niedziela, 4 października 2015

43.

Stawiając przed mężczyzną kubek, powiedziałam, że nie doszło do żadnych rękoczynów. On natomiast z głupkowatym uśmieszkiem zaczął gadać coś o "tych uniesieniach młodych". Cokolwiek miał na myśli. Pogadaliśmy sobie na spokojnie. Przygotowałam śniadanie i podałam mu kolejną herbatę. Minato nadal nie wstawał, a Jiraya wytłumaczył mi, że ma dzień wolny. Jakoś udało mu się załagodzić stosunki z Krajem Ziemi, ale jak na razie nic nie jest pewne.
Plotowaliśmy przez jakieś trzy godziny. Minato zszedł na dół w samych bokserkach, z rozczochranymi włosami i trąc oczy. Wyglądał jakby się nie wyspał. A jaki zdziwiony był, jak zobaczył mnie i Jirayę w kuchni przy stole z kubkami w dłoniach, przy gorącym temacie, a mianowicie : jaka powinna być idealna pani domu? Stał w progu, z dłonią jeszcze na wysokości twarzy i z lekko nieprzytomnym spojrzeniem. Pewnie zastanawiał się, czy przypadkiem nadal nie śpi. Na przemian otwierał i zamykał usta. Z szerokim uśmiechem podeszłam i usadowiłam go na wolnym miejscu, chwilę później stało przed nim śniadanie. Jadł w milczeniu przysłuchując się naszej rozmowie.
- Co ci z kobiety, która umie sprzątać, ale nie umie gotować. Kobieta, która nie umie gotować, to nie-kobieta - stwierdził dobitnie Jiraya.
- Zawsze można nauczyć się gotować. Mężczyźni przecież też gotują.
- Tak, ale jak miło dostać cieplutki obiadek od kochającej dziewczyny zaraz po powrocie z misji.
- Nie wiem jak to jest, ale naprawdę miło jest czekać na kogoś z obiadem...
- Zwłaszcza jak się kocha tą osobę.
- Hmmm... - wzięłam kolejny łyk gorącej herbaty.- Coś w tym jest...
- Co, nie..? Więc jak mnie tak kochasz możesz mi codziennie gotować - Jiraya oparł podbródek na dłoni.
- A kto powiedział, że o ciebie chodzi - wtrącił się Minato.
- No, a o kogo innego - sannin uniósł brew. - Chyba nie o ciebie.
Minato nadął policzki i spojrzał w moją stronę. Zaśmiałam się i ucałowałam go w czoło, czochrając przy tym jego czuprynę.
- A na kogo innego miałabym czekać? - zapytałam.- Chyba nie na twojego zboczonego mistrza.
-Słyszałem...- powiedział Jiraya.
-Och.. naprawdę?- Minato całkowicie zignorował mistrza. Wstał z krzesła i przeczesał dłonią moje włosy. - Więc zawsze czekasz tylko na mnie?
- Tylko na ciebie - uśmiechnęłam się.
- Ja też tu jestem...
- Więc te pyszne obiadki...?
- Są dla ciebie - zaśmiałam się, nasze usta już prawie się stykały.
- Wiesz, ja też je czasami jem... - oparł policzek na dłoni i zaczął się przyglądać.
- A reszta? - zapytał.
- Jaka reszta?
- No wiesz... - uśmiechnął się i położył dłoń na moim pasie, unosząc przy tym wymownie jedną brew.
- Co wiem? - chyba już się wybudził.
- Ja wiem... - powiedział Jiraya. - Ej, słyszycie...
- Cała reszta... - przejechał dłonią z mojego pasa na pośladek. - Cała ty??
- Cała ja? - przysunęłam usta do jego ucha. - Oj, nie bądź taki... Przecież wiesz do kogo należę - przygryzłam płatek jego ucha.
-Ekhem... - chrząknął głośno Jiraya.
- O, mistrzu, co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Minato.
- A nic, tak sobie żyję - westchnął zrezygnowany.
- Wybacz - uśmiechnęłam się przepraszająco.
Zebrałam brudne naczynia i wzięłam się do zmywania, w tym czasie moi chłopcy poszli do salonu. Kiedy skończyłam poszłam do nich. Minato zdążył już się ubrać. Sprzeczali się o coś mało ważnego. Nie chciałam za bardzo wsłuchiwać się w sprośne docinki Jirayi więc po prostu ich ignorowałam.  Gadali dość długo, a ja za to przeczytałam do końca książkę, którą zaczęłam bardzo dawno temu.  Popołudnie minęło szybko. Jiraya nie chciał zostać na obiedzie. Żegnał się ze mną jakby miał widzieć mnie ostatni raz. Wycałował mnie, ale pomacać się nie dałam.
- Pilnuj go, piękna - uśmiechnął się.
- Jasne - pomachałam mu zanim zniknął mi z oczu.
Zaraz poczułam dłonie na pasie i ciepły oddech przy uchu.
-To na czym stanęło? - mruknął cichutko.
- Obiad - wyrwałam nu się i pognałam do kuchni.
- Może poczekać.
- Nie, nie może.
Skwasił się, ale grzecznie nalał wody do garnka, który mu podałam. Wspólne robienie obiadu było wspaniałą zabawą. Minato dawał mi do spróbowania różnych kombinacji, niektóre były naprawdę okropne, i coś mi się zdaje że świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Cali umorusani w końcu skończyliśmy. Zjedliśmy, Minato pozmywał i poszliśmy na spacer. Dzień jak z bajki.
***
-Nie możesz tego zrobić - krzyknął Akashi. 
Jego głos rozniósł się echem po wszystkich korytarzach podziemia. Cichy szmer objaśnił mu ilu znajdowało się wokół niego.
- Oczywiście że mogę - cichy i spokojny głos uciszył szmery.
- Proszę, nie - Aka opadł na kolana.
- Zapominasz się chłopcze. Ja zawsze dostaję wszystko - głośny śmiech wdarł się chłopakowi do głowy. - Niezależnie od tego co to jest. Niezależnie od tego co trzeba poświęcić.
- Ale ty chcesz zniszczyć cały świat! - krzyknął zrozpaczony.
- Dość! Nie zapominaj się! Pamiętaj, co mi zawdzięczasz!
- Tak, Panie - chłopak spuścił głowę z pokorą.
Ból rozrywał mu serce. Ale czy on je jeszcze miał? Chyba tak. Ponieważ odczuwał duże pragnienie uratowania jej. Chciał jej pomóc. Ale czy był w stanie? Czy on możne to zrobić?
Zbyt dużo wątpliwości.
- Wybacz mi... - samotna łza spłynęła po policzku, jeszcze zanim oczy zastygły w nienawiści do wszystkiego co żyje.

~*~

WOW... Cześć wszystkim... Ta nieobecność był naaaprawdę duża, nie zaprzeczę. Nie będę się tłumaczyła, bo szkoda waszych nerwów. Nie wiem kiedy napiszę następna notkę, ale postaram się żeby nie trwało to tak długo.

Basiu, dziękuję ci kochana. Myślałam, ze już wszyscy porzucili mojego bloga, ale ty nadal komentowałaś. Naprawdę jestem ci wdzięczna. Aż miło się na sercu robi kiedy widzisz że po ponad rocznej przerwie ktoś chce nadal czytać to co piszesz,

Dziękuję wszystkim
za to że po prostu jesteście.
Yuu...


piątek, 25 lipca 2014

42.

