było tam większego bałaganu. Potem weszłam do pokoju blondyna. Szok. Chyba czegoś szukał, bo ciuchy, pościel, książki, broń,  wszystko leżało na podłodze. Westchnęłam i schyliłam się by popodnosić rzeczy. Książki ułożyłam na biurku, ciuchy złożyłam i wsadziłam do szafki, a niektóre zabrałam do prania, broń wrzuciłam do szuflady biurka. Nuciłam sobie pod nosem spoglądając od czasu do czasu na pogodę za oknem. Świeciło piękne słonko i wiał delikatny chłodny wiatr, który wpadał przez otwarte okno. Podeszłam do łóżka i starannie poukładałam na nim pościel. Na końcu zajęłam się salonem, w którym nie spędziłam zbyt wiele czasu.  No chociaż zajęła mi to więcej niż się spodziewałam. Słońce, które jeszcze niedawno świeciło jasnym, radosnym blaskiem, chyliło się ku  zachodowi, powodując ściemnienie się nieba.


Leżałam u siebie. Nie mogłam zasnąć. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie. Już nie miałam tak widocznych worów pod oczami. Na mojej głowie miałam szope. Sięgnęłam po szczotkę i starannie je rozczesałam. Wiem to dziwne, ale ja sama jestem dziwna. Gdy już były rozczesane spojrzałam na swoje ciało. Miałam na sobie czarne majtki i czarną sięgającą ud koszule z długimi rękawami. Podeszłam do drzwi i je zamknęłam na klucz. Odwróciłam się do lustra. Odpięłam guziki. Koszula zsunęła się ze mnie. Spojrzałam na swoje piersi. Były... no właśnie. Nie znam się na tym. Ale podczas mojej podróży słyszałam, że byłam obiektem pożądania mężczyzn. Zaśmiałam się. Podniosłam koszulę, założyłam ją, zapięłam ją, zostawiłam widoczny dekold. Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki. Po cichu i na paluszkach przeszłam obok pokoju blondyna. Nagle drzwi się otworzyły  a ja straciłam równowagę i wpadłam wprost w ramiona właściciela najpiękniejszych oczu na świecie.
- Przestraszyłem cię?- spytał pomagając mi się wyprostować. Jego spojrzenie powędrowało na mój dekold, za co oberwał po głowie. Nagle pociągnął mnie do swojego pokoju. Zamknął drzwi i zaprowadził mnie do  swojego łóżka.
- Niech zgadnę. Znów nie możesz spać co?
- Może...
- W takim razie śpisz dziś ze mną.- powiedział ze swoim czarującym uśmiechem.
- CO?!
- Jajco. A teraz bądź cicho bo nie tylko ty nie możesz zasnąć.- rzekł kładąc mnie na swoim łóżku. Ułożyłam głowę na jego nagiej klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w miarowy oddech ukochanego. Głaskał mnie po włosach. Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale nie mogliśmy zasnąć. Brodą oparłam się na jego obojczyku i patrzyłam na niego. Był doskonały pod każdym względem. Podniosłam się. otworzył oczy i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości. Usiadłam na nim okrakiem i połączyłam nasze usta w pocałunku. Odawał mi je z taką samą siłą co ja. Jego ręce znalazły się na moich plecach. Wplotłam palce w jego włosy przyciągając jego twarz bliżej siebie. Jego język zaczął tańczyć w moich ustach. Mój nie został mu dłużny i trwali we swoim własnym dzikim tańcu rozkoszy. Nagle jego dłonie znalazły się na moich pośladkach. Nie przerywając pocałunku  złapałam jedną jego dłoń i położyłam ją na swoim dekoldzie. Oderwał swoje wargi od moich. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Na pewno tego chcesz?- spytał patrząc mi w oczy. I ja mu w nie patrzyłam.
- Tak. Pragnę cię Minato. A czy ty mnie pragniesz?- spytałam patrząc mu w oczy.
- Oczywiście , że tak.
- Nie wierze ci.- powiedziałam. Droczyłam się z nim.
- Ach tak. Dobra. Skora słowa nic dla ciebie nie znaczą to może czyny.- rzekł i wpił się w moje wargi. Znalazłam się pod nim. Jego dłonie znalazły się na mojej koszuli. Cały czas całując moje usta rozpinał , jeżdżąc dłonią po dekolcie guziki koszuli. Oplotłam go nogami w biodrach. Gdy rozpiął moją koszule szybko ją z siebie zdjęłam i rzuciłam na podłogę. Jeździł dłońmi po moich piersiach, a to sprawiało mi wielką rozkosz. Jego usta zjechały w dół i teraz składał mokre pocałunki na mojej szyji  Jęknęłam. Jego dłonie powędrowały w stronę mojego krocza. Spojrzał mi w oczy a ja go zachęciłam sama ściagając jego bokserki. Poszedł za moim przykładem i już obydwoje byliśmy nadzy. Gdy ujrzałam go całego nago, moja twarz spłonęła rumieńcem, który ukryłam za włosami. Położył swoje silne dłonie na mojej twarzy i pocałował mnie namiętnie w usta. Jego dłoń jeździła do góry i do dołu po mojej prawej nodze. Całowałam jego szyję, obojczyk, tors. A potem szłam do góry by zakończyć tę wędrówkę na jego wargach. Czułam jego dłonie na całym swoim ciele. A moje też wędrowały po jego. Nagle przerwał te pieszczoty i spojrzał mi w oczy. Kiwnęłam głową na tak, a on jak najostrożniej potrafił wszedł we mnie. Jęknęłam z bólu, lecz potem ten jęk zamienił się w jęk rozkoszy.....

~*~
Tak, na razie to na tyle.  Dziekujcie Ani, bo odwaliła kawał dobrej roboty. Dziękuje.  Będę twoją dłużniczką. Tak wogule to cieszę się, że ktoś jeszcze to czyta. Raczej nie spodziewałam się twego, zwłaszcza, ze tak długo mnie nie było. Raz jeszcze dziękuje za pomoc i tak szybką odpowiedź.
Zakochana;*

35.

