poniedziałek, 28 października 2013

40.

Yo. Długo mnie nie było. Przepraszam. Nawet nie będę się tłumaczyła. Ostatnio nie mam jakoś tak weny, a wszystkie notki piszę tuż przed opublikowaniem. Kiedyś pisałam tak by gotowe wysyłać i zawsze miałam kilka noci do przodu, ale usunęły mi się wszystkie i pozapominałam. Do tego ostatnio miałam kare  i długo nie wchodziłam. Dzięki za podpowiedź. Nie sadziłam że wszyscy napiszą, by Kushina poroniła ;P No więc, bez przeciągania, zabieram się do pisania.

~*~

Nie sądziłam, że Minato tak szybko powróci na stanowisko Hokage. Chociaż i tak minął szmat czasu. Przez ostatnie kilka dni czuję się dość samotna. Wraca bardzo późno, wychodzi zanim wstanę.  Kiedy już wróci wcześniej jest tak zmęczony, ze od razu się kładzie. Mam wrażenie, że się od siebie oddalamy.  Nadal jeszcze nie powiedziałam mu o ciąży. Boję się jak zareaguje. Wiem, ze powinnam mu powiedzieć, ale mimo wszystko...
Wstałam dziś o 10. Coś źle się czuję. Kiedy spojrzałam w lustro, trochę się wystraszyłam. Byłam strasznie blada, a oczy miałam przekrwione  i podkrążone.  Było mi zimno i słabo. Jeszcze do tego była brzydka pogoda. Może się przeziębiłam? Nie niemożliwe. 
Kilka godzin przeleżałam na kanapie po czym zasnęłam.  Obudziło mnie zimno, które porażało całe moje ciało. Miałam wrażenie, że leżę na czymś mokrym i twardym. Nie mogłam nawet otworzyć oczu. W oddali słyszałam ciche kapanie wody.  Wiedziałam jedno: na pewno nie jestem w domu. Ręce miałam mocno ściśnięte z plecami, a do tego chyba mam gorączkę. Było mi słabo, dłonie delikatnie mi drżały. Całą siłą woli zmusiłam się do otworzenia oczu. Musiałam kilka razy zamrugać, chociaż i tak widziałam zamazane plamy. Wokół było ciemno i tylko jedna plama naprzeciw mnie była w kolorze ciemno-szarym. Prócz kropli wody nie słyszałam nic.  Spróbowałam się podnieść, ale ciało nie chce mnie słuchać. Mam wrażenie, ze zaraz znowu stracę przytomność. Jeszcze nigdy nie czułam się tak słabo. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Muszę dowiedzieć się gdzie dokładnie jestem i co tu robię. Sama raczej się tu nie dostałam, bo mam związane ręce. Ehh... Znowu narobię Minato problemów.  Muszę się stąd jakoś wydostać. Tylko jak. Jestem osłabiona i do tego w ciąży. Raz jeszcze spróbowałam się podnieść. Nic nie poskutkowało. Kiedy chciałam ponowić próbę usłyszałam w oddali szmer. Zastygłam w miejscu.  Starałam się wyostrzyć wzrok, by nie widzieć plam, ale kiedy dotarło do mnie, że nie dam rady, po prostu zamknęłam oczy i położyłam głowę na kamieniach. Niedługo potem usłyszałam kroki.  Ktoś tu wszedł i stoi centralnie nade mną.  Oddychałam równomiernie, bez większego wysiłku. Kiedy poczułam zimną dłoń na policzku przez moje ciało przeszedł dreszcz.  Modliłam się w duchy, aby tego nie zauważył.  Nie spodziewałam się tego. Ręka pogłaskała delikatnie moją skórę a potem odgarnęła włosy.
- Wiesz, że cie kocham - to jedno zdanie mocno wbiło mi się w umysł.
Głos delikatny, cichy i pełen uczuć. I teraz mam uwierzyć, ze to Akashi? ( zmieniłam imię braka Kushi z Valentine na Akashi, od Aut.)  Mój starszy brat, który chciał mnie zabić? Nie rozumiem.  To on mnie porwał?
Poczułam ciepły materiał na moich ramionach, a potem dłoń na czole. Jego gesty były delikatne, podobne do muśnięcia skrzydeł motyla.  Dlaczego?
Usłyszałam jak się oddala. Otworzyłam delikatnie oczy, kucał nad czymś odwrócony do mnie plecami. Chyba szukał czegoś w plecaku.  To był on. Mój starszy brat. Chciał mnie zabić, więc co się stało? Nie ważne, muszę się stąd wydostać.  Wstał więc zamknęłam oczy. Znowu zbliżył się do mnie.  Otworzyłam oczy, chciałam to zrobić tak, aby pomyślał, że jestem ledwo przytomna i chyba się udało.  Uśmiechnął się delikatnie, a ja w tej chwili zebrałam w sobie siły. Biorąc wdech  odchyliłam się delikatnie i kopnęłam go obiema nogami. Wstałam na chwiejnych nogach, kiedy on wbił się w ścianę. Kręciło mi się w głowie. Ledwo zrobiłam kilka kroków i omal nie upadłam.  Otworzyłam  szerzej oczy . Akashi stanął naprzeciw mnie , wyciągając ręce w moją stronę.
- Nie dotykaj mnie ! - cofnęłam się o jeden krok lekko się chwiejąc.
- Spokojnie - powiedział machając przed sobą dłońmi tak, jakby chciał uspokoić zwierzątko . -Nic ci nie zrobię.
-  Dlaczego miałabym ci wierzyć?  - powiedziałam. - Jakoś ci nie ufam.
- Nie mam zamiaru cię krzywdzić - powtórzył.
- Wiec dlaczego mnie związałeś? - zapytałam.
- Bo on mi kazał - powiedział spuszczając głowę.
- Jaki on? O co ci chodzi? - mruknęłam cofając się jeszcze dalej.