Obudziłam się o dziwo wcześnie. Miałam bardzo przyjemny i spokojny sen. No, ale co się dziwić. Pobudka była jeszcze lepsza :D Leżałam na Minato, dosłownie, a on przytulał mnie do siebie. Dawno nie czułam takiego ciepła. Brakowało mi tego. Budzić się u jego boku, przyglądać się tej twarzy, czuć jego bliskość. Najlepsze co może w życiu trafić.  Byłam szczęśliwa, pierwszy raz od kilku dni.
  Pogładziłam go po policzku, odgarnęłam włosy z czoła, gdzie chwile potem złożyłam gorący pocałunek. W zamian ujrzałam piękny uśmiech. Nie uraczył mnie jednak spojrzeniem. Ucałowałam go w skroń, potem w policzek, brodę, a potem w szyję. Omijałam jego usta, może dlatego znikł z nich uśmiech, a brwi ściągnęły się do środka. Następnie obojczyk, tors (chyba cztery razy), brzuch. Gwałtownym ruchem podciągnął mnie do góry i pocałował mnie żarliwie. Dłonie wplątał w moje włosy.Przywarłam do niego bez oporu. Nie spodobał mi się tylko jeden, drobny szczegół. Mianowicie czyjś uporczywy wzrok, który dotkliwie wwiercał się w moje plecy.
- Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jesteśmy w szpitalu - Jiraya jak zwykle miał zniewalający sposób na przywitanie.
 Siedział sobie na parapecie i przyglądał się nam z głupim uśmieszkiem. Spojrzałam Minato głęboko w oczy. Uśmiechnął się szeroko i zawinął mnie w kołdrę. Dalej jednak siedziałam na jego brzuchu.
- Coś się stało, sensei? - zapytał rozkładając się na szpitalnym łóżku.
- Czy musiało się coś stać, żebym odwiedził naszą... twoją kochaną Kushinę? - odpowiedział.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego. - To bardzo miłe z twojej strony, Jiraya- san.
- Dla ciebie skarbie Jiraya - puścił mi oczko i przeniósł wzrok na Minato.- Szukali cię wczoraj.
Jednym okiem zerknął na białowłosego.
- Tak się za mną stęsknili?
- Stęsknili może nie, ale wojna cię wzywa Hokage.
Minato raptownie się podniósł. Sama ledwo dowierzałam jego słowom. " Wojna " Nagle wszystko przeleciało mi przed oczami : krzyki, stosy martwych ciał, krew plamiąca ręce. Śmierć.  Spuściłam głowę i wplątałam ręce we włosy. To niemożliwe.
- Żartujesz, prawda? - zapytał niepewnie Minato.
- Chciałbym. Kraj ziemi pragnie mieć w posiadaniu Kyuubiego.
Znowu. Dlaczego mnie. Dlaczego mnie to spotyka.  Znowu. Ile razy jeszcze będę musiała przez to przechodzić. Ile jeszcze osób będzie musiało poświęcić swoje życia? Ile wiosek zniknie kiedy pojmą, że jest to bezsensowna walka? Nie chcę znowu przez to przechodzić.
Każdy mięsień był napięty. "Wojna". Serce biło we własnym rytmie. "Śmierć". Krople potu znaczyły ślad na skroniach. " Zniszczenie".
- Muszę odejść - szepnęłam.
Minato spojrzał na mnie katem oka.  Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie, bo potrząsnął mnie za ramiona i zaczął coś mówić, jednak nie byłam w stanie go zrozumieć. W głowie miałam wydarzenie sprzed kilku lat.
Dotyk ciepłych ust na policzku przywrócił mi jasność umysłu. Dopiero teraz dostrzegłam zatroskane oczu Minato.
- Nie pozwolę im cię skrzywdzić - powiedział.
- Zatroszcz się o wioskę, nie o mnie - odpowiedziałam. - Potrafię o siebie zadbać, nie musisz się martwić.
- Przez to boję się jeszcze bardziej. Nie myślisz o czymś głupim, prawda?
- Ja? Skądże znowu - uśmiechnęłam się do niego.
Mogłam się tego spodziewać. Tak łatwo nie da się oszukać. To chyba jedna z rzeczy, którą w nim pokochałam. Potrafi przewidzieć moje ruchy, zachowanie. W niektórych sprawach myśli podobnie albo potrafi mnie zrozumieć patrząc mi w oczy.
- Mówiłam już, że cię kocham.
Czyste stwierdzenie, nie pytanie, a sprawiło, że Minato zdziwiony uniósł jedną brew. Domyśla się, ze coś kombinuję.
- Mogłabyś mówić to całymi dniami, a nigdy by mi się nie znudziło - oparł czoło o moje.- Kushina, obiecuję, że obronię wioskę i ciebie, dlatego....
- Wiem.
Łatwiej powiedzieć, ciężej zrobić. Wierzę mu, ale i tak się boję.
- Ja nie chcę, aby wojna wybuchła z mojej winy - zaczęłam dość cicho, ale wiedziałam, że mnie usłyszy ( w końcu nasze czoła się stykały, nie?)
- To nie z twojej winy. Nikt cię nie będzie o to osądzał.
- Minato, boję się - spojrzałam mu  w oczy zalewając policzki łzami . - Nie chcę znów tego przeżywać. Nie mogę.
Przytulił mnie do siebie. Lekko głaskał mnie po włosach i nucił jakąś melodię. Wiedziałam, że Jiraya się nam przygląda, ale nie mogłam tego trzymać w sobie. Zresztą, mimo wszystko, Jiraya był jedną z osób, którym ufałam we wszystkim, a było ich niewiele. Tak na prawdę to miałam Minato, Rin, Jirayę. Z Tsunade za krótko rozmawiam, ale chyba też mogłabym ją tu dodać. Cztery osoby.  Cztery osoby, które wiele dla mnie znaczą. Chociaż Jirayi wolę tego nie mówić. Lepiej żeby nie wiedział.