Nie mogłam spać. Kręciłam się w łóżku. Teraz gdy o tym wszystkim myślę czuje się głupio. Uhh….. Poczochrałam włosy i wstałam. Była druga w nocy, a ja wyglądałam jak wrak człowieka. Moje odbicie w lustrze miało zaczerwienione oczy oraz wielkie sińce pod nimi, włosy rozchodziły się we wszystkich kierunkach, spojrzenie było zmęczone. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i usadowiłam się na kanapie w salonie.  W mieszkaniu panował półmrok, jedyny dostęp do  światła dawało duże okno, pod którym stała owa kanapa, musiałam siedzieć na niej bokiem by dokładniej widzieć niebo, nogi skuliłam i przyciągnęłam do siebie. Księżyc w pełni wisiał na czarnym niebie zasianym milionem gwiazd. Zawsze lubiłam na nie patrzeć. Niebo było czymś co w dziwny sposób mnie uspokajało. Miało w sobie tą moc, heh, nie potrafię nawet tego dobrze wyrazić.  Kolejny raz przejechałam ręką po włosach. Zmęczona… Dlaczego nie mogę zasnąć?! Mam dość. Od kiedy wróciłam do wioski, wszyscy są dla mnie mili. Witają mnie z uśmiechem, mówi, że cieszą się z mojego powrotu, a ja ich zostawiłam. Powiedziałam, że mam ich gdzieś. Czuję się potwornie.
Pierwsza łza spłynęła spod moich zaciśniętych powiek. Nienawidziłam płakać. Żałosna i słaba. Tylko to mi przychodziło do głowy. Nie płacz, nie… Kolejne łzy… Zacisnęłam mocniej pięści i przygryzłam usta.  Nagle poczułam jak coś miękkiego okrywa moje ramie. Za plecami poczułam ciepło. Koc. Niebieski, miękki koc, a za moimi plecami Minato. Czułam jego zapach. Siedział, tak po prostu. Nic nie mówił. Przykryłam się szczelniej kocem, spuszczając głowę. Nie przestałam płakać, a wręcz przeciwnie, zaniosłam się głośnym płaczem. Nie mogłam złapać oddechu, nic nie widziałam. Pociągałam co chwila nosem, a łzy ciekły strumieniami po moich policzkach.  Wtedy poczułam na swojej głowie ciepłą i pełną troski dłoń ( o ile dłoń może być troskliwa :p). Zamilkłam. Zupełnie jakby mnie zaczarował. Usiadłam prosto, oddech się wyrównał, tylko nadal z nosa mi ciekło. Odwróciłam się powoli. Minato uśmiechał się szeroko. Po prostu się uśmiechał. Rany, znowu zaczne ryczeć. Pociągnęłam nosem, a Minato przyciągnął mnie do siebie, mocno obejmując ramionami. Oparłam się na jego obojczyku delikatnie wdychając jego zapach. Wiedziałam, że płacze, czułam je na policzkach, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Przywarłam do niego mocniej, chcąc złapać za koszulkę, ale po chwili uświadomiłam sobie, że nie miał takowej na sobie. Gorąco mi się robi. Uśmiechnęłam się delikatnie czując jak gładzi mnie po włosach. Nawet nie wiedział jak bardzo mnie to uspokajało. Oddychałam spokojnie i równomiernie, jedynie serce mnie bolało.
- Przepraszam – wyszeptała mnie mogąc skleić liter. – przepraszam. Tak bardzo…
Przycisnął mnie bardziej do siebie. Zdusiłam w sobie reszte zdania.  Głaskał mnie po głowie opierając policzek na moim czole.
- Dlaczego nic nie powiesz… - szepnęłam. Ta cisza była nie do zniesienia. – Proszę, powiedz coś.
Westchnął głośno nie przerywając czynności.
- Wybacz mi. Wiem, że źle zrobiłam. Przepraszam, ale … - reszta zdania utkwiła mi w gardle stłumiona szlochem.
-Trzeba było mi powiedzieć – wyszeptał, a jego oddech załaskotał moją twarz.- Nie wiedziałem. Krzyczałem na ciebie, a ty prosisz mnie żebym ci wybaczył?
- Minato, ty nie…
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Nie ufasz mi?
- Oczywiście, ze ci ufam – krzyknęłam z zapałem, odrywając się od niego, ale zaraz przeszedł mnie dreszcz, dlatego znowu wylądowałam przyklejając się do jego torsu opierając brode na obojczyku. – Co miałam zrobić. Bałam się. Nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam znowu tracić miejsca, które kocham i …
-I..? – zapytał cicho.
Pokręciłam głową nie mogąc tego powiedzieć.
- Bałam się – powtórzyłam. – Wiem, że zrobiłam głupio.
- Nie, Kushina. Nie zrobiłaś nic głupiego. Wręcz przeciwnie. Miałaś w sobie na tyle odwagi i siły by odejść.  Chciałaś chronić wioskę. To nie jest głupie.
- Dlaczego jesteś taki miły po tym co ci powiedziałam? –zapytałam nie mogąc tego znieść.
- A co mi powiedziałaś? Nie przypominam sobie – poczułam jak jego usta na moim czole wyginają się w delikatnym uśmiechu.
- Proszę.  Źle się z tym czuje.
- Ale ja naprawdę nie wiem o czym ty mówisz – dalej się droczył.- Może byś mnie oświeciła?
- Minato… - jego humor powoli zaczynał się i mi udzielać, bo uśmiechnęłam się.
- Ktoś mi kiedyś powiedział: „ Nie żyj przeszłością lecz przyszłością. To co było kiedyś kształtuje twój charakter i znieczula na ból, to co będzie, kształtuje twoje życie.”
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Kto ci to powiedział? – zapytałam. – Ten zboczony staruch?
- Nie – zaśmiał się cicho.- Moja matka.
- Ta, zawsze słuchaj się mamy – zaśmiałam się, błądząc myślami do swojej. Zawsze dawała mi jakieś rady.
Odsunął delikatnie głową spoglądając na moją twarz.
- Wyglądasz okropnie – zaśmiał się. – No, chociaż co do reszty to mogę się mylić – mruknął spoglądając w dół.
Koc zsunął się ze mnie przez co było widać w co jestem ubrana. Krótka koszula na ramiączka o mocnym, pomarańczowym kolorze. Uderzyłam go delikatnie w ramie zalewając się rumieńcem. Zaśmiał się głośno zaszczycając mnie pięknym uśmiechem.
- To co. Nie sądzisz, że najwyższa pora iść spać? – zapytał.
Złapałam za koc, chcąc wstać, ale w tym czasie poczułam jak Minato bez większego kłopotu bierze mnie na ręce. Pisnęłam nie spodziewając się tego. Jego dłonie delikatnie gładziły moja skórę, a koc ciągnął się po podłodze, ponieważ nadal kurczowo przyciskałam go do piersi. Wszedł po cichu po schodach, a potem do mojego pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i przykrył kołdrą. Koc przewiesił sobie przez ramie i pocałował mnie w czoło.
- Spróbuj zasnąć – uśmiechnął się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Troche jeszcze gapiłam się w nie, nie mogąc zrozumieć, co się właściwie stało. Zasnęłam bez problemów, uśmiechając się delikatnie.