- Jak ci powiem to i tak mi nie uwarzysz.
- Tak. Masz rację.
Zaśmiał się pod nosem i przetarł twarz. Wyglądał na dobitego. Zupełnie jakby coś go męczyło.  Mięśnie były naprężone, pieści ściśnięte, a na twarzy malował się niepokój.
- Ja na prawdę nie chce cie krzywdzić. Nie chcę, ale on mi karze. Nie mogę się mu postawić.  Jestem po prostu jego kolejnym pionkiem. Muszę wykonywać wszystkie rozkazy.  Przepraszam. - spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
Poczułam dziwny dreszcz. Miałam wrażenie, ze on mówi prawdę.
- Niezła gra - mruknęłam sprzecznie z intuicja. - Nie uwierzę ci.
- Tak, wiem - szepnął siadając na ziemi. - Nie mogę cie wypuścić.
Nie wytrzymam, kolana się pode mną ugięły. Upadłam mocno uderzając biodrem. Zanim zdałam sobie sprawę z tego co się stało, Akashi już był przy mnie. Podniósł mnie delikatnie i oparł o ścianę. Przyłożył mi do ust bukłak.
- To woda - mruknął patrząc na mnie zielonymi oczami.
Dopiero teraz poczułam jak bardzo chce mi się pić. Niepewnie wzięłam kilka łyków.  W oddali znowu usłyszałam jakiś szmer.  Akashi wstał i spojrzał w stronę wyjścia.
zerknął raz jeszcze na mnie i szepnął.
- Wybacz mi.
Po tych słowach opuścił jaskinię.  Na jego miejscu pojawił się  młody chłopak. Był możne nie wiele starszy ode mnie.  Brązowe kosmyki wpadały mu w rozbawione szare oczy. Przekrzywił głowę i spojrzał na mnie  z uśmiechem.
- A więc ty jesteś tym kociakiem, którego chce szef - mruknął. - Całkiem niezła jesteś. Szkoda tylko, że już zaszłaś.
Zmrużyłam oczy.
- Kim jesteś?
- Wybacz złotko, ale to ja tu będę zadawał pytania.
Podszedł do mnie, kucnął i złapał mnie za podbródek, wbijając mi paznokcie w skórę.
- Kto jest tym szczęściarzem?
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Ehh.... Kto jest ojcem twojego dziecka.
Rozszerzyłam oczy z niedowierzania. Wie, że mam dziecko, a nie wie z kim?
- Yondaime, prawda? - znowu przekręcił głowę. - Szef bardzo cię chce. Co za pech, że jesteś w ciąży. Szczęściem jest to, że nie jest za późno.
" Za późno"?  O co mu chodzi?
Chłopak wstał i odszedł na dwa kroki. Uśmiechnął się szeroko  i z wielka siłą kopnął mnie w brzuch. Przez szok, krzyk zamarł mi w gardle. Z ust wyciekła mi krew. Uderzył raz jeszcze. Upadłam na bok. Kaszlałam dużą ilością krwi. Łzy spłynęły mi po policzkach. Kopnął mnie jeszcze kilka razy. Kuliłam się i kaszlałam. Ból był okropny. Miałam wrażenie, ze rozrywa moje ciało od środka.  Złapał mnie za gardło i pociągnął po ścianie do góry.  Spojrzałam na niego. Na jego ustach widniał  szaleńczy uśmiech, a w oczach błyszczał obłęd. Kaszlnęłam kiedy do środka wleciał Akashi wbijając się niedaleko mnie w ścianę. W wejściu stanął wściekły Minato. Pierwszy raz widziałam taką furię na jego twarzy. Zmierzył wzrokiem chłopaka, który stał do niego tyłem.
- Witam, Hokage - wyśpiewał, uderzając mnie pięścią w brzuch. Upadłam.
Ledwo przytomna spojrzałam na Minato. Stał w miejscu, zaciskając pięści tak, ze aż zbielały mu kostki.
- A może powinienem powiedzieć: Witam tatusia, jak myślisz złotko? - powiedział łapiąc mnie za podbródek.
Minato z szokiem spojrzał na mnie.
- Chociaż, nie. Jaka szkoda!!! Dzidziusia już nie będzie - zaśmiał się, uderzając moją twarzą o kamienie.
- O czym ty mówisz? - warknął Minato.
- To ty nie wiesz? Twoja kochana dziewczynka była w ciąży.
Spojrzałam na niego ledwo przytomna. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Straciłam je. Straciłam owoc naszej miłości. Nawet mu nie powiedziałam.
- Wybacz- wyszeptałam kaszląc. - Wybacz mi.
Minato spojrzał na mnie z bólem.  Usłyszał. Usłyszał mnie. Chłopak chciał mnie ponownie kopnąć, chyba nie spodobało mu się, że się odezwałam.  Minato w sekundę złapał go za rękę. Bez większego wysiłku wykręcił ją w drugą stronę. Chłopak spojrzał z niedowierzaniem na kość przebijającą skórę.  Minato złapał go za gardło i uderzył o ziemię.  Nadepnął na jego nogę, łamiąc ja z głośnym trzaskiem. Uderzył go w brzuch, łamiąc przy tym kilka jego żeber. Złapał go za koszulę i rzucił o ścianę. Podszedł do niego i raz jeszcze wbił w dziurę.  Chłopak był już nieprzytomny, ale Minato uderzył go jeszcze raz w brzuch. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Odetchnął głęboko i w sekundę znalazł się przy mnie.Złapał mnie delikatnie za policzek. Patrzał na mnie z ogromnym smutkiem i bólem. Otarł łzy, które bez przerwy wypływały z moich oczu. Kaszlnęłam wypluwając krew.
- Wybacz- szepnęłam. - Wybacz mi.
- Cii... Nic nie mów - powiedział.
- Wybacz - szepnęłam kolejny raz, tracąc przytomność.


Miałam bardzo piękny sen.  Widziałam Minato, siedzącego na kocu, na polance. Na rękach trzymał małe zawiniątko.  Uśmiechał się i wołał do mnie.
Obudziłam się w szpitalu. Nade mną wisiał worek z krwią. Wszystko mnie bolało. Rozejrzałam się po sali.  Na stoliku stał wazon z kwiatami , a obok siedział śpiący Minato. Opierał się o ścianę . Jego ręce delikatnie oplatały moją zabandażowaną dłoń.  Nie mogłam na niego patrzeć. Jestem pewna, ze mnie znienawidzi. Dlaczego nic mu nie powiedziałam?
Do pokoju weszła Tsunade. Zerknęła na Minato i podeszła do łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Odwróciłam twarz w drugi kierunku.
- Kushina, wiem, ze się okropnie czujesz, ale nie powinnaś się oddzielać od reszty. Zwłaszcza w takim stanie.
Nie odpowiedziałam.  Westchnęła i chwile sama stała w ciszy.
- Powinnaś więcej teraz spać. Musisz wrócić do zdrowia. Przeziębiłaś się.
Wyszła po wypowiedzeniu tych słów. Popłakałam się.  Nie chciałam obudzić Minato więc starałam się to zdusić, ale mi nie wychodziło. Całe moje ciało drżało, oddech stał się urywany. Zacisnęłam powieki. Wtedy poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Miłe ciepło napełniło mnie od środka. Zapłakałam głośniej. Siedział obok mnie, nachylając się i delikatnie przytulając.  Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie chciałam nawet na niego spojrzeć kiedy przechylił dłonią moją twarz w jego kierunku
- Nie jesteś sama - szepnął. - Masz przecież mnie. Nie musisz tego sama dźwigać.
Zapłakałam jeszcze głośniej.  Pocałował mnie w policzek i szeroko się uśmiechnął.
- Kocham cie i nigdy się to nie zmieni. W końcu jesteś tylko moja, nie?
Pocałował mnie delikatnie, przeczesując moje włosy.
- Tylko i wyłącznie moja.
Pogłębił pocałunek, po czym odsunął się ode mnie uśmiechając szeroko.  On naprawdę jest niesamowity.  Uśmiechnęłam się splątując nasze dłonie.

Zakochana:*/Yuu...