Chwilę potem Minato już nie było, ale Jiraya nadal przyglądał się moim nagim plecom, a których zsunął mi się koc.  Jego natarczywe spojrzenie powodowało odrętwienie mojego kręgosłupa.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Chcesz odejść - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy? - siliłam się na spokojny ton.
- Wiesz, że on mówił poważnie. Nie musisz się bać. Minato obroni wioskę.
- Wiem. Wiem, ale...
- Kushina - mruknął siadając za mną na łóżku.- Zaufaj mu.
- Ufam - odwróciłam się do niego zasłaniając przy okazji kocem.- Tylko...
- Boisz się.
Spuściłam głowę, na której chwilę potem wylądowała ręka Jirayi. Uśmiechał się do mnie szeroko.  Drań. Przez niego mam mieszane uczucia.
- Zresztą gdybyś odeszła kto zabawiałby naszego Hokage- mruknął za co oberwał poduszka. - Jestem jego mistrzem już od kilku bitych lat i pierwszy raz widzę jak bardzo zależy mu na jakiejś kobiecie. On na prawdę cię kocha.
- Wiem - szepnęłam do pustego pokoju.
Następnego dnia opuściłam szpital. Niestety mój "jedyny" się nie zjawił. Za to przywitał mnie dziwny uśmiech Jirayi. Czekał przy bramie. Mówił coś, że jego ulubiony uczeń go prosił, dlatego nie mógł odmówić. Opowiadał co mu się przytrafiło podczas jednej misji, ale za cholerę nie chciało mi się go słuchać. W gruncie rzeczy dlatego, że było za gorąco. Miałam dziwne wrażenie, że zaraz się roztopię. Mężczyzna szedł prosto z moimi torbami, a ja wlokłam się za nim ledwo wlokąc nogami. Gdy doszliśmy do domu rzuciłam się do drzwi.  Zostawił mnie samą mówiąc, że ma jakąś ważną sprawę do załatwienia.  I takim oto sposobem zostałam sama. Napiłam się wody, rozpakowałam torby, zjadłam szybki obiad, wykąpałam się i położyłam się na kanapie w salonie. Słońce powoli zachodziło, a ja czułam się dziwnie samotna.
Obudziło mnie lekkie dotknięcie. Ktoś pogładził mnie po policzku. Kiedy otworzyłam oczy ledwo widziałam zarys postaci, ale wiedziałam, ze to Minato. Pachniał słońcem. Uśmiechnęłam się i uniosłam na łokciach.
- Witaj w domu - powiedziałam .
Odpowiedział mi cichy śmiech i całus na policzku. Mruknęłam i pocałowałam do delikatnie w usta. Chyba się tego nie spodziewał, bo poczułam jak jego mięśnie się napinają. Wsunęłam mu dłoń we włosy i przytknęłam czoło do jego czoła (wiem, nie ma sensu). Jego oddech był nie równy, w ogóle się nie ruszał.
- Minato... - szepnęłam.
Naparł na mnie całym ciałem. Pocałował mnie nagle, tak, że straciłam oddech. W tym pocałunku nie było delikatności, tylko tęsknota i pożądanie. Dlaczego? Jęknęłam głośno, gdy zrzucił ze mnie bluzkę. Nie przestawał mnie całować, jego dłonie to wplątywały się w moje włosy, to zahaczały o bandaże na brzuchu. Uniósł mnie do góry i szarpnięciem rozpiął stanik, a raczej go rozwalił.  Warknęłam ostrzegawczo, ale zagłuszył to kolejnym pocałunkiem. Ale podobało mi się to. Tęskniłam za nim. Dlatego zamiast zdjąć z niego koszuli, rozerwałam guziki, urwałam rękaw i jako tako ją z niego zrzuciłam. Poczułam uśmiech na ustach. Sprawnym ruchem rozpięłam jego spodnie i pomagając sobie nogami, zdjęłam je z niego.  Krzyknęłam cicho kiedy za jednym zamachem, pozbył się moich majtek i spodenek. Podniósł się i, pomimo, że nie widziałam jego oczu, poczułam na sobie jego badawczy wzrok.
- Nic mi nie jest - odparłam.
- N pewno? Nic ci nie zrobiłem ? - zapytał z troską w głosie.
W odpowiedzi pociągnęłam go za ramię i ucałowałam w zagłębieniu szyi, by po chwili złączyć nasze języki. Jęknęłam głośno w jego usta, gdy wszedł we mnie bez ostrzeżenia. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach, na pewno zostawiając na nich ślady moich paznokci.  Poruszył się pare razy, bardzo delikatnie, sprawdzając czy nie sprawi mi tym bólu.
- Minato - jęknęłam.
Raz jeszcze mnie pocałował, poruszając się z coraz większą siłą. Oplotłam go nogami w pasie a dłonie wsunęłam w jego włosy. Czując napływ rozkoszy wygięłam się w łuk i pocałowałam go mocno tłumiąc tym nasze jęki.
Opadł obok mnie na wąskiej kanapie. Oddychałam głośno, Minato z resztą też. Splotłam nasze dłonie razem, kiedy poczułam na skroni delikatnego całusa.  Zaśmiałam się cicho gdy wziął mnie na ręce i zaniósł do jego pokoju. Otulił nas szczelnie kołdrą. Zaśmiałam się głośno przesuwając się na jego tors. Ostatnio bardzo dobrze mi się tam sypiało. Poczułam na ciele jego ciepłe dłonie, dzięki czemu zasnęłam bez strachu wsłuchując się w bicie jego serca.
Rano obudziłam się jako pierwsza. Wzięłam szybki prysznic, obrałam się i zbiegłam do kuchni. Musiałam przejsć przez salon, gdzie siedział niezapowiedziany gość.
- Pobiliście się? - zapytał Jiraya unosząc do góry mój rozerwany stanik.

~*~

Hejka. Wiem długo mnie nie było. Bardzo długo. Niby są wakacje a ja prawie wogóle nie wchodze na kompa.
To był mój pierwszy raz jak napisałam scenę łóżkową. Może być? Nie wiem czy jest dobrze czy trzeba coś zmieniać. 

Yuu...

sobota, 7 czerwca 2014

41.

Wielki powrót, odcinek... eto.... tryliard-któryś-tam.

~*~

  Minato wrócił do biura, a ja kolejne dni spędzałam w szpitalu.  Mówił mi abym przestała się zamartwiać, że wszystko będzie dobrze, ale czułam to. Czułam jak coś we mnie pękło, że czegoś  mi brakuje. Nie mogłam już być sobą. 
  Tsunade cały czas upierała się, ze powinnam leżeć w łóżku. Rin zresztą jej wtórowała. Dziewczyna była dla mnie dość dużym wsparciem. Nawet kiedy udawałam, że śpię, cały czas coś mówiła. Przesiadywała ze mną prawie cały dzień, wygląda na to, że Minato jej na to pozwolił.
  Była noc. W całym szpitalu panowała kompletna cisza. Tylko ja nie mogłam spać. Znowu mi się to śniło. Łaziłam sobie po pokoju, od czasu do czasu dziwnie się wyginając. Całe ciało mnie bolało. Mimo iż to sama Tsunade mnie leczyła. Przez otwarte okno wpadało delikatne światło księżyca. Noc była bardzo spokojna. Na razie.
 Cichy szum sprawił, że się zatrzymałam. Wiatr. Poczułam ciepłe ręce oplatające moje ciało od tyłu. Ktoś oparł brodę na mojej głowie i pociągnął nosem.
- Przepraszam - szept był przepełniony bólem.
- Aka....
    To się zbyt mocno miesza, komplikuje. Dlaczego teraz? 
- Wybacz mi, siostrzyczko - przez jego ciało przeszedł dreszcz.
   Moje włosy zalały łzy. Przytulił mnie jeszcze bardziej do siebie i wtedy poczułam kolejny podmuch wiatru.
  W drzwiach pokoju stał Minato. Wyglądał na wkurzonego. Napiął wszystkie mięśnie jakby szykował się do skoku. Nie spuszczał wzroku z mojego brata.
- Odsuń się od niej - warknął.
  Chyba nie usłyszał albo po prosu puścił to mimo uszu. Nie ruszył się nawet na milimetr.
- Słyszysz! Puść...
- Wybacz - szepnął kolejny raz. - Ja nie chciałem..... Naprawdę, nie chciałem, ale on mi kazał....on powiedział, że.... wybacz.....
   Powstrzymałam Minato ruchem ręki, bo zauważyłam jak sięga po kunaia. Poruszyłam się lekko, ale rana zabolała i syknęłam pod nosem. Akashi automatycznie mnie puścił. Odwróciłam się do niego polowi. Stał bardzo blisko. Ręce miał wyciągnięte po moich obu bokach i spoglądał na mnie z niepokojem.  Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Kto? - zapytałam.
   Wyglądał na spłoszonego. Od razu odwrócił wzrok, jednak nie odsunął się i pozwolił się dotknąć. Dopiero teraz byłam wstanie dostrzec grubą bliznę na jego policzku. Delikatnie przesunęłam po niej dłonią.
- Nie mogę.
- Aka, mogę ci pomóc - szepnęłam lekko napierając.
- Nie - odsunął się. - Pilnuj jej dobrze -  to powiedział do Minato.
   Odwrócił się do okna, ale zdążyłam złapać go za nadgarstek.
- On po ciebie przyjdzie - powiedział.
- Kto, Aka? Kto po mnie przyjdzie? Dlaczego?
- Wybacz. Nie mogę - szepnął, ale nie odszedł. Spoglądał na mnie z bólem.
- Al...
- Proszę - powiedział Minato. Wyglądał jakby coś go strasznie niepokoiło. - Kto jej zagraża?
   Mój brat popatrzył na niego, a potem na mnie. Uśmiechnął się współczująco.
- Musi ci być ciężko  -zignorował Minato. - Nie zamykaj się w sobie, akurat teraz najbardziej powinnaś rozmawiać, przebywać w czyjejś obecności. Nie powinnaś być sama. Rozumiem, że utrata dziecka musiała być dla ciebie ciężka, ale.. - przerwał widząc jak zaczynam płakać. - Nie odtrącaj od siebie ludzi. Musisz żyć szczęśliwie.
- Jak! Powiedz mi jak?!- krzyknęłam zalewając się łzami.-  Jak możesz to mówić? Byłeś tam i nawet palcem nie kiwnąłeś aby mi pomóc.
- Nie mogłem. Mam związane ręce. Wybacz mi.
   Pocałował mnie delikatnie w czoło.Stanął na parapecie i popatrzył na księżyc.
- Opiekuj się nią dobrze. Zasłużyła na to, aby być kochaną.
   Po tych słowach zniknął. Płakałam aż do świtu. Minato usiadł na podłodze i mnie do siebie przytulał. Wszystko we mnie pękło, ale muszę przyznać, że potem poczułam się lepiej. Przytulona do klatki piersiowej ukochanego i słuchająca jego bicia serca mogłam się odprężyć.
   Kiedy pierwsze promienie zaczęły wpadać do pokoju pocałował mnie w czubek głowy.
- Przydzielę ci straż - szepnął.
- Nie chcę.
- Kushina. Nie wiem czy on mówił prawdę, ale nie pozwolę aby znów coś ci się stało.
- Nie chcę.
- Kushi...
- Minato, ja nie potrzebuje straży-  spojrzałam na niego twardo. - Ja potrzebuję ciebie.
   Jego spojrzenie jakby zmiękło. Uśmiechnął się delikatnie. Złapał mnie pod brodę i  mocniej uniósł moją głowę. Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze. Przypatrzyłam  oczy, a on naparł na mnie lekko. Jego usta jak zawsze sprawiały wiele przyjemności. Kiedy podniósł mnie na rękach, dłońmi przeczesałam jego włosy.  Posadził mnie na łóżku i już miał się na mnie położyć ( nie wiedziałam jak inaczej to określić) , kiedy nagle przestał mnie całować i nad czymś się zastanawiał. Wyglądał na bardzo skupionego.  Po pewnym czasie znowu przeszedł do pocałunków, ale przewrócił się na plecy i to ja na nim siedziałam. Uśmiechnęłam mu się w usta. " A więc nie chcesz zadawać mi bólu, hę?" pomyślałam o moim poranionym brzuchu. Pogładził moje plecy i zrzucił ze mnie koszulkę. Nie miałam stanika, bo i tak siedzę w szpitalu. Rozpięłam jego koszulę i pogładziłam twardy brzuch. Pocałowałam go w szyję robiąc przy tym słodką malinkę. Przejechałam językiem po zgłębieniu i powróciłam do jego ust. Spletliśmy nasze dłonie razem.  Kiedy Minato złapał za gumkę moich spodni, coś we mnie drgnęło. Przerwałam nagle i spojrzałam na niego na wpół zdziwionym i przestraszonym wzrokiem.
- Innym razem - szepnął i pocałował mnie delikatnie w usta.
    Ułożyłam się na nim wygodnie i wsłuchując się w spokojny rytm serca, zasnęłam.

*

- Skąd mam wiedzieć gdzie jest Hokage - krzyknęła Tsunade.
    Shinobi szedł za na korytarzem. Już dawno było południe, a Kage nie zjawił się w biurze.  Medyczna wściekła, przez nawał pracy, machnęła drzwiami przy wejściu, ale zamarła w samym progu. Uśmiechnęła się delikatnie i cichuteńko zamknęła drzwi.
- Przekaż reszcie, ze Hokage jest bardzo zajęty - powiedziała i odeszła.
   Shinobi niezbyt zrozumiał o co jej chodziło, więc wszedł do sali.  Na wpół rozebrana Kushina leżała na nagim torsie Minato. Ich dłonie były splecione. Widok uroczy. 


~*~

I tak pisałam to dłużej niż chciałam, ale coś jest.  Muszę przyznać, że miałam dobru humor. 

Yuu...

poniedziałek, 26 maja 2014

Cześć wszystkim. Nie wiem czy jest sens abym się tłumaczyła (za duzo tego ) . Nie zawieszam bloga, mam tymczasowy DUŻY brak weny. Nie wiem o czym mam pisać albo tych pomysłów mam zbyt wiele. Biorę się za siebie i postaram się w najbliższym czasie dodać notkę. Najpierw pojawi się na moim drugim blogu, ale sadzę że nie będzie to tak długo trwało.

Rei Ryuu - dziękuję ci za te miłe słowa. Mogę spokojnie stwierdzić, że to przez ciebie naszła mnie nowa ochota ( lub też wena ) na dalsze pisanie. Jestem ci wdzięczna za cierpliwość oraz za to, ze pomimo mojej nieobecności nadal pisałaś komentarze.
Basiu,Mari-chan, Akari Urokiri i Ana Urokiri  - wam również dziękuję za czytanie moich "wypocin" . Jestem niezwykle uradowana, że jesteście moimi częstymi gośćmi.

Raz jeszcze DZIĘKUJĘ ze to, że po prostu jesteście. ^^


Yuu...

poniedziałek, 28 października 2013

40.

Yo. Długo mnie nie było. Przepraszam. Nawet nie będę się tłumaczyła. Ostatnio nie mam jakoś tak weny, a wszystkie notki piszę tuż przed opublikowaniem. Kiedyś pisałam tak by gotowe wysyłać i zawsze miałam kilka noci do przodu, ale usunęły mi się wszystkie i pozapominałam. Do tego ostatnio miałam kare  i długo nie wchodziłam. Dzięki za podpowiedź. Nie sadziłam że wszyscy napiszą, by Kushina poroniła ;P No więc, bez przeciągania, zabieram się do pisania.

~*~

Nie sądziłam, że Minato tak szybko powróci na stanowisko Hokage. Chociaż i tak minął szmat czasu. Przez ostatnie kilka dni czuję się dość samotna. Wraca bardzo późno, wychodzi zanim wstanę.  Kiedy już wróci wcześniej jest tak zmęczony, ze od razu się kładzie. Mam wrażenie, że się od siebie oddalamy.  Nadal jeszcze nie powiedziałam mu o ciąży. Boję się jak zareaguje. Wiem, ze powinnam mu powiedzieć, ale mimo wszystko...
Wstałam dziś o 10. Coś źle się czuję. Kiedy spojrzałam w lustro, trochę się wystraszyłam. Byłam strasznie blada, a oczy miałam przekrwione  i podkrążone.  Było mi zimno i słabo. Jeszcze do tego była brzydka pogoda. Może się przeziębiłam? Nie niemożliwe. 
Kilka godzin przeleżałam na kanapie po czym zasnęłam.  Obudziło mnie zimno, które porażało całe moje ciało. Miałam wrażenie, że leżę na czymś mokrym i twardym. Nie mogłam nawet otworzyć oczu. W oddali słyszałam ciche kapanie wody.  Wiedziałam jedno: na pewno nie jestem w domu. Ręce miałam mocno ściśnięte z plecami, a do tego chyba mam gorączkę. Było mi słabo, dłonie delikatnie mi drżały. Całą siłą woli zmusiłam się do otworzenia oczu. Musiałam kilka razy zamrugać, chociaż i tak widziałam zamazane plamy. Wokół było ciemno i tylko jedna plama naprzeciw mnie była w kolorze ciemno-szarym. Prócz kropli wody nie słyszałam nic.  Spróbowałam się podnieść, ale ciało nie chce mnie słuchać. Mam wrażenie, ze zaraz znowu stracę przytomność. Jeszcze nigdy nie czułam się tak słabo. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Muszę dowiedzieć się gdzie dokładnie jestem i co tu robię. Sama raczej się tu nie dostałam, bo mam związane ręce. Ehh... Znowu narobię Minato problemów.  Muszę się stąd jakoś wydostać. Tylko jak. Jestem osłabiona i do tego w ciąży. Raz jeszcze spróbowałam się podnieść. Nic nie poskutkowało. Kiedy chciałam ponowić próbę usłyszałam w oddali szmer. Zastygłam w miejscu.  Starałam się wyostrzyć wzrok, by nie widzieć plam, ale kiedy dotarło do mnie, że nie dam rady, po prostu zamknęłam oczy i położyłam głowę na kamieniach. Niedługo potem usłyszałam kroki.  Ktoś tu wszedł i stoi centralnie nade mną.  Oddychałam równomiernie, bez większego wysiłku. Kiedy poczułam zimną dłoń na policzku przez moje ciało przeszedł dreszcz.  Modliłam się w duchy, aby tego nie zauważył.  Nie spodziewałam się tego. Ręka pogłaskała delikatnie moją skórę a potem odgarnęła włosy.
- Wiesz, że cie kocham - to jedno zdanie mocno wbiło mi się w umysł.
Głos delikatny, cichy i pełen uczuć. I teraz mam uwierzyć, ze to Akashi? ( zmieniłam imię braka Kushi z Valentine na Akashi, od Aut.)  Mój starszy brat, który chciał mnie zabić? Nie rozumiem.  To on mnie porwał?
Poczułam ciepły materiał na moich ramionach, a potem dłoń na czole. Jego gesty były delikatne, podobne do muśnięcia skrzydeł motyla.  Dlaczego?
Usłyszałam jak się oddala. Otworzyłam delikatnie oczy, kucał nad czymś odwrócony do mnie plecami. Chyba szukał czegoś w plecaku.  To był on. Mój starszy brat. Chciał mnie zabić, więc co się stało? Nie ważne, muszę się stąd wydostać.  Wstał więc zamknęłam oczy. Znowu zbliżył się do mnie.  Otworzyłam oczy, chciałam to zrobić tak, aby pomyślał, że jestem ledwo przytomna i chyba się udało.  Uśmiechnął się delikatnie, a ja w tej chwili zebrałam w sobie siły. Biorąc wdech  odchyliłam się delikatnie i kopnęłam go obiema nogami. Wstałam na chwiejnych nogach, kiedy on wbił się w ścianę. Kręciło mi się w głowie. Ledwo zrobiłam kilka kroków i omal nie upadłam.  Otworzyłam  szerzej oczy . Akashi stanął naprzeciw mnie , wyciągając ręce w moją stronę.
- Nie dotykaj mnie ! - cofnęłam się o jeden krok lekko się chwiejąc.
- Spokojnie - powiedział machając przed sobą dłońmi tak, jakby chciał uspokoić zwierzątko . -Nic ci nie zrobię.
-  Dlaczego miałabym ci wierzyć?  - powiedziałam. - Jakoś ci nie ufam.
- Nie mam zamiaru cię krzywdzić - powtórzył.
- Wiec dlaczego mnie związałeś? - zapytałam.
- Bo on mi kazał - powiedział spuszczając głowę.
- Jaki on? O co ci chodzi? - mruknęłam cofając się jeszcze dalej.
- Jak ci powiem to i tak mi nie uwarzysz.
- Tak. Masz rację.
Zaśmiał się pod nosem i przetarł twarz. Wyglądał na dobitego. Zupełnie jakby coś go męczyło.  Mięśnie były naprężone, pieści ściśnięte, a na twarzy malował się niepokój.
- Ja na prawdę nie chce cie krzywdzić. Nie chcę, ale on mi karze. Nie mogę się mu postawić.  Jestem po prostu jego kolejnym pionkiem. Muszę wykonywać wszystkie rozkazy.  Przepraszam. - spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
Poczułam dziwny dreszcz. Miałam wrażenie, ze on mówi prawdę.
- Niezła gra - mruknęłam sprzecznie z intuicja. - Nie uwierzę ci.
- Tak, wiem - szepnął siadając na ziemi. - Nie mogę cie wypuścić.
Nie wytrzymam, kolana się pode mną ugięły. Upadłam mocno uderzając biodrem. Zanim zdałam sobie sprawę z tego co się stało, Akashi już był przy mnie. Podniósł mnie delikatnie i oparł o ścianę. Przyłożył mi do ust bukłak.
- To woda - mruknął patrząc na mnie zielonymi oczami.
Dopiero teraz poczułam jak bardzo chce mi się pić. Niepewnie wzięłam kilka łyków.  W oddali znowu usłyszałam jakiś szmer.  Akashi wstał i spojrzał w stronę wyjścia.
zerknął raz jeszcze na mnie i szepnął.
- Wybacz mi.
Po tych słowach opuścił jaskinię.  Na jego miejscu pojawił się  młody chłopak. Był możne nie wiele starszy ode mnie.  Brązowe kosmyki wpadały mu w rozbawione szare oczy. Przekrzywił głowę i spojrzał na mnie  z uśmiechem.
- A więc ty jesteś tym kociakiem, którego chce szef - mruknął. - Całkiem niezła jesteś. Szkoda tylko, że już zaszłaś.
Zmrużyłam oczy.
- Kim jesteś?
- Wybacz złotko, ale to ja tu będę zadawał pytania.
Podszedł do mnie, kucnął i złapał mnie za podbródek, wbijając mi paznokcie w skórę.
- Kto jest tym szczęściarzem?
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Ehh.... Kto jest ojcem twojego dziecka.
Rozszerzyłam oczy z niedowierzania. Wie, że mam dziecko, a nie wie z kim?
- Yondaime, prawda? - znowu przekręcił głowę. - Szef bardzo cię chce. Co za pech, że jesteś w ciąży. Szczęściem jest to, że nie jest za późno.
" Za późno"?  O co mu chodzi?
Chłopak wstał i odszedł na dwa kroki. Uśmiechnął się szeroko  i z wielka siłą kopnął mnie w brzuch. Przez szok, krzyk zamarł mi w gardle. Z ust wyciekła mi krew. Uderzył raz jeszcze. Upadłam na bok. Kaszlałam dużą ilością krwi. Łzy spłynęły mi po policzkach. Kopnął mnie jeszcze kilka razy. Kuliłam się i kaszlałam. Ból był okropny. Miałam wrażenie, ze rozrywa moje ciało od środka.  Złapał mnie za gardło i pociągnął po ścianie do góry.  Spojrzałam na niego. Na jego ustach widniał  szaleńczy uśmiech, a w oczach błyszczał obłęd. Kaszlnęłam kiedy do środka wleciał Akashi wbijając się niedaleko mnie w ścianę. W wejściu stanął wściekły Minato. Pierwszy raz widziałam taką furię na jego twarzy. Zmierzył wzrokiem chłopaka, który stał do niego tyłem.
- Witam, Hokage - wyśpiewał, uderzając mnie pięścią w brzuch. Upadłam.
Ledwo przytomna spojrzałam na Minato. Stał w miejscu, zaciskając pięści tak, ze aż zbielały mu kostki.
- A może powinienem powiedzieć: Witam tatusia, jak myślisz złotko? - powiedział łapiąc mnie za podbródek.
Minato z szokiem spojrzał na mnie.
- Chociaż, nie. Jaka szkoda!!! Dzidziusia już nie będzie - zaśmiał się, uderzając moją twarzą o kamienie.
- O czym ty mówisz? - warknął Minato.
- To ty nie wiesz? Twoja kochana dziewczynka była w ciąży.
Spojrzałam na niego ledwo przytomna. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Straciłam je. Straciłam owoc naszej miłości. Nawet mu nie powiedziałam.
- Wybacz- wyszeptałam kaszląc. - Wybacz mi.
Minato spojrzał na mnie z bólem.  Usłyszał. Usłyszał mnie. Chłopak chciał mnie ponownie kopnąć, chyba nie spodobało mu się, że się odezwałam.  Minato w sekundę złapał go za rękę. Bez większego wysiłku wykręcił ją w drugą stronę. Chłopak spojrzał z niedowierzaniem na kość przebijającą skórę.  Minato złapał go za gardło i uderzył o ziemię.  Nadepnął na jego nogę, łamiąc ja z głośnym trzaskiem. Uderzył go w brzuch, łamiąc przy tym kilka jego żeber. Złapał go za koszulę i rzucił o ścianę. Podszedł do niego i raz jeszcze wbił w dziurę.  Chłopak był już nieprzytomny, ale Minato uderzył go jeszcze raz w brzuch. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Odetchnął głęboko i w sekundę znalazł się przy mnie.Złapał mnie delikatnie za policzek. Patrzał na mnie z ogromnym smutkiem i bólem. Otarł łzy, które bez przerwy wypływały z moich oczu. Kaszlnęłam wypluwając krew.
- Wybacz- szepnęłam. - Wybacz mi.
- Cii... Nic nie mów - powiedział.
- Wybacz - szepnęłam kolejny raz, tracąc przytomność.


Miałam bardzo piękny sen.  Widziałam Minato, siedzącego na kocu, na polance. Na rękach trzymał małe zawiniątko.  Uśmiechał się i wołał do mnie.
Obudziłam się w szpitalu. Nade mną wisiał worek z krwią. Wszystko mnie bolało. Rozejrzałam się po sali.  Na stoliku stał wazon z kwiatami , a obok siedział śpiący Minato. Opierał się o ścianę . Jego ręce delikatnie oplatały moją zabandażowaną dłoń.  Nie mogłam na niego patrzeć. Jestem pewna, ze mnie znienawidzi. Dlaczego nic mu nie powiedziałam?
Do pokoju weszła Tsunade. Zerknęła na Minato i podeszła do łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Odwróciłam twarz w drugi kierunku.
- Kushina, wiem, ze się okropnie czujesz, ale nie powinnaś się oddzielać od reszty. Zwłaszcza w takim stanie.
Nie odpowiedziałam.  Westchnęła i chwile sama stała w ciszy.
- Powinnaś więcej teraz spać. Musisz wrócić do zdrowia. Przeziębiłaś się.
Wyszła po wypowiedzeniu tych słów. Popłakałam się.  Nie chciałam obudzić Minato więc starałam się to zdusić, ale mi nie wychodziło. Całe moje ciało drżało, oddech stał się urywany. Zacisnęłam powieki. Wtedy poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Miłe ciepło napełniło mnie od środka. Zapłakałam głośniej. Siedział obok mnie, nachylając się i delikatnie przytulając.  Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie chciałam nawet na niego spojrzeć kiedy przechylił dłonią moją twarz w jego kierunku
- Nie jesteś sama - szepnął. - Masz przecież mnie. Nie musisz tego sama dźwigać.
Zapłakałam jeszcze głośniej.  Pocałował mnie w policzek i szeroko się uśmiechnął.
- Kocham cie i nigdy się to nie zmieni. W końcu jesteś tylko moja, nie?
Pocałował mnie delikatnie, przeczesując moje włosy.
- Tylko i wyłącznie moja.
Pogłębił pocałunek, po czym odsunął się ode mnie uśmiechając szeroko.  On naprawdę jest niesamowity.  Uśmiechnęłam się splątując nasze dłonie.

Zakochana:*/Yuu...

poniedziałek, 23 września 2013

Yo.

Przejdę od razu do rzeczy. Mam mały problem: otóż, nie wiem czy Kushina ma być teraz w ciąży czy nie?  Dawać od razu Naruciaka czy możne ona ( w jakiś tajemniczy sposób ) poroni i później zajdzie w ciążę z Naruciakiem. Nie wiem na co się zdecydować, dlatego nie mogę ruszyć do przodu. A wy co myślicie? Pomyślałam że dobrze by było zapytać. HELP ME !!!!!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Special cd.3 koniec

Niedługo po wizycie Jirayi wypisano mnie ze szpitala. Na początku nie miałam pojęcia co mam z sobą zrobić, więc na początek zaczęłam zwiedzać wioskę. Starałam się mieć w zasięgu wzroku kamienne twarze Hokage. Ulice były znacznie większe niż w mojej wiosce, budynki były strasznie wysokie, a ludzie nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Po obu stronach drogi porozstawiane były różnorakie stoiska z jedzeniem lub pamiątkami. Wszędzie było kolorowo i wesoło. Nikt nie chodził smutny czy samotny.
- Kushina-chan - usłyszałam za sobą głos Minato. - Szukałem cię.
- Tak? A po co? - zapytałam rozglądając się wokół.
- Możesz się zgubić, albo ktoś może ci coś zrobić.
- Acha, więc jesteś tu w formie ochroniarza- odparłam z uśmiechem.
- No... Raczej tak - odpowiedział z wahaniem.
- Fajnie, jeszcze nigdy nie miałam ochroniarza.
Bardzo dużo czasu spędziliśmy razem zwiedzając. Ten typek okazał się być całkiem miłym chłopakiem. Mogę nawet powiedzieć, ze świetnie czuję sie w jego towarzystwie. Z tego co sę od niego dowiedziałam nazywa się Namikaze Minato i ma 16 lat oraz to, że każda dziewczyna z wioski jest w nim zakochana, starsza lub młodsza. Ma chłopak niezłego pecha.  Zresztą sama mogłam to spokojnie stwierdzić, bo damska populacja spoglądała na mnie z jawną odrazą.  Heh. Na samym końcu zaprowadził mnie do gabinetu Hokage. Tam dostałam klucze do nowego mieszkania oraz ochraniacz ze znakiem wioski liścia. Całe szczęście, ze Minato czekał na mnie przed drzwiami, bo za nic nie poznawałam adresu wymienionego przez staruszka. Chłopak pokazał mi najprostszą drogę oraz wskazał mi swój dom, który znajdował się na przeciwko mojego. Pożegnałam się z nim jak należało, czyli bez żadnego "dziękuje", tylko z " na razie narcyzku" .On uśmiechnął się tylko i mi pomachał.
Mieszkanko było niewielkie. Salon, korytarz, kuchnia, łazienka i pokój. W sam raz dla jednej osoby. Od Hokage dostałam również trochę pieniędzy na sam początek, ale i tak niedługo będę musiała wyruszyć na jakąś misję.
Kilka dni później.
- Mieszkam juz w tej wiosce i chcę wykonywać misje, co w tym złego?! - krzyknęłam po raz kolejny tego dnia.
Hokage siedział za biurkiem z głową opartą na rękach.  Już świetnie przekonał się o moim zmiennym charakterze oraz o mojej upartej osobowości.  Nie dość, ze miał pełno papierów do wypełnienia, to teraz jeszcze ja mu się nawinęłam. Stałam na środku pokoju z rękami opartymi na biodrach oraz starałam się udawać oburzoną.
- Kushina zrozum, że nie mogę  na razie dać ci żadnej misji. - powtórzył.
- A to dlaczego?
- Wszystkie są zbyt niebezpieczne.
- Może i mam 14 lat ale jestem silna.
- Tak, świetnie zdaje sobie z tego sprawę po tym jak ostatnio wyrzuciłaś moje biurko przez okno.
- A, przepraszam za tamto. Trochę mnie poniosło - zaśmiałam się głupio.
- Chociaż może coś mam - powiedział jakby do siebie. - Ale to  może potrwać 4-5 lat.
- Mów dalej. - zachęciłam.
Koniec końców zgodziłam się na ta misję. Ta podróż może mi świetnie pomóc. Coś jakby trening i to w kilku krajach.  Pobiegłam do domu i szybko się spakowałam. Zamykając drzwi spojrzałam na mieszkanie Minato.  Postanowiłam się z nim pożegnać. Przeszłam przez ulicę i zapukałam do drzwi. Otworzył mi jakby od razu. Był w spodniach, bez koszulki z roztrzepanymi włosami. Możliwe ze dopiero co wstał. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz potem uśmiechnął sie od razu.
- Kushina- chan. Co cię do mnie sprowadza? - zapytał.
- Przyszłam się pożegnać - odparłam z uśmiechem, na co jego mina zrzedła.
-Pożegnać? - powtórzył. - Dlaczego?
- Spokojnie nie wyprowadzam się. Wyruszam na misję.
- Aha. Aja myślałem, że...
- Nie będzie mnie jakieś 5 lat
- Co?! -ta informacja musiała go nieźle zdziwić, bo jego ręka ześlizgnęła się z drzwi przez co stracił równowagę i poleciał na bok.
- No co?
- No co?! Co to za misja?
- Powiem ci kiedy wrócę - pokazałam mu język. - To, na razie, narcyzku.

5 lat później - góra z podobiznami Kage wioski

- Nic się nie zmieniło - mruknęłam sama do siebie.
Wioska wyglądała tak samo jak w dniu, w którym ją opuściłam, ale ja sama się nieźle zmieniłam. Moje włosy sięgały pośladków i związane były w warkocz, nabrałam kształtów i miałam się czym chwalić, byłam dość wysoka, a moje oczy już nie były rozbrykane tylko mądre i opanowane. Nad charakterem również długo pracowałam. Te kilka lat zmieniło mnie diametralnie.
No, ale wracając. Zawitałam w gabinecie Hokage, mój widok go zdziwił, ale kiedy się odezwałam opadła mu szczęka. Kulturalnie oraz spokojnie. Powitał mnie ciepło i podziękował za wykonanie misji.  Kilka minut później byłam w swoim domu. Wszędzie była masa kurzu, a mnie jak zwykle nie chciało się sprzątać.  Przebrałam się z moich podróżnych ciuchów i założyłam pomarańczową, luźną sukienkę, założyłam baleriny, wzięłam pieniądze i wyszłam na zakupy.   Wszystkie dziewczyny stały po obu stronach ulicy i z zachwytem krzyczały.
- Minato-sama !
- To Minato- sama !
Spojrzałam na sam środek drogi gdzie szedł wysoki mężczyzna z blond czupryną. " To jest Minato?"  Proste plecy, szerokie barki, silne ramiona i ten wzrost. O ile dobrze pamiętam Minato był chudy i dość niski, bo ledwo mnie przerastał. Jednak wszystkie dziewczyny spoglądały wprost na niego.  Uśmiechnęłam się chytrze i zaczęłam biec. Będąc tuż przed mężczyzną wskoczyłam mu na plecy, a ręce oplotłam wokół szyi. Widocznie nie spodziewał się takiego ataku, bo delikatnie się zachwiał.
- Upolowany pierwszy narcyz - krzyknęłam. - Który następny!
Zatrzymał się w miejscy, ale w ogóle nie odezwał.  Oparłam brodę na jego ramieniu i zerknęłam katem oka na twarz.  Spojrzał na mnie zdziwiony. Jego oczy się lekko rozszerzyły i pojawił się w nich dziwny błysk.
- Nie żyjesz, nie? - zapytałam szeptem.
- Upolowany? - powtórzył. Jego głos był twardy, stanowczy i rozbawiony, ale to nie był już głos chłopca.
-  Um. Złapałam cię - uśmiechnęłam się.
Nic nie odpowiedział tylko ruszył dalej, niosąc mnie na plecach. Złapał mnie pod kolanami i delikatnie podrzucił do góry.
- Oj. Jesteś złapany, jak możesz się ruszać? - zapytałam z udaną ironią.
- Haha - zaśmiał się głośno. - No wiesz.  Jesteś trochę jak malutka pchełka.
- Oj, co masz na myśli?
- Sama nad tym pomyśl - odpowiedział niosąc mnie dalej.
Ludzie sie dziwnie na nas gapili, ale mnie to nie przeszkadzało. Ciepło jego pleców było dziwnie uspokajające, zapewniające bezpieczeństwo.
- Ne... Gdzie idziesz? - zapytałam.
-  Zobaczysz. Miałem tam iść sam, ale jak już się wprosiłaś, to ciebie też tam wezmę.
- Ph, łaskawca się znalazł.
Wyszedł poza bramy wioski i od razu skręcił. Szedł długo przez niezły gąszcz. Zaczynałam przysypiać. Kilka minut później zatrzymał się.  Przetarłam oczy i spojrzałam przed siebie. Widok był po prostu nie z tej ziemi.  Drzewa rosnące w kręgu, ogromne jezioro, słońce centralnie nad nim, zielona trawa, różnorakie kwiaty.  To wszystko wyglądało jak z bajki.  Zeszłam z pleców Minato i dokładnie sie rozejrzałam.  Wyszłam przed niego i skierowałam się do tafli wody. Blask promieni dodawał jej zaczarowany wygląd.
- Tu jest pięknie  - powiedziałam po chwili. - To miejsce musi być sławne.
- Nie. Nikt o nim nie wie - odparł Minato.
Obejrzałam się za siebie. Stał kilka kroków ode mnie i uważnie lustrował mnie wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Nic.
Usiadł na trawie i spojrzał w niebo. Poszłam za jego przykładem jednak długo nie wysiedziałam w miejscu.  Wstałam, zrzuciłam buty i zdjęłam sukienkę. Spojrzał na mnie z niezłym szokiem.
- No co?! - powtórzyłam.
Przetarł czoło dłonią i powiedział pod nosem.
- Bezwstydna kobieta.
Prychnęłam i powolutku zanurzyłam się w wodzie.  Spędziłam tam wiele czasu. Kiedy wyszłam położyłam się obok Minato na trawie, musiałam czekać aż bielizna mi wyschnie.  Zerknął na mnie kątem oka.
- Nie boisz się? - zapytał tajemniczo.
- Czego?  - zapytałam z zamkniętymi oczami.
- Jesteś młodą kobietą, która leży półnaga obok  mężczyzny. Nie chcę nic mówić, ale twój wygląd jest... dezorientujący?
Zaśmiałam sie  i usiadłam.
- Ah tak? Miałabym się bać ciebie? - zapytałam z ironią. - Minato nie rozśmieszaj mnie. Nie skrzywdziłbyś mnie, nie?
Przytuliłam się do jego ramienia specjalnie wypinając biust, dołączyłam do tego uwodzicielski głos i niewinne oczka. Jak ja kocham go drażnić.
- Jesteś niemożliwa - jedynie to odpowiedział.
Odsunęłam się od niego i założyłam ręce.
- A zresztą, co ty byś mógł mi zrobić- dodałam.
Zaśmiał się pod nosem.
- Ktoś taki jak ty...
Nie zdarzyłam dokończyć, bo leżałam na ziemi. Minato pochylił się nade mną i przyszpilił mi ręce. Jego oczy nie wyrażały nic.
- Ej, co ty robisz? - zapytałam z nutką niepewności.
-  Udowadniam - odparł i jeszcze bardziej się pochylił.
- Udowadniasz co?
- To, że jesteś wobec mnie bezsilna.
Jego ciepły oddech owiał moje policzki. Nasze nosy i czoła się zetknęły, a ja nadal nie mogłam uwolnić rąk.  Zamierzałam użyć nóg, ale chyba przewidział mój ruch bo łatwo go zablokował. Uśmiechnął się złośliwie.
- Okej masz rację - powiedziałam. - Możesz juz mnie puścić.
Przechylił delikatnie głowę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.  Poczułam pewien niepokój " jestes młodą kobietą, która leży półnaga obok mężczyzny" Niemożliwe. Nie zrobił by tego.
- Minato, to juz nie jest śmieszne - szepnęłam.
Nachylił się jeszcze bardziej, zamknęłam oczy i wtedy poczułam jak coś delikatnie muska mój policzek. Ciężar, który powstrzymywał moje ruchy nagle zniknął. Podniosłam się do pozycji siedzącej tak samo jak on to zrobił. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować, jedynie podkuliłam kolana i oplotłam je rękoma .

Minato:
Cholera jasna! Co się ze mną dzieje?! Nigdy wcześniej nie pragnąłem żadnej kobiety, więc dlaczego? Zjawiła się tak nagle po tylu latach. Raczej nie zdaje sobie sprawy jak jej wygląd moze działać na mężczyzn. Gdy zobaczyłem ją w sukience moja wyobraźnia zaczęła działać, a teraz.... Nie potrafię nad sobą zapanować. Każdy jej ruch, każde słowo. Miałem ochotę ją złapać i nie wypuszczać nigdy więcej, tak należałaby tylko do mnie. Uh, co ja plotę.
- Zrobiłbyś to?  - zapytała niepewnie.
Spojrzałem na nią i od razu tego pożałowałem. Nie dam rady.

Kushina:
- Zrobiłbyś to?-  zapytałem niepewnie po jakiejś chwili.
Zerknęłam na niego, a to co zobaczyłam nieźle mną wstrząsnęło. Jego oczy. Widziałam to już wcześniej u innych mężczyzn.  Tylko... Dlaczego to mnie ucieszyło? Dlaczego widząc pożądanie w jego oczach poczułam się szczęśliwa? Jeszcze bardziej ucieszyłam się tym, ze nie odpowiedział. Mogłam się domyśleć co wydobyłoby się z jego ust.
Patrzeliśmy na siebie dość długo, a potem... potem jakoś samo tak wyszło. Pochylił się nade mną i pocałował mnie. To tylko jeden pocałunek, a wywrócił moje serce do góry nogami.  Następny i następny. Naparł na mnie mocniej tak, że teraz leżeliśmy. Jego dłonie przesuwały się po moim ciele powodując dreszcze, przyciągnęłam go mocniej, a on nagle usiadł i złapał sie za głowę.
- Powinniśmy już wracać - powiedział nawet na mnie nie patrząc.
" Sam to zacząłeś" . Pchnęłam go na plecy i wygodnie sie na nim usadowiłam powracając do pocałunków. Tym razem mnie nie odepchnął.


Z uśmiechem zamknęłam pamiętnik.  Dobrze pamiętałam tamten dzień. Dzień w którym po raz pierwszy "to" zrobiłam. Nie żałuje tego.  Wszystko sie zmieniło wraz z jedną chwilą. Oddałam mu moje serce, a on je pokochał takie jakie było czy nawet jest.
Pogładziłam okładkę i podniosłam wzrok. Miło było ujrzeć Minato bawiącego sie z naszymi wnukami.  Bo taki obraz pozostanie w pamięci, nawet kartka papiery nie będzie potrafiła ukazać tak wspaniałego widoku.


~*~

Ohayo. Tak mnie jakoś naszło. Mówiłam że koniec wakacji ma na mnie dziwny wpływ.  Tak więc jak już napisałam to i opublikuję, zajęło mi to coś około 3 godzin, ale myślę, ze się opłacało. Jestem dumna z tej notki i mam nadzieję, ze wam również się spodobała.

Yuu... / Zakochana;*