Obudziłam się w południe. Strasznie dobrze mi się spało. Czułam się szcześliwa jak nigdy. Odsłoniłam zasłony i uchyliłam okno. Zaścieliłam łóżko, żeby zaraz wybiec z pokoju. Przechodząc korytarzem zajrzałam do pokoju Minato. Spał jak zabity z porozrzucanymi rękami i nogami, o kołdrze nie wspominając. Z uśmiechem zamknęłam drzwi i zeszłam na paluszkach do kuchni. Otworzyłam okno i wzięłam się za robienie śniadania, to znaczy obiady. Na szybkiego zrobiłam naleśniki, a raczej górę naleśników. Troszku dużo wyszło. E tam.
Weszłam z powrotem na góre, do pokoju Minato. Odsłoniłam zasłony, ale on nic sobie z tego nie robił. Westchnęłam i podeszłam do jego łóżka, podnosząc przy okazji nieszczęsną kołdrę z podłogi. Spojrzałam na jego śpiącą twarz, by zaraz dźgnąć go palcem w policzek.
- Minato… - mruknęłam, na co on odburknął. – Wstajemy, wstajemy…
Zamruczał coś niezrozumiale i spał dalej.
- Ojj… Wstawaj – podniosłam głos. – No wstawaj!!!! – krzyknęłam, przez co oberwałam poduszką.
Tak chcesz się bawić? Dobra. Złapałam za poduchę i walnęłam nią go w twarz. Zaśmiałam się. Otworzył leniwie oczy i spojrzał na mnie zły.
- Wredna jesteś.
- E, to ja już wiedziałam od dawana – uśmiechnęłam się.
Odwrócił się na drugi bok, normalnie mnie ignorując. Zaczęłam dźgać go palcem w plecy. Westchnął głośno, ale nic poza tym. Pochyliłam się nad nim sprawdzając, czy ma zamiar dalej spać. Nie spodziewanie złapał mnie za ramię i pociągnął do przodu. Wyładowałam obok niego, no tak jakby. Brzuchem nadal opierałam się o jego bok, a nogi wisiały mi w powietrzu za jego plecami. Tylko twarz i klatka leżały na łóżku. Uśmiechnął się złowieszczo nie otwierając oczu. Złapałam za poduszkę i wgniotłam mu ją w twarz. Złapał za nią i  odrzucił uderzając w drzwi za plecami.
- Teraz to ty jesteś wredny – mruknęłam.
Nic. Leżał. Nic mu nie przeszkadzało, nawet to, że w połowie na nim leżałam. Raz jeszcze dźgnęłam go w policzek palcem.
- Łoj. Obiad czeka.
- Obiad nie zając. Nie ucieknie- skwitował.
- Ucieknąć, nie ucieknie, ale za to wystygnie – mruknęłam.
Uśmiechnął się szeroko wreszcie pokazując swoje piękne oczka.

~*~
Ta dam. Podobało się? Nie miałam żadnego pomysłu, ale jak już zaczęłam pisać to nawet mama nie mogła mnie oderwać ;P
Mam do was prośbę. Wiec nie potrafię napisać żadnych scen nom „łóżkowych”. Po prostu nie potrafię. Nie mogę nac napisać w tym kierunku, a już niedługo chciałabym to wplątać. Spoiler. Hyhy. Więc jeśli ktoś byłby tak miły to proszę o napisanie chodźmy fragmentu na moją pocztę kushina11@wp.pl . Przepraszam za kłopot :P
Zakochana:*

34.

Yo minna. Jaka u was pogoda? U mnie słonko przygrzewa , ale wieje zimny wiaterek.  A, odpowiedź na komentarz Cary: w lipcu skończę 15 lat. Jak na razie jestem w 2 gimnazjum. Dziękuje za resztę miłych komentarzy (potraficie podnieść na duchu). Miłego czytania ;P

~*~

- Głupia jesteś - powiedział Minato przytulając nas do siebie.
Chciałam płakać. To tak bardzo bolało. Nawet gorzej niż wtedy, kiedy straciłam dom. Ale nie mogłam płakać. Cały czas myślałam, że to co robię im pomoże. Chciałam żeby byli szczęśliwi beze mnie. Więc dlaczego... dlaczego nie mogli się uśmiechać? dlaczego nie zapomnieli?  dlaczego ja tak tęskniłam? Wiele razy chciałam wrócić. Myślałam o nich w każdej chwili. Bałam się. Bałam się , że jeśli wrócę, to coś im się stanie. Wiedziałam, że są silni, ale mimo tego....
Pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Dłonie mocniej zacisnęły się na ubraniach Rin, zupełnie bez mojej zgody. Druga łza. Bardziej wtuliłam sie  w tors Minato. Trzecia łza. Serce coraz bardziej cieszyło się ich bliskością. A wtedy już nic nie mogłam zrobić. Rozpłakałam sie jak małe dziecko z tęsknoty za tymi, których kochałam i z rozpaczy, która coraz bardziej się nasilała.

Minato:
Kushina bardzo długo płakała. Nie chciała puścić ani Rin, ani mnie. Domyślam się, jak ciężkie to musiało dla niej być. Chciała nas chronić, mino tego za bardzo się przywiązała. Tym razem nie pozwolę jej tak odejść. Nigdy więcej. Nie pozwolę nikomu skrzywdzić jej i wioski. Zbyt wiele dla mnie znaczą.
- Wracajmy do domu – szepnąłem jej do ucha.
- Pytanie tylko, czy nadal mogę nazywać tak tą wioskę – chlipnęła
- Tak. Dlaczego nie. Wioska jest twoim domem, a mieszkańcy rodziną. Zawsze tak było. Nie zapominaj, że każdy ma swoje miejsce. Trzeba tylko bardzo dobrze szukać.
- Minato, ja… - wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.- Ja…
- Nic nie mów – pogłaskałem ją uspokajająco po włosach.
- Wracajmy, Kushina-chan – Obito uśmiechnął się szeroko do zapłakanej dziewczyny.
- Okaeri nasai*  - powiedziała Rin.
- Umm…. Tadaima** – Kushina otarła łzy i uśmiechnęła się tak jak kiedyś.
Złapałem ja niepewnie zadłoń i pociągnąłem w stronę wioski. Znowu jest z nami. Jest ze mną.Ta, którą kocham. Zaraz, kocham? Czy mogę powiedzieć, ze ją kocham ? Nigdy wcześniej nie kochałem, żadnej kobiety ( oprócz małej Rin, ale ona jest częścią drużyny ) . Czy to prawda? Uczucie, które żywię do Kushiny, to miłość? Jedno jest pewne, to wszystko jest… skomplikowane.

Kushina:
Minato nie odezwał się odkąd ruszyliśmy. Wydawał się zamyślony. Byłam trochę zdziwiona, kiedy złapał mnie za rękę, ale dzięki temu czuję się lepiej. Cały czas chce mi się płakać, przez to, ze ja ich zostawiłam, powiedziałam to wszystko, a oni witają mnie z uśmiechem. Tęskniłam za tym ciepłem. Za uśmiechami, miłymi słowami. Teraz wiem, ze mam swoje miejsce. Swój dom. Rodzinę.
Spojrzałam na Minato. Moje serce zabiło szybciej. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Nie, był raz. Wtedy, kiedy mnie pocałował jak wyruszałam z Rin na trening. Na wspomnienie tego wydarzenia, poczułam jak na moje policzki wypływa rumieniec. Co się ze mną do cholery dzieje? Umm… To jest niemiłe. Czuję się dziwnie. Zaczęłam szybciej oddychać. Po czole zaczął spływać mi pot. Dłoń Minato zaczęła mnie niewiarygodnie drażnić.
Powoli dotarliśmy do bram wioski, a potem do gabinetu Hokage. Zadziwiająco przywitał mnie z szerokim uśmiechem. Nie krzyczał, a wręcz przeciwnie, cieszył się z mojego powrotu. Czy ja naprawdę znalazłam swój dom?

