Mamy dziś dzień Ojca. Wszystkim tatusiom życzę sto lat ;)
25.
Otworzyłam powoli oczy. Byłam w jakieś jaskini. Na środku paliło się ognisko. Chciałam wstać, lecz dopiero zorientowałam się, że jestem związana.
- W końcu się obudziłaś.- koło mnie staną Deo.
- Czego chcesz?- zapytałam z jawną nienawiścią.
- Od ciebie, nic. Od Minato, jego śmierci.
- Więc po co ci ja?
- Chcę by Minato cierpiał, a ty mi w tym pomożesz.
- ….
- Zabiję cię by on cierpiał.
- Jest mały problem.
- Jaki?
- On nie będzie cierpiał kiedy mnie zabijesz. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Ty tak sądzisz. Dla niego jesteś całym światem. Tylko ty się liczysz, jesteś światłem prowadzącym go przez ciemne drobi życia… Bla… bla… bla….
- Co ty gadasz?
- Mówił mi to gdy byliśmy w wiosce. Opowiadał, że jesteś da niego cenna i życie bez ciebie będzie niczym.
- On mnie….
- Jaka szkoda, że muszę cię zabić.
- kocha…
- Haha… Może najpierw trochę się zabawimy.
Spojrzałam na niego, a on w mgnieniu oka przygniótł mnie do ziemi. Naparł na moje usta. Dłonie wsuną pod moją koszulkę. Szarpałam się, ale to nic nie dawało.
Czuję, że coś jest nie tak. Wiem to. Serce mi mówi, że mam ją ratować. Poprosiłem asystenta, by zajął moje miejsce, a ja pomyślałem o Kushinie i użyłem judsu teleportacji.
Łzy spłynęły mi z oczu czując, że nic już nie zdziałam. Jego dłonie przesuwały się coraz wyżej. Przez jego pocałunki traciłam oddech. Boże pomórz.. i w tym momencie Deo pofruną na drugą ścianę. Przede mną kucną Minato. Wyciągną kunay i rozciął linę. Uniosłam się na drżących rękach i spojrzałam mu w oczy.
- W porządku ?- zapytał z troską.
Skinęłam tylko głową. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nagle za Minato usłyszałam odgłosy walki. Do nas biegła jedna osoba. Okazało się, że to Rin.
- Minato- sama, co tu robisz?- zapytała.
- Musiałem coś zrobić. – odparł biegnąc do pozostałych.
Uklękła koło mnie i uleczyła ranę na głowie. Wstałam powoli i zerknęłam na Minato walczącego z Deo.
- Idźcie już, a ja się nim zajmę.
Wybiegliśmy z jaskini. Martwiłam się o niego i to bardzo. Nie mogłam nic zrobić. To był jego rozkaz.
Drogę powrotną przebyliśmy w 2 godziny. Chciałam iść do jego gabinetu, zaczekać… ale co miałabym mu powiedzieć?
Pałętałam się po miasteczku i zauważyłam Jiraye. Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Mam prośbę.
Tak. Proszę o pomoc największego zboczeńca kraju Ognia. Zgodził się i poszliśmy do baru. Gdy tylko na stole zawitały dwie butelki sake zaczęłam:
- Jak mam powiedzieć osobie mi bliskiej, że ją kocham, jeśli nie wiem czy ona czuje do mnie to samo. Wiesz… Jestem dość nieśmiała.
- Kushina, skarbie, jeśli mnie kochasz to to powiedz.
Połowa jego butelki już znikła. Zamówił jeszcze jedną i gapił się na mnie.
- Nie ciebie.
- Ehm.. Jesteś kobietą, więc powinnaś coś już wiedzieć w tych sprawach.
- Tak jestem kobietą, ale nigdy nie miałam chłopaka.
-Nigdy..?
- Nigdy. Czekałam na tego właściwego i chyba go znalazłam.
- Ok. Jak już mówiłem jesteś kobietą i powinnaś to wykorzystać. Jeśli chłopak się na ciebie rzuci, nam na myśli, ze będzie za tobą chodził i nie będzie chciał iść don łóżka, to znaczy, że cię kocha.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. W koło nas roznosiły się góry zbudowane z butelek po sake.
Do domu wróciłam chwiejnym krokiem. Nie mogłam trafić kluczem do zamka. Na reszcie mi się udało. Usiadłam w salonie na kanapie i spojrzałam na zegar. Wskazywał 18:00. Zaraz wróci Minato. Podeszłam do drzwi. Nagle się otworzyły. Do środka wszedł blondyn. Stał plecami do mnie. Odwrócił sie do mnie, a ja naparłam na niego. Złączyłam nasze usta w pocałunku. Coraz mocniej i mocniej. Wziął mnie na ręce i nie przerywając pocałunków, zaniósł mnie na kanapę w salonie. Położył mnie na niej delikatnie. Całowaliśmy się bez opamiętania. Przewróciłam go na plecy i teraz to ja górowałam. Napierałam na niego mocniej.
- Powiedz… czy… mnie… kochasz…? – wyszeptałam między pocałunkami.
- Tak. – wyszeptał mi prosto w usta.
Pocałowałam go i uśmiechnęłam się. Nagle powieki stały się ciężkie. Opadłam na niego bezwładnie. Zasnęłam.
***
Jej pocałunki były wspaniałe. Miała takie delikatne usta, które prosiły o pocałunki. Jednak trzeba było przyznać, że cuchnie sake. Musiała nieźle wypić. Zapytała, czy ją kocham. Odpowiedź była prosta. Oczywiście, że tak. Nagle jej ciało opadło. Zasnęła. Westchnąłem głośno. Nie dziwie jej się. Wypiła chyba więcej od Jirayi. Usiadłem i wziąłem ją na ręce. Odgarnąłem jej kilka włosów z twarzy. Tak pięknie wyglądała. Wstałem i zaniosłem ją do jej łóżka. Przykryłem ją szczelnie kołdrą. Ucałowałem delikatnie w czoło i wyszedłem. Jutro na pewno przywita ją nie miły ból głowy. Z uśmiechem na twarzy poszedłem pod prysznic i prosto do łóżka. Miałem piękny sen, a śniła mi się Kushina.
_________________________________
Wybaczcie mi proszę tą długa nieobecność. Pozdrawiam ;)
Zakochana;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz