niedziela, 21 lipca 2013

32.

Minął tydzień. Minato wrócił do pracy, a ja…. Z każdym dniem coraz bardziej wariowałam. Chciałam uciec. Zostawić ich wszystkich. Chciałam ich chronić. Bałam się. Nie mogłam tego zrobić. Zbyt wiele mnie z nimi wszystkimi łączyło, by teraz to porzucić. Ale chciałam też ich chronić.
Z każdym dniem odsuwałam się od ukochanego. Kłóciliśmy się. Nie mogliśmy znaleźć dawnego języka. Płakałam. Co noc. W ogóle  nie sypiałam. Siedziałam na parapecie swojego okna. Przytulałam do piersi poduszkę. Spoglądałam w niebo i płakałam. Za wszystko. Cierpiałam coraz bardziej z każdym dniem.  Czułam się tak jakbym znowu traciła wioskę. Byłam bezsilna. Miałam już dawno uciec. Porzucić wszystko co mnie łączy z tą wioską, ale… nie mogłam. Za bardzo kochałam ich wszystkich. A zwłaszcza Minato.
Minato. Tęskniłam za jego ciepłym głosem, za delikatnymi dotykami, za wspaniałymi pocałunkami. Tęskniłam za nim całym.  
Kolejna słona łza tej nocy spłynęłam po moim policzku. Pełnia księżyca oświetlała cały mój pokój.  Siedem dni i nocy nie spałam. Jednak nie byłam zmęczona. Czas bardzo powolutku mi płyną.  Otarłam twarz. Słyszałam oddech Minato. Spał. Nie wiedząc dlaczego wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę jego drzwi, jednak nie otworzyłam ich. Oparłam się o nie plecami i zjechałam w dół. Przymknęłam oczy. Słyszałam jego miarowy oddech. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Już nic nie będzie tak jak dawniej.  – mruknęłam.
Wstała i udałam się z powrotem do swojego pokoju. Mijały sekundy, minuty  i godziny.  Słońce leniwie ukazywało się na horyzoncie. Siedziałam na parapecie i wsłuchiwałam się w odgłosy za oknem. Czasami dochodziły do mnie trzaski z kuchni i głośne przekleństwa Minato. Westchnęłam. Wstałam i ruszyłam w stronę pomieszczenia, z którego dochodziły różne odgłosy.  Wstawiłam sobie wodę w czajniku i podeszłam do okna. Uchyliłam je lekko i usiadłam na parapecie.
- Co się z tobą dzieje? – usłyszałam głos Minato.
Nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak głośno wstaje z krzesła. Podszedł do mnie, złapał za ramię i przystawił do ściany. Spuściłam głowę. Nie chciałam by patrzył w moje oczy.
- Patrz na mnie jak do ciebie mówię!!! – krzykną potrząsając mnie.
Nie odpowiedziałam. Z ledwością hamowałam łzy.
- Kushina, co się z tobą, do cholery, dzieje ?!?!
- Nic- burknęłam.
- Jak to nic ?!?!
- No nic.
- O rany. Z tobą to już się nawet dogadać nie można.
- To idź gdzieś indziej sobie pogadaj.
- A co myślisz, że tak nie zrobię?!?!
- Idź. Droga wolna!!!!
Krzycząc to odważyłam się spojrzeć w jego oczy. To co w nich zobaczyłam. To takie okropne uczucie. Kochasz osobę ponad swoje życie. Nagle zdarza się coś, co może zadecydować o jej życiu, a ty nie możesz jej tego powiedzieć. Jedyne co ci pozostaje to odejść od tej osoby, tylko po to by ją chronić. Potem gdy spoglądasz w jej oczy widzisz cierpienie. Cierpienie, niezrozumienie i nienawiść.
Cała moja odwaga ulotniła się jak z pękniętego balonika powietrze. Patrzyłam w jego oczy z trwogą. Nie poznawałam go.
- I pójdę. – powiedział ciszej.
Puścił moje ramiona i zniknął. Westchnęłam. Nie potrafię tak żyć. Mam dość. Wypiłam ciepłą herbatę i poszłam wziąć prysznic. Krople lodowatej wody ochładzały moje rozpalone ciało. Tęsknię. Tylko tyle. Czy to tak trudno zrozumieć, że dziewiętnastoletnia dziewczyna tęskni  za miłością? Chyba tak.
Ubrałam na siebie czarne spodenki i pomarańczową koszulkę na ramiączkach. Na czole zawiązałam opaskę wioski liścia. W pokoju wpakowałam do małego plecaka wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.  Posprzątałam w pokoiku, w którym do teraz mieszkałam. Rozejrzałam się wokoło, by wszystko dobrze zapamiętać. Wyskoczyłam przez okno i szłam powolutku ulicami. Wszyscy ludzie uśmiechali się do mnie życzliwie, a ja nie potrafiłam na to odpowiedzieć. W końcu dotarłam na pole treningowe koło jeziorka. Zatrzymałam się i spojrzałam w swoje odbicie.
 ***