~*~

Tak jakoś krótko. Teraz będę miała testy próbne a jeszcze w między czsie chemie, angola, biologie. Uhh.. Mam dość tej szkoły.Jeszcze nie wiadomo czy jedziemy na wycieczkę. :-) No szkoda. Do następnego :3

Zakochana ;*

33.

Hejka. Wybaczcie, że tak długo się nie odzywałam. Komputer mi się zepsół i usunął wszystkie notki, a  potem jakoś nie miałam okazji napisać. Staram się na nowo nadrobić cały materiał. Jeszcze raz przepraszam.

~*~

- Nie mogę w to uwierzyć- powiedziała ze łzami w oczach. - Kushina- chan?
- Musiałaś mnie z kimś pomylić - powiedziałam cicho zmieniając barwę głosu.
- Jestem pewna, że to ty..
- Przykro mi, nie wiem o kim mówisz.
- Kłamiesz - usłyszałam tuż przy swoim uchu.
Ten zapach; to Minato. Musiał stawać tak blisko? Zaczyna mi się kręcić w głowie.
- Nie... Mówię prawdę. - skwitowałam.
- Więc ścięgnij maskę - powiedziała Rin.
- Niestety nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?- zapytał Minato, który (dzięki Bogu) odsunął już się ode mnie.
- Sprawy osobiste - mruknęłam.- Wybaczcie, ale muszę już iść.
Skoczyłam na najbliższe drzewo i szybko zniknęłam. Ukryłam swoją chakrę, by nie mogli mnie tak łatwo odnaleźć. Biegłam dobre dwie godziny. Zatrzymałam się przy małym jeziorku skrytym w krzewach. Szybko sie rozebrałam i weszłam do wody. Była chłodna, ale to mi nie przeszkadzało. W pewien sposób koiłam moje zabłąkane myśli. Załzawione oczy Rin, zapach Minato... To za wiele na jeden raz. Zamknęłam oczy i zanurzyłam głowę. Po paru minutach wuszłam. Woda spływała po całym moim ciele, a włosy ( Sięgające ud ) były tag gęste, że tworzyły na mnie krwistą,przylegającą suknię. Nie przeszkadzało ni to.
Schyliłam sie po swoje ciuchy, kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstki. Przycisnął mnie do najbliższego drzewa. Zapach, sylwetka, bląd kosmyki, lauzurowe oczy. Minato. Moje myśli się rozbiegły, ale wiedziałam jedno: nie jest dobrze. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Kłamczucha - mruknął, drażnięc swoim oddechem mój policzek.
Nie odpowiedziałam. Spóściłam wzrok i stałam w milczeniu. W tej chwili cieszyłam się, że mam długie włosy. Minato dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, z tego, że jestem naga, bo odsunął sie ode mnie i odwrócił. Ubrałam się w mgnieniu oka. Kiedy czesałam swoje włosy, Minato spojrzał na mnie.
- Wróć - poprosił.
- Po co? - zapytałam.
-  Co?
- Ty nadal nic nie rozumiesz. - zaśmiałam się powstrzymując łzy. Chciałam, by to jak najbardziej brzmiało przekonująco.- Wykorzystałam cię... Nie, całą wioskę. Byliście mi potrzebni tylko do wykonania zadania.
- Nie mogę w to uwie...
- To uwierz. Nic nigdy między nami nie było i nie będzie. Nie łudź się, że jestem dobra.
- To dlaczego nam pomogłaś ?!?! - zobaczyłam w jego oczach cierpienie.
- Miałam w tym własny interes - warknęłam. Złapałam za maskę i zaczęłam odchodzić. - Zapomnij.
Gdy tylko upewniłam się tego, że za mną nie idzie i że mnie nie usłyszy, rozpłakałam się jak małe dziecko.
-To było jedyne wyjście. Tak, na pewno... - Mówiłam pomiędzy pociągnięciami nosem. - Teraz zostawi Konohę w spokoju...
Jestem na prawdę egoistyczna. Zrobiłam  to wszystko, bo bałamsię po raz drug stracić wioskę. On mógłby ich zabić. Wszystkich. Mój głupi brat.
 ***
Nie mogłem w to uwierzyć. Jej słowa zupełnie zbiły mnie z tropu. Szedłem ulicami Konohy kieryjąc się do Siedziby Hokage. Czeka tam razem z moją drużyną. Gdy po usłyszeniu głośnego " Wejść" zawitałem w gabinecie, wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Minato, co się stało?  - sapytał staruszek. - Przecież ty nigdy się nie spóźniasz.
Nic nie odpowiedziałem, tylko podszedłem do nich ze spószczoną głową.
- To była ona. - zaczęła Rin. - Prawda?
- Tak - szepnąłem.
Rin dłośno wypuściła powietrze.
- Co powiedziała?
- Co? Powiedziała, że nigdy nie zależało jej na wiosce. Ona po prostu nas wykorzystała dla własnych zachcianek.
- Co zrobiła? - krzyknął obyrzony Obito.
- To co powie...
- Mylicie się - powiedział czyjś cichy głos.
To Jiraya. Siedzi  na parapecie otwartego okna.
- Nie wierzysz mi? - mruknąłem.
- Ależ skąd... Oczywiście, że wierzę. Chodzi mi o to, że ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
- Co masz na myśli? - zapytał Hokage.
- Kushina jest piękna i uparta, ale ma swój honor jako kobieta.
- Co chcesz przez to powiedzieć, sensei?
- Zrobiła to, bo boi się stracić drugą wioskę, która wiele dla niej znacZy.
- Przecież nie jesteśmy  słabi. Poradzimy sobie - krzyknęła Rin.
- Ale nie z nim. Chyba zacznę od początku. Jak już wiecie, Kushina jest księżniczką z rodu Uzumakich.
Jej chakra pozwala na kontrolowanie tak silnego demona jak Kurama. Należy do głównej gałęzi rodu. Była córką Kare Wiru. Tylko ona i jej brat jako jedyni od 100 lat potrafią przyzywać i zmieniac się w wilki. A jeśli pocznie dziecko z mężczyzną z jakiegoś silnego rodu stanie się ono bronią.
- Ale.. przecież to jego siostra. On chyba nie mógł by…  - zaczęła Rin.
- Wątpię czy będzie zwracał uwagę na to czy jest jego siostrą, jeśli będzie mógł zniszczyć świat.
- Więc trzeba ją znaleźć i nawalić temu debilowi – uśmiechnął się Obito.
- Tak, ale… - westchnął Hokage. – Oddział ANBU zauważył w pobliżu shinobi dźwięku.
- Więc chcą wojny – mruknęła Rin.
- Tak, na to wygląda.- przytaknął Hokage. – Minato, ty i dzieciaki ruszycie na poszukiwania Kushiny.
- Hokage – sama, a wojna?
- Jakoś sobie poradzimy. Kushina jest jedną z shinobi naszej wioski. Pomogła nam więc teraz my pomożemy jej.
- Za 5 minut przy głównej bramie  - powiedziałem i zniknąłem.
W domu spakowałem trochę jedzenia, koc , ręcznik i broń. W ułamku sekundy stałem pod bramą. Niedługo potem zjawiła się Rin, a potem chłopaki. Ruszyliśmy bez słowa. Najpierw poprowadziłem ich nad jeziorko, gdzie rozmawiałem z Kushiną. Musiałem się uspokoić, bo wiedziałem, ze Rin również się o nią martwi. Od jej zniknięcia stała się cicha i małomówna. Sumiennie wykonywała wszystkie polecenia ale się nie uśmiechała.
Mijając Jeziorko ruszyliśmy w stronę w którą odeszła. Po kolejnej godzinie biegu zatrzymaliśmy się na niewielkiej polance. Musieliśmy odpocząc i nazbierać więcej mocy.  

