sobota, 7 czerwca 2014

41.

Wielki powrót, odcinek... eto.... tryliard-któryś-tam.

~*~

  Minato wrócił do biura, a ja kolejne dni spędzałam w szpitalu.  Mówił mi abym przestała się zamartwiać, że wszystko będzie dobrze, ale czułam to. Czułam jak coś we mnie pękło, że czegoś  mi brakuje. Nie mogłam już być sobą. 
  Tsunade cały czas upierała się, ze powinnam leżeć w łóżku. Rin zresztą jej wtórowała. Dziewczyna była dla mnie dość dużym wsparciem. Nawet kiedy udawałam, że śpię, cały czas coś mówiła. Przesiadywała ze mną prawie cały dzień, wygląda na to, że Minato jej na to pozwolił.
  Była noc. W całym szpitalu panowała kompletna cisza. Tylko ja nie mogłam spać. Znowu mi się to śniło. Łaziłam sobie po pokoju, od czasu do czasu dziwnie się wyginając. Całe ciało mnie bolało. Mimo iż to sama Tsunade mnie leczyła. Przez otwarte okno wpadało delikatne światło księżyca. Noc była bardzo spokojna. Na razie.
 Cichy szum sprawił, że się zatrzymałam. Wiatr. Poczułam ciepłe ręce oplatające moje ciało od tyłu. Ktoś oparł brodę na mojej głowie i pociągnął nosem.
- Przepraszam - szept był przepełniony bólem.
- Aka....
    To się zbyt mocno miesza, komplikuje. Dlaczego teraz? 
- Wybacz mi, siostrzyczko - przez jego ciało przeszedł dreszcz.
   Moje włosy zalały łzy. Przytulił mnie jeszcze bardziej do siebie i wtedy poczułam kolejny podmuch wiatru.
  W drzwiach pokoju stał Minato. Wyglądał na wkurzonego. Napiął wszystkie mięśnie jakby szykował się do skoku. Nie spuszczał wzroku z mojego brata.
- Odsuń się od niej - warknął.
  Chyba nie usłyszał albo po prosu puścił to mimo uszu. Nie ruszył się nawet na milimetr.
- Słyszysz! Puść...
- Wybacz - szepnął kolejny raz. - Ja nie chciałem..... Naprawdę, nie chciałem, ale on mi kazał....on powiedział, że.... wybacz.....
   Powstrzymałam Minato ruchem ręki, bo zauważyłam jak sięga po kunaia. Poruszyłam się lekko, ale rana zabolała i syknęłam pod nosem. Akashi automatycznie mnie puścił. Odwróciłam się do niego polowi. Stał bardzo blisko. Ręce miał wyciągnięte po moich obu bokach i spoglądał na mnie z niepokojem.  Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Kto? - zapytałam.
   Wyglądał na spłoszonego. Od razu odwrócił wzrok, jednak nie odsunął się i pozwolił się dotknąć. Dopiero teraz byłam wstanie dostrzec grubą bliznę na jego policzku. Delikatnie przesunęłam po niej dłonią.
- Nie mogę.
- Aka, mogę ci pomóc - szepnęłam lekko napierając.
- Nie - odsunął się. - Pilnuj jej dobrze -  to powiedział do Minato.
   Odwrócił się do okna, ale zdążyłam złapać go za nadgarstek.
- On po ciebie przyjdzie - powiedział.
- Kto, Aka? Kto po mnie przyjdzie? Dlaczego?
- Wybacz. Nie mogę - szepnął, ale nie odszedł. Spoglądał na mnie z bólem.
- Al...
- Proszę - powiedział Minato. Wyglądał jakby coś go strasznie niepokoiło. - Kto jej zagraża?
   Mój brat popatrzył na niego, a potem na mnie. Uśmiechnął się współczująco.
- Musi ci być ciężko  -zignorował Minato. - Nie zamykaj się w sobie, akurat teraz najbardziej powinnaś rozmawiać, przebywać w czyjejś obecności. Nie powinnaś być sama. Rozumiem, że utrata dziecka musiała być dla ciebie ciężka, ale.. - przerwał widząc jak zaczynam płakać. - Nie odtrącaj od siebie ludzi. Musisz żyć szczęśliwie.