Przepraszałem Sarutobiego, za to co zrobiłem, ale tak jak mówiłem mu, nie jestem na to gotowy.
- Więc prosisz mnie o to bym wrócił na stanowisko Hokage? – zapytał.
- Tak. Jestem jeszcze za młody na to  stanowisko. Przepraszam, ze tak nagle, ale po prostu…
- Rozumiem. – odparł z uśmiechem. – Możesz być spokojny. Zaopiekuje się  tym fotelem, a kiedy będziesz gotowy to ci go oddam.
- Jeszcze raz dziękuje i przepraszam.
- Nie ma takiej potrzeby.
Skłoniłem się i wyszedłem. Skierowałem swe kroki w stronę jeziorka. Musiałem pomyśleć, a zwłaszcza nad zachowaniem Kushiny. Przez ostatni tydzień stała się jakaś dziwna. Odsunęła się ode mnie. Zamknęła w sobie. Nie śpi całymi nocami tylko przesiaduje na parapecie. Nie raz ją już widziałem. Nic nie je, nic nie mówi. Cierpię. Pierwszy raz tak bardzo przywiązałem się do kobiety, a ona po prostu mnie odtrąca.  Wiem, ze Kushina to ta jedyna. Ona działa na Mie w dziwny sposób i to mi się podoba. Kocham ją i nie chcę jej stracić.
Dochodziłem już do jeziorka nad którym zauważyłem Kushinę. Wszystko było by OK., gdyby nie plecak. Stała do mnie tyłem i wpatrywała się w taflę wody.
- Kushina – szepnąłem.
Odwróciła się jak oparzona i spojrzała na mnie. Dopiero teraz dostrzegłem łzy na jej policzkach, które mieniły się w promieniach słońca. Na jej widok serce mi się ścisnęło. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę, ale ona cofnęła się, chociaż i tak nie miała gdzie.
- nie zbliżaj się do mnie. – powiedziała.
- Kushina…
- Nie podchodź!!!!! – krzyknęła a z jej oczu wyleciało więcej łez.
- Wróćmy do domu. Porozmawiamy.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Co ty mówisz?
- odchodzę.
Jej słowa podziałały ma mnie jak kubeł zimnej wody.
- Jak… jak to … odchodzisz????
 ***
Nie mogłam już dłużej przed nim tego ukrywać. Chociaż i tak nie powiedziałam mu prawdy.
- Jak… jak to … odchodzisz???? – zapytał.
- To nie jest moje miejsce.
-Jak to nie ?!?! To twój dom !!! – krzykną. W jego oczach ujrzałam łzy.
- Minato…. – coraz bardziej płakałam. To bolało.
- Proszę… Zostań … - mówił i sam zaczął płakać.
Nie mogłam na to patrzeć. To było okropne uczucie. Doprowadziłam do łez osobę, którą kocham.
- Nie mogę….
- Proszę… Nie możesz mnie zostawić… - łkał patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Nie mogę… Ja… Nie mogę…
- Czego??? Wytłumacz mi to…
- To nie jest takie proste…
- Kushina !!!!!
-  Dlaczego odchodzisz ????
- Błagam, zrozum…
- Nie… Nie chcę tego rozumieć…..
- To nie jest takie proste !!!!! Ja… Ja …. Nienawidzę cię !!!!!!!
 Te dwa słowa padły wypowiedziane z moich ust. To było potworne. Patrzałam jak Minato spogląda na mnie z niedowierzaniem.
- Nienawidzę cię. Daj mi święty spokój.