Kushina:
Siedziałam na małej polance, kiedy poczułam, ze ktoś się zbliża. Schowałam się za pobliskim drzewem, w tym samym momencie na polanke wyskoczył nie kto inny  jak Minato, Rin, Obito i Kakashi. Ale co oni tu robią?! Nie no super, chyba im się nie śpieszy.
- Musimy pomyśleć, w którą stronę pobiegła Kushina – powiedział Minato.
Oni mnie szukają? Ale dlaczego? Przecież wyraźnie powiedziałam im, że mam ich gdzieś. Uparci są, nie ma co.  I po co ja uciekam. I tak jestem pewna, że mnie dogonią, ale…. Zmienili się. Wyrośli i to bardzo. Minato stał się jeszcze przystojniejszy. Rin…. Jest smutna.  Jej oczy są takie smutne. Wielka gula utknęła mi w gardle. W oczach zakręciły się łzy. Nie mogę wytrzymać. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze. W ciągu sekundy znalazłam się przy Rin i ją do siebie przytuliłam. Poczułam jak sztywnieje i nagle zaniosła się płaczem i we mnie wtuliła.
- Mieliście być szczęśliwsi – zaczęłam przełykając łzy.
- Głupia jesteś – powiedział Minato przytulając nas do siebie.


Zakochana ;*

32.

Minął tydzień. Minato wrócił do pracy, a ja…. Z każdym dniem coraz bardziej wariowałam. Chciałam uciec. Zostawić ich wszystkich. Chciałam ich chronić. Bałam się. Nie mogłam tego zrobić. Zbyt wiele mnie z nimi wszystkimi łączyło, by teraz to porzucić. Ale chciałam też ich chronić.
Z każdym dniem odsuwałam się od ukochanego. Kłóciliśmy się. Nie mogliśmy znaleźć dawnego języka. Płakałam. Co noc. W ogóle  nie sypiałam. Siedziałam na parapecie swojego okna. Przytulałam do piersi poduszkę. Spoglądałam w niebo i płakałam. Za wszystko. Cierpiałam coraz bardziej z każdym dniem.  Czułam się tak jakbym znowu traciła wioskę. Byłam bezsilna. Miałam już dawno uciec. Porzucić wszystko co mnie łączy z tą wioską, ale… nie mogłam. Za bardzo kochałam ich wszystkich. A zwłaszcza Minato.
Minato. Tęskniłam za jego ciepłym głosem, za delikatnymi dotykami, za wspaniałymi pocałunkami. Tęskniłam za nim całym.  
Kolejna słona łza tej nocy spłynęłam po moim policzku. Pełnia księżyca oświetlała cały mój pokój.  Siedem dni i nocy nie spałam. Jednak nie byłam zmęczona. Czas bardzo powolutku mi płyną.  Otarłam twarz. Słyszałam oddech Minato. Spał. Nie wiedząc dlaczego wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę jego drzwi, jednak nie otworzyłam ich. Oparłam się o nie plecami i zjechałam w dół. Przymknęłam oczy. Słyszałam jego miarowy oddech. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Już nic nie będzie tak jak dawniej.  – mruknęłam.
Wstała i udałam się z powrotem do swojego pokoju. Mijały sekundy, minuty  i godziny.  Słońce leniwie ukazywało się na horyzoncie. Siedziałam na parapecie i wsłuchiwałam się w odgłosy za oknem. Czasami dochodziły do mnie trzaski z kuchni i głośne przekleństwa Minato. Westchnęłam. Wstałam i ruszyłam w stronę pomieszczenia, z którego dochodziły różne odgłosy.  Wstawiłam sobie wodę w czajniku i podeszłam do okna. Uchyliłam je lekko i usiadłam na parapecie.
- Co się z tobą dzieje? – usłyszałam głos Minato.
Nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak głośno wstaje z krzesła. Podszedł do mnie, złapał za ramię i przystawił do ściany. Spuściłam głowę. Nie chciałam by patrzył w moje oczy.
- Patrz na mnie jak do ciebie mówię!!! – krzykną potrząsając mnie.
Nie odpowiedziałam. Z ledwością hamowałam łzy.
- Kushina, co się z tobą, do cholery, dzieje ?!?!
- Nic- burknęłam.
- Jak to nic ?!?!
- No nic.
- O rany. Z tobą to już się nawet dogadać nie można.
- To idź gdzieś indziej sobie pogadaj.
- A co myślisz, że tak nie zrobię?!?!
- Idź. Droga wolna!!!!
Krzycząc to odważyłam się spojrzeć w jego oczy. To co w nich zobaczyłam. To takie okropne uczucie. Kochasz osobę ponad swoje życie. Nagle zdarza się coś, co może zadecydować o jej życiu, a ty nie możesz jej tego powiedzieć. Jedyne co ci pozostaje to odejść od tej osoby, tylko po to by ją chronić. Potem gdy spoglądasz w jej oczy widzisz cierpienie. Cierpienie, niezrozumienie i nienawiść.
Cała moja odwaga ulotniła się jak z pękniętego balonika powietrze. Patrzyłam w jego oczy z trwogą. Nie poznawałam go.
- I pójdę. – powiedział ciszej.
Puścił moje ramiona i zniknął. Westchnęłam. Nie potrafię tak żyć. Mam dość. Wypiłam ciepłą herbatę i poszłam wziąć prysznic. Krople lodowatej wody ochładzały moje rozpalone ciało. Tęsknię. Tylko tyle. Czy to tak trudno zrozumieć, że dziewiętnastoletnia dziewczyna tęskni  za miłością? Chyba tak.
Ubrałam na siebie czarne spodenki i pomarańczową koszulkę na ramiączkach. Na czole zawiązałam opaskę wioski liścia. W pokoju wpakowałam do małego plecaka wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.  Posprzątałam w pokoiku, w którym do teraz mieszkałam. Rozejrzałam się wokoło, by wszystko dobrze zapamiętać. Wyskoczyłam przez okno i szłam powolutku ulicami. Wszyscy ludzie uśmiechali się do mnie życzliwie, a ja nie potrafiłam na to odpowiedzieć. W końcu dotarłam na pole treningowe koło jeziorka. Zatrzymałam się i spojrzałam w swoje odbicie.
 ***

Przepraszałem Sarutobiego, za to co zrobiłem, ale tak jak mówiłem mu, nie jestem na to gotowy.
- Więc prosisz mnie o to bym wrócił na stanowisko Hokage? – zapytał.
- Tak. Jestem jeszcze za młody na to  stanowisko. Przepraszam, ze tak nagle, ale po prostu…
- Rozumiem. – odparł z uśmiechem. – Możesz być spokojny. Zaopiekuje się  tym fotelem, a kiedy będziesz gotowy to ci go oddam.
- Jeszcze raz dziękuje i przepraszam.
- Nie ma takiej potrzeby.
Skłoniłem się i wyszedłem. Skierowałem swe kroki w stronę jeziorka. Musiałem pomyśleć, a zwłaszcza nad zachowaniem Kushiny. Przez ostatni tydzień stała się jakaś dziwna. Odsunęła się ode mnie. Zamknęła w sobie. Nie śpi całymi nocami tylko przesiaduje na parapecie. Nie raz ją już widziałem. Nic nie je, nic nie mówi. Cierpię. Pierwszy raz tak bardzo przywiązałem się do kobiety, a ona po prostu mnie odtrąca.  Wiem, ze Kushina to ta jedyna. Ona działa na Mie w dziwny sposób i to mi się podoba. Kocham ją i nie chcę jej stracić.
Dochodziłem już do jeziorka nad którym zauważyłem Kushinę. Wszystko było by OK., gdyby nie plecak. Stała do mnie tyłem i wpatrywała się w taflę wody.
- Kushina – szepnąłem.
Odwróciła się jak oparzona i spojrzała na mnie. Dopiero teraz dostrzegłem łzy na jej policzkach, które mieniły się w promieniach słońca. Na jej widok serce mi się ścisnęło. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę, ale ona cofnęła się, chociaż i tak nie miała gdzie.
- nie zbliżaj się do mnie. – powiedziała.
- Kushina…
- Nie podchodź!!!!! – krzyknęła a z jej oczu wyleciało więcej łez.
- Wróćmy do domu. Porozmawiamy.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Co ty mówisz?
- odchodzę.
Jej słowa podziałały ma mnie jak kubeł zimnej wody.
- Jak… jak to … odchodzisz????
 ***
Nie mogłam już dłużej przed nim tego ukrywać. Chociaż i tak nie powiedziałam mu prawdy.
- Jak… jak to … odchodzisz???? – zapytał.
- To nie jest moje miejsce.
-Jak to nie ?!?! To twój dom !!! – krzykną. W jego oczach ujrzałam łzy.
- Minato…. – coraz bardziej płakałam. To bolało.
- Proszę… Zostań … - mówił i sam zaczął płakać.
Nie mogłam na to patrzeć. To było okropne uczucie. Doprowadziłam do łez osobę, którą kocham.
- Nie mogę….
- Proszę… Nie możesz mnie zostawić… - łkał patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Nie mogę… Ja… Nie mogę…
- Czego??? Wytłumacz mi to…
- To nie jest takie proste…
- Kushina !!!!!
-  Dlaczego odchodzisz ????
- Błagam, zrozum…
- Nie… Nie chcę tego rozumieć…..
- To nie jest takie proste !!!!! Ja… Ja …. Nienawidzę cię !!!!!!!
 Te dwa słowa padły wypowiedziane z moich ust. To było potworne. Patrzałam jak Minato spogląda na mnie z niedowierzaniem.
- Nienawidzę cię. Daj mi święty spokój.
- To po co ty to wszystko robiłaś???
- To była przykrywka.
- Tylko przykrywka??
- Tak.
- Chcesz powiedzieć, że przez te wszystkie lata nas wykorzystałaś?
- Nie ma po co kłamać. To chyba oczywiste. Jesteście tacy przewidywalni, tacy głupi… To była po prostu miła zabawa.
Powiedziałam te słowa niby z jadem, ale nie byłam pewna. To był jedyny sposób, żeby ich ochronić. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, pozostawiając po sobie opaskę. Płakałam całą drogę. Nie wiedziałam , co mam ze sobą dalej zrobić. Postanowiłam, ze po pierwsze: opuszczę kraj; po drugie: zmieniam nazwisko; po trzecie: nigdy nie byłam w Konoha.
3 lata później.
Tak ja postanowiłam, opuściłam kraj Ognia. Podróżowałam po kraju Ziemi i Wody. Aktualnie jestem w wiosce Wodospadu w kraju Wody. Nazywam się Shiro Yuki ( biały śnieg ). Od trzech lat nie spotkałam nikogo z Konohy. Zajęłam się czymś bardziej kreatywnym. Trenowałam całymi dniami, a czasem i nocami, a poza tym… Poza tym jestem mordercą. Zabijam wszystkich przestępców, za co wioski są mi wdzięczne. Jeszcze żaden shinobi, którego spotkałam, nie chciał mnie zabić, ani pojmać. Byłam znana pod nazwą Krwawa Pani. Zakładałam czarne rybaczki, czarną, siatkowaną koszulkę na krótki rękawek, a na to czarne bolerko. Na dłoniach i stopach miałam bandaże. Długie włosy związywałam w wysokiego kucyka. Twarz skrywałam pod czarną maską z różnymi znakami. U lewego boku miałam swoją rodzinną katanę, a w prawego dwa ostrza Shiran. Nikt jeszcze nie widział mojej twarzy, ale wiedziałam, że ludzie opowiadają o mnie różne bajki. Uwielbiałam Kryć się w cieniu drzew i słuchać opowieści matek, które kierowały swe słowa do małych dzieci.
Miałam zaufanego „dostarczyciela” i zawsze wiedziałam co się dzieje w Konoha. Wypytywałam go zawsze o Minato, Rin i całą wioskę. W zamian dawałam mu pieniądze. Miałam ich dużo, bo każda wioska była mi wdzięczna za pomoc. Nie lubiłam zabijać, ale nie miałam czym zająć myśli, więc stało się to taką moją pracą.
Szłam właśnie w kierunku małej polanki w lesie na spotkanie dostarczyciela. Z daleka ujrzałam jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Szerokie ramiona, wysoki. Miał czarne włosy i szare oczy. Zawsze na twarzy utrzymywał głupi uśmieszek.
- Witaj, krwawa Pani – skłonił mi się lekko. – Mam złe wieści. Konoha ma za tydzień wojnę z wioską Dźwięku. Trzeci starał się o pokój, ale nic z tego nie wyszło. Namikaze ma iść na front wraz ze swoją drużyną. Idą na pierwszy ogień.
Znowu poczułam ten ból w sercu. Minato i wojna. To nie wróży niczego dobrego. Rzuciłam mu woreczek , w którym było 30 000 jenów i znikłam. Muszę się jak najszybciej dostać do Konohy. Mam tydzień. Obym zdążyła.

 ***
Nigdy o niej nie zapomniałem. Czułem straszną pustkę w sercu. Została blizna. Moje życie stało się powolne i bez znaczenia. Wiedziałem, ze nie mogę się załamać tak jak Rin. Popadła w histerię. Cały czas powtarzała, ze to niemożliwe, że Kushina by tego nie zrobiła. Ja też nie mogę w to uwierzyć, ale stało się. Odeszła. Przez te trzy lata Sarutobi sprawował władzę i chyba to się nie zmieni jak na razie. Szykujemy się do wojny. Wioska Dźwięku dowiedziała się, że nasza wioska posiada zakazany zwój i chce go mieć.  Staliśmy wszyscy przed murami wioski. Ja, Rin, Obito, Kakashi, Sarutobi i wszyscy shinobi naszej wioski. Kobiety i dzieci są w schronach. Wystarczy żebyśmy obronili naszą wioskę. Obym dał radę. Nie mogę zawieść drugi raz. Nie po tym co przecierpiałem.
 ***

Siedziałam na drzewie i przyglądałam się wiosce. Praktycznie nic się nie zmieniła. Prócz mieszkańców. Widziałam Minato. Stał się prawdziwym mężczyzną. No w końcu ma dwadzieścia trzy lata. Rin. Wysoka, smukła i piękna dziewiętnastolatka. Zmieniła się…, tak jak chłopcy. Uśmiechnęłam się pod maską, pierwszy raz od trzech lat.  Nagle wyczułam złą chakrę. Stanęłam na równych nogach i czekałam na dalszy rozwój.
Niezliczone wojska wioski dźwięku prezentowały się niebywale. Ich Kage staną bardzo blisko Hokage.
- Słyszeliście może o Krwawej Pani? – zapytał ten zły.
- Coś obiło mi się o uszy. – mrukną Sarutobi.
- Zabija przestępców, pomaga biednym, ratuje rannych i bezbronnych. Ale wam nie pomorze.
- Skąd możesz to wiedzieć !!!!! – krzyknęłam i uwolniłam swoją chakrę.
Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Kage wioski Dźwięku miał na początku zdziwioną miną, ale zaraz mu przeszło.
- No proszę. Kogo tu przywiało. Myślałem, że jesteś w kraju Wody.
- Byłam, ale znudził mi się. – odparłam spokojnie. Wyczułam, że chce skorzystać z sytuacji. Wyciągną kunai i skierował go w stronę Sarutobiego. Zareagowałam błyskawicznie. Znalazłam się pomiędzy nimi zanim Tyn zdążył się odwrócić i zatrzymałam cios.
- Nie ładnie z twojej strony. – mruknęłam jak mama.
- Haha… No proszę. Raz mnie nie pokonałaś i to się stanie raz jeszcze.
- Skąd ta pewność???
- Po prostu to wiem…
Wyciągnęłam katanę i zmierzyłam go wzrokiem spod maski.
- Myślisz, że się ciebie boję. Jesteś małą dziewczynką.
- Kto ci każe się mnie bać?
- Nie żartuj, kotku.
- Jesteś śmieciem….
-  Ale za to jakiem wspaniałym.
- Głowa mnie boli – mruknęłam zła.
- Gotowa?
- Zawsze i wszędzie.
- Będziesz cierpiała.
- Nie mogę cierpieć bardziej niż przez całe moje życie – mruknęła. – Jak mówiłam, jesteś śmieciem.
Zaśmiał się głupio. Złapałam drugą dłonią za rękojeść i ruszyłam w jego kierunku. Skoczyłam w górę kiedy on chciał mnie po prostu przecięć. Stanęłam na ostrzu jego katany i zamachnęłam się swoją. Wyszarpał miecz spod moich stóp i odskoczył. Zaśmiałam się głośno co go jeszcze bardziej wkurzyło. Zaczął coraz szybciej zamachiwać się na mnie bronią. Unikałam jego ataków i głośno się śmiałam. W końcu znudziło mi się to i po prostu przecięłam go na  pół. Skierowałam się w stronę jego wojowników, ale nikogo tam już nie było. Odwróciłam się w stronę Konohy. Skłoniłam się lekko Kage i powolutku zmierzałam w stronę lasu. Niestety daleko nie zaszłam, bo zobaczyłam Rin, która stanęła mi na drodze. Zatrzymałam się dopiero kiedy dzieliłam nas kilka centymetrów.
- Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała za łzami w oczach.


~*~

Hejka. Przepraszam,że wcześniej nie wstawiłam tej notki, ale net mi nie chodzi od tygodnia. Dzisiaj udało mi się wejść i wstawiłam. Dzięki za wejście ;)

Zakochana ;*

31.