- Jak! Powiedz mi jak?!- krzyknęłam zalewając się łzami.-  Jak możesz to mówić? Byłeś tam i nawet palcem nie kiwnąłeś aby mi pomóc.
- Nie mogłem. Mam związane ręce. Wybacz mi.
   Pocałował mnie delikatnie w czoło.Stanął na parapecie i popatrzył na księżyc.
- Opiekuj się nią dobrze. Zasłużyła na to, aby być kochaną.
   Po tych słowach zniknął. Płakałam aż do świtu. Minato usiadł na podłodze i mnie do siebie przytulał. Wszystko we mnie pękło, ale muszę przyznać, że potem poczułam się lepiej. Przytulona do klatki piersiowej ukochanego i słuchająca jego bicia serca mogłam się odprężyć.
   Kiedy pierwsze promienie zaczęły wpadać do pokoju pocałował mnie w czubek głowy.
- Przydzielę ci straż - szepnął.
- Nie chcę.
- Kushina. Nie wiem czy on mówił prawdę, ale nie pozwolę aby znów coś ci się stało.
- Nie chcę.
- Kushi...
- Minato, ja nie potrzebuje straży-  spojrzałam na niego twardo. - Ja potrzebuję ciebie.
   Jego spojrzenie jakby zmiękło. Uśmiechnął się delikatnie. Złapał mnie pod brodę i  mocniej uniósł moją głowę. Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze. Przypatrzyłam  oczy, a on naparł na mnie lekko. Jego usta jak zawsze sprawiały wiele przyjemności. Kiedy podniósł mnie na rękach, dłońmi przeczesałam jego włosy.  Posadził mnie na łóżku i już miał się na mnie położyć ( nie wiedziałam jak inaczej to określić) , kiedy nagle przestał mnie całować i nad czymś się zastanawiał. Wyglądał na bardzo skupionego.  Po pewnym czasie znowu przeszedł do pocałunków, ale przewrócił się na plecy i to ja na nim siedziałam. Uśmiechnęłam mu się w usta. " A więc nie chcesz zadawać mi bólu, hę?" pomyślałam o moim poranionym brzuchu. Pogładził moje plecy i zrzucił ze mnie koszulkę. Nie miałam stanika, bo i tak siedzę w szpitalu. Rozpięłam jego koszulę i pogładziłam twardy brzuch. Pocałowałam go w szyję robiąc przy tym słodką malinkę. Przejechałam językiem po zgłębieniu i powróciłam do jego ust. Spletliśmy nasze dłonie razem.  Kiedy Minato złapał za gumkę moich spodni, coś we mnie drgnęło. Przerwałam nagle i spojrzałam na niego na wpół zdziwionym i przestraszonym wzrokiem.
- Innym razem - szepnął i pocałował mnie delikatnie w usta.
    Ułożyłam się na nim wygodnie i wsłuchując się w spokojny rytm serca, zasnęłam.

*

- Skąd mam wiedzieć gdzie jest Hokage - krzyknęła Tsunade.
    Shinobi szedł za na korytarzem. Już dawno było południe, a Kage nie zjawił się w biurze.  Medyczna wściekła, przez nawał pracy, machnęła drzwiami przy wejściu, ale zamarła w samym progu. Uśmiechnęła się delikatnie i cichuteńko zamknęła drzwi.
- Przekaż reszcie, ze Hokage jest bardzo zajęty - powiedziała i odeszła.
   Shinobi niezbyt zrozumiał o co jej chodziło, więc wszedł do sali.  Na wpół rozebrana Kushina leżała na nagim torsie Minato. Ich dłonie były splecione. Widok uroczy. 


~*~

I tak pisałam to dłużej niż chciałam, ale coś jest.  Muszę przyznać, że miałam dobru humor. 

Yuu...