- To po co ty to wszystko robiłaś???
- To była przykrywka.
- Tylko przykrywka??
- Tak.
- Chcesz powiedzieć, że przez te wszystkie lata nas wykorzystałaś?
- Nie ma po co kłamać. To chyba oczywiste. Jesteście tacy przewidywalni, tacy głupi… To była po prostu miła zabawa.
Powiedziałam te słowa niby z jadem, ale nie byłam pewna. To był jedyny sposób, żeby ich ochronić. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, pozostawiając po sobie opaskę. Płakałam całą drogę. Nie wiedziałam , co mam ze sobą dalej zrobić. Postanowiłam, ze po pierwsze: opuszczę kraj; po drugie: zmieniam nazwisko; po trzecie: nigdy nie byłam w Konoha.
3 lata później.
Tak ja postanowiłam, opuściłam kraj Ognia. Podróżowałam po kraju Ziemi i Wody. Aktualnie jestem w wiosce Wodospadu w kraju Wody. Nazywam się Shiro Yuki ( biały śnieg ). Od trzech lat nie spotkałam nikogo z Konohy. Zajęłam się czymś bardziej kreatywnym. Trenowałam całymi dniami, a czasem i nocami, a poza tym… Poza tym jestem mordercą. Zabijam wszystkich przestępców, za co wioski są mi wdzięczne. Jeszcze żaden shinobi, którego spotkałam, nie chciał mnie zabić, ani pojmać. Byłam znana pod nazwą Krwawa Pani. Zakładałam czarne rybaczki, czarną, siatkowaną koszulkę na krótki rękawek, a na to czarne bolerko. Na dłoniach i stopach miałam bandaże. Długie włosy związywałam w wysokiego kucyka. Twarz skrywałam pod czarną maską z różnymi znakami. U lewego boku miałam swoją rodzinną katanę, a w prawego dwa ostrza Shiran. Nikt jeszcze nie widział mojej twarzy, ale wiedziałam, że ludzie opowiadają o mnie różne bajki. Uwielbiałam Kryć się w cieniu drzew i słuchać opowieści matek, które kierowały swe słowa do małych dzieci.
Miałam zaufanego „dostarczyciela” i zawsze wiedziałam co się dzieje w Konoha. Wypytywałam go zawsze o Minato, Rin i całą wioskę. W zamian dawałam mu pieniądze. Miałam ich dużo, bo każda wioska była mi wdzięczna za pomoc. Nie lubiłam zabijać, ale nie miałam czym zająć myśli, więc stało się to taką moją pracą.
Szłam właśnie w kierunku małej polanki w lesie na spotkanie dostarczyciela. Z daleka ujrzałam jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Szerokie ramiona, wysoki. Miał czarne włosy i szare oczy. Zawsze na twarzy utrzymywał głupi uśmieszek.
- Witaj, krwawa Pani – skłonił mi się lekko. – Mam złe wieści. Konoha ma za tydzień wojnę z wioską Dźwięku. Trzeci starał się o pokój, ale nic z tego nie wyszło. Namikaze ma iść na front wraz ze swoją drużyną. Idą na pierwszy ogień.
Znowu poczułam ten ból w sercu. Minato i wojna. To nie wróży niczego dobrego. Rzuciłam mu woreczek , w którym było 30 000 jenów i znikłam. Muszę się jak najszybciej dostać do Konohy. Mam tydzień. Obym zdążyła.