Niechętnie otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po swoim pokoju i zakryłam kołdrą twarz. Byłam zmęczona. Bardzo zmęczona. Miałam zamiar spać do końca swojego życia. Już prawie zasypiałam kiedy poczułam jak czyjeś dłonie chwytają za skrawek kołdry tuz przy mojej głowie. Mruknęłam, zła, a wtedy ta osoba zdarła pościel ze mnie. Zobaczyłam jak na moim łóżku siedzi Minato z głupim uśmieszkiem. Miał na sobie spodnie i rozpiętą koszulę. Spojrzałam na niego wściekła i mruknęłam coś pod nosem, ale nie wiedziałam co. Ukryłam twarz w poduszce. Słyszałam jak Minato wzdycha. Zrobiła mi się chłodno. No cóż leżałam w krótkich spodenkach i jakiejś zniszczonej bluzce na ramiączka. Wczoraj nie chciało mi się szukać jakiejś normalnej piżamy, więc założyłam to. Skąd miałam wiedzieć, że Minato przyjdzie i zrzuci ze mnie kołdrę. Zadrżałam lekko, a potem poczułam ciepłe dłonie na swoich udach. Nie ruszyłam się, chociaż korciło mnie żeby mu przywalić. Miałam zły humor. Minato przesuną swoje dłonie na moje plecy i nachylił się nade mną. Czułam na karku jego ciepły oddech. Nie ruszyłam się, bo wiedziałam, że próbuje mnie sprowokować. Pocałowałam mnie delikatnie w szyję. Jego pocałunki z każdym niosły rozkosz. Nie wiem dlaczego, ale tylko Minato tak na mnie działał. W Wirze miałam kilku chłopaków, ale oni zawsze mi się nudzili. A przy Minato czuję jakbym odkrywała świat. To było bardzo dziwne uczucie. Gdy tylko mnie pocałował wiedziałam, że mogę dla niego zrobić wszystko. Odwróciłam się na plecy. Teraz dokładnie widziałam jego twarz. Uśmiechną się do mnie. Zmiękłam. Wpatrywałam się w te jego błękitne oczy. Nachylił się nade mną i wpił w moje usta. Odpowiedziałam na jego pocałunek i go pogłębiłam. Dłonie trzymał na mojej tali. Westchnęłam.
- Usiądź. - powiedziałam.
Zrobił to co mu powiedziałam. Umieściłam się na jego nogach. Delikatnie zsunęłam z niego koszulę. Sięgnęłam do jego spodni, ale spojrzałam mu w oczy. Spoglądał na mnie tak, jakby mówił "Zrobisz co zechcesz. " Cofnęłam dłonie i zamiast tego zrzuciłam z siebie bluzkę. Miałam na sobie czarny, sportowy stanik. Nie miał drutów to wygodnie mi się spało. Minato patrzył zły na mnie z błyskiem w oczach, ale się nie poruszył. Złapałam jego dłonie i położyłam na swojej tali. Moje skóra zadrżała pod jego dotykiem. Uśmiechnęłam się delikatnie i błądziłam dłońmi po jego umięśnionym torsie. Siedział niewzruszony, ale wiedziałam, żer w głębi duszy się niecierpliwi. Nie chciał chyba mnie speszyć, bo cierpliwie czekał na mój ruch. Spojrzałam mu w oczy. Naparłam na niego tak, ze znajdował sie pode mną. Jego dłonie nie ruszały się z mojego ciała. Delikatnie pocałowałam go w czoło, potem w skroś, policzek i usta. To było wspaniałe uczucie. Uśmiechnęłam się i pogłębiłam pocałunek. Nagle gdzieś z daleka usłyszałam słowa Minato :
- Kushina !!! Wstawaj. Wychodzimy do miasta.
Zamrugałam. Leżałam na łóżku. Tyle, że sama. Minato nie było przy mnie, tylko dobijał się do drzwi mojego pokoju. Zrzuciłam z siebie kołdrę i skierowałam się w stronę drzwi pokoju. Więc to był sen. Kto by pomyślał? Był tak rzeczywisty. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Minato. Miał na sobie czarne kimono.
- No mała. Zbieraj się. Dzisiaj idziemy na Festiwal Kwitnącej Wiśni*. - powiedział podając mi kimono. Weszłam do pokoju. Zabrałam ze sobą bieliznę i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wytarłam się dokładnie. Wsunęłam na ramiona delikatny, jedwabny materiał. Kimono było czerwone w różowe kwiaty Sakury. Dokładnie przylegało do mojego ciała. Włosy rozczesałam i związałam w koka. Włożyłam między włosy dwie szpilki do włosów. Na końcu każdej zwisały złote ozdoby. Usta delikatnie pomalowałam błyszczykiem. Na stopy wsunęłam sandały. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu. Gdy tylko zeszłam Minato wstał z kanapy. Podszedł do mnie i złapał w pasie całując w policzek. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego.
- To co. Idziemy ?
- Jasne.
Wyszliśmy z domu. Minato oplatał mnie jedną dłonią w pasie i cieszyłam się z tej bliskości. Chodziliśmy zaludnionymi uliczkami. Wszędzie było pełno straganów. Minato kupił coś w jakimś sklepie, a potem zaczął prowadzić mnie w stronę parku. Wokoło było wiele osób, które siedziały na kocach i rozmawiały z przyjaciółmi. Minato pociągnął mnie w stronę wolnego koca, znajdującego się pod drzewem wiśni. Płatki przepięknie rozkwitały na każdej gałązce. Usiedliśmy opierając się o pień. Minato wyciągną i położył przed nami agemono* . Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w jego ramię.
- Dziś jest przepiękny dzień. - mruknęłam i pocałowałam go w policzek.
- Bardzo piękny - odparł i wpił się w moje usta.
Uśmiechnęłam się delikatnie i z pasją oddawałam każdy pocałunek. Po kilku minutach oderwałam się od niego, a kiedy on nachylił się nade mną, to położyłam mu swoją dłoń na ustach. Cieszyłam się jak małe dziecko z jego naburmuszonej buźki.
Zjedliśmy i reszta dnia zleciała nam na pogawędkach. Przy Minato czułam się bezpieczna i rozumiana. Za każdym razem kiedy na niego spojrzałam czułam jak serce przyspiesza swoje tempo. Oblewałam się rumieńcem za każdy jego komplement, dotyk, czy pocałunek. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale też nie chciałam, żeby to znikło. To uczucie było dla mnie całkiem nowe. Chciałam dowiedzieć się czego dotyczy, lecz nie mogłam temu podołać. Miałam dziwne wrażenie, że jestem dzieckiem, które dopiero poznaje świat. O zachodzie słońca Minato wstał i wyciągną w moim kierunku dłoń. Przyjęłam pomoc z wielkim uśmiechem.
- A teraz gdzie? - zapytałam.
- Zobaczysz. - uśmiechną się uwodzicielsko, przez co przewróciłam oczami.
- Dobrze wiesz, że jestem niecierpliwa. - mruknęłam.
- Tak wiem. - pocałował mnie w policzek i objął w pasie prowadząc za wioskę.- Musisz wytrzymać.
Warknęłam zła. Nie lubię niespodzianek i on o tym bardzo dobrze wiedział. Droczył się ze mną. Po dłuższej drodze zakrył mi dłonią oczy i zaczął gdzieś prowadzić. Po chwili stanęliśmy, a Minato odsłonił mnie oczy i szepną do ucha, stojąc za mną:
- I co ty na to, panno niecierpliwa? - zapytał.
Uśmiechnęłam się szeroko i odwracając się, spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Warto było.
Staliśmy na pięknej polance pełnej fioletowych kwiatków. Zachód słońca odbijał się od tafli wielkiego jeziorka. Odeszłam od niego kawałek i zaczęłam się rozglądać, bo po chwili poczułam na sobie ciepłe dłonie, które zsunęły ze mnie materiał kimona. Stałam w samej bieliźnie odwrócona do niego tyłem. Wyciągnął szpilki z moich włosów co spowodowało, ze rozsypały się po moich plecach. Złapał mnie w pasie i podniósł do góry. Nawet nie wiedząc skąd, po prostu pobiegł w stronę jeziorka trzymając mnie, tak, że nie mogłam mu uciec. Bez żadnego komunikatu wskoczył ze mną do jeziorka. Woda była dość chłodna, ale to mi nie przeszkadzała. Powoli wynurzyłam się i zobaczyłam Minato, który stał w samych bokserkach. Założył ręce i spoglądał na mnie, dumny ze swojego czynu. Krople wody spływające z jego ciała, mieniły się różnymi kolorami, przez słońce. Wstałam powoli. Woda sięgała mi powyżej pasa. Podeszłam powoli do niego i wtedy poczułam ból. Syknęłam i złapałam się za głowę. Minato od razu znalazł sie przy mnie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Ale jedno było pewne. Musiałam uciekać.


~*~

Hejka. Przepraszam bardzo za tak długą nieobecność. Naszła mnie nowa wena i postaram się to naprawić. Przestaje juz nudzić i mam wielką nadzieję, ze nie macie mi tego za złe.
Przepraszam za błędy ;D
* połowa marca (południowa Japonia) - koniec kwietnia (północna Japonia) Festiwal Kwiatów - tradycyjne oglądanie kwiatów japońskiej wiśni (hanami). Bardziej znany jako Festiwal Kwitnących Wiśni. Z tej okazji w całej Japonii organizuje się pikniki i przyjęcia, podczas których podziwia się kwitnące wiśnie - Sakura.
* agemono – dania smażone lub frytowane w głębokim oleju, np. tempura]


Zakochana ;*