 ***
Nigdy o niej nie zapomniałem. Czułem straszną pustkę w sercu. Została blizna. Moje życie stało się powolne i bez znaczenia. Wiedziałem, ze nie mogę się załamać tak jak Rin. Popadła w histerię. Cały czas powtarzała, ze to niemożliwe, że Kushina by tego nie zrobiła. Ja też nie mogę w to uwierzyć, ale stało się. Odeszła. Przez te trzy lata Sarutobi sprawował władzę i chyba to się nie zmieni jak na razie. Szykujemy się do wojny. Wioska Dźwięku dowiedziała się, że nasza wioska posiada zakazany zwój i chce go mieć.  Staliśmy wszyscy przed murami wioski. Ja, Rin, Obito, Kakashi, Sarutobi i wszyscy shinobi naszej wioski. Kobiety i dzieci są w schronach. Wystarczy żebyśmy obronili naszą wioskę. Obym dał radę. Nie mogę zawieść drugi raz. Nie po tym co przecierpiałem.
 ***

Siedziałam na drzewie i przyglądałam się wiosce. Praktycznie nic się nie zmieniła. Prócz mieszkańców. Widziałam Minato. Stał się prawdziwym mężczyzną. No w końcu ma dwadzieścia trzy lata. Rin. Wysoka, smukła i piękna dziewiętnastolatka. Zmieniła się…, tak jak chłopcy. Uśmiechnęłam się pod maską, pierwszy raz od trzech lat.  Nagle wyczułam złą chakrę. Stanęłam na równych nogach i czekałam na dalszy rozwój.
Niezliczone wojska wioski dźwięku prezentowały się niebywale. Ich Kage staną bardzo blisko Hokage.
- Słyszeliście może o Krwawej Pani? – zapytał ten zły.
- Coś obiło mi się o uszy. – mrukną Sarutobi.
- Zabija przestępców, pomaga biednym, ratuje rannych i bezbronnych. Ale wam nie pomorze.
- Skąd możesz to wiedzieć !!!!! – krzyknęłam i uwolniłam swoją chakrę.
Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Kage wioski Dźwięku miał na początku zdziwioną miną, ale zaraz mu przeszło.
- No proszę. Kogo tu przywiało. Myślałem, że jesteś w kraju Wody.
- Byłam, ale znudził mi się. – odparłam spokojnie. Wyczułam, że chce skorzystać z sytuacji. Wyciągną kunai i skierował go w stronę Sarutobiego. Zareagowałam błyskawicznie. Znalazłam się pomiędzy nimi zanim Tyn zdążył się odwrócić i zatrzymałam cios.
- Nie ładnie z twojej strony. – mruknęłam jak mama.
- Haha… No proszę. Raz mnie nie pokonałaś i to się stanie raz jeszcze.
- Skąd ta pewność???
- Po prostu to wiem…
Wyciągnęłam katanę i zmierzyłam go wzrokiem spod maski.
- Myślisz, że się ciebie boję. Jesteś małą dziewczynką.
- Kto ci każe się mnie bać?
- Nie żartuj, kotku.
- Jesteś śmieciem….
-  Ale za to jakiem wspaniałym.
- Głowa mnie boli – mruknęłam zła.
- Gotowa?
- Zawsze i wszędzie.
- Będziesz cierpiała.
- Nie mogę cierpieć bardziej niż przez całe moje życie – mruknęła. – Jak mówiłam, jesteś śmieciem.
Zaśmiał się głupio. Złapałam drugą dłonią za rękojeść i ruszyłam w jego kierunku. Skoczyłam w górę kiedy on chciał mnie po prostu przecięć. Stanęłam na ostrzu jego katany i zamachnęłam się swoją. Wyszarpał miecz spod moich stóp i odskoczył. Zaśmiałam się głośno co go jeszcze bardziej wkurzyło. Zaczął coraz szybciej zamachiwać się na mnie bronią. Unikałam jego ataków i głośno się śmiałam. W końcu znudziło mi się to i po prostu przecięłam go na  pół. Skierowałam się w stronę jego wojowników, ale nikogo tam już nie było. Odwróciłam się w stronę Konohy. Skłoniłam się lekko Kage i powolutku zmierzałam w stronę lasu. Niestety daleko nie zaszłam, bo zobaczyłam Rin, która stanęła mi na drodze. Zatrzymałam się dopiero kiedy dzieliłam nas kilka centymetrów.
- Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała za łzami w oczach.


~*~

Hejka. Przepraszam,że wcześniej nie wstawiłam tej notki, ale net mi nie chodzi od tygodnia. Dzisiaj udało mi się wejść i wstawiłam. Dzięki za wejście ;)

Zakochana ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz