poniedziałek, 28 października 2013

40.

Yo. Długo mnie nie było. Przepraszam. Nawet nie będę się tłumaczyła. Ostatnio nie mam jakoś tak weny, a wszystkie notki piszę tuż przed opublikowaniem. Kiedyś pisałam tak by gotowe wysyłać i zawsze miałam kilka noci do przodu, ale usunęły mi się wszystkie i pozapominałam. Do tego ostatnio miałam kare  i długo nie wchodziłam. Dzięki za podpowiedź. Nie sadziłam że wszyscy napiszą, by Kushina poroniła ;P No więc, bez przeciągania, zabieram się do pisania.

~*~

Nie sądziłam, że Minato tak szybko powróci na stanowisko Hokage. Chociaż i tak minął szmat czasu. Przez ostatnie kilka dni czuję się dość samotna. Wraca bardzo późno, wychodzi zanim wstanę.  Kiedy już wróci wcześniej jest tak zmęczony, ze od razu się kładzie. Mam wrażenie, że się od siebie oddalamy.  Nadal jeszcze nie powiedziałam mu o ciąży. Boję się jak zareaguje. Wiem, ze powinnam mu powiedzieć, ale mimo wszystko...
Wstałam dziś o 10. Coś źle się czuję. Kiedy spojrzałam w lustro, trochę się wystraszyłam. Byłam strasznie blada, a oczy miałam przekrwione  i podkrążone.  Było mi zimno i słabo. Jeszcze do tego była brzydka pogoda. Może się przeziębiłam? Nie niemożliwe. 
Kilka godzin przeleżałam na kanapie po czym zasnęłam.  Obudziło mnie zimno, które porażało całe moje ciało. Miałam wrażenie, że leżę na czymś mokrym i twardym. Nie mogłam nawet otworzyć oczu. W oddali słyszałam ciche kapanie wody.  Wiedziałam jedno: na pewno nie jestem w domu. Ręce miałam mocno ściśnięte z plecami, a do tego chyba mam gorączkę. Było mi słabo, dłonie delikatnie mi drżały. Całą siłą woli zmusiłam się do otworzenia oczu. Musiałam kilka razy zamrugać, chociaż i tak widziałam zamazane plamy. Wokół było ciemno i tylko jedna plama naprzeciw mnie była w kolorze ciemno-szarym. Prócz kropli wody nie słyszałam nic.  Spróbowałam się podnieść, ale ciało nie chce mnie słuchać. Mam wrażenie, ze zaraz znowu stracę przytomność. Jeszcze nigdy nie czułam się tak słabo. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Muszę dowiedzieć się gdzie dokładnie jestem i co tu robię. Sama raczej się tu nie dostałam, bo mam związane ręce. Ehh... Znowu narobię Minato problemów.  Muszę się stąd jakoś wydostać. Tylko jak. Jestem osłabiona i do tego w ciąży. Raz jeszcze spróbowałam się podnieść. Nic nie poskutkowało. Kiedy chciałam ponowić próbę usłyszałam w oddali szmer. Zastygłam w miejscu.  Starałam się wyostrzyć wzrok, by nie widzieć plam, ale kiedy dotarło do mnie, że nie dam rady, po prostu zamknęłam oczy i położyłam głowę na kamieniach. Niedługo potem usłyszałam kroki.  Ktoś tu wszedł i stoi centralnie nade mną.  Oddychałam równomiernie, bez większego wysiłku. Kiedy poczułam zimną dłoń na policzku przez moje ciało przeszedł dreszcz.  Modliłam się w duchy, aby tego nie zauważył.  Nie spodziewałam się tego. Ręka pogłaskała delikatnie moją skórę a potem odgarnęła włosy.
- Wiesz, że cie kocham - to jedno zdanie mocno wbiło mi się w umysł.
Głos delikatny, cichy i pełen uczuć. I teraz mam uwierzyć, ze to Akashi? ( zmieniłam imię braka Kushi z Valentine na Akashi, od Aut.)  Mój starszy brat, który chciał mnie zabić? Nie rozumiem.  To on mnie porwał?
Poczułam ciepły materiał na moich ramionach, a potem dłoń na czole. Jego gesty były delikatne, podobne do muśnięcia skrzydeł motyla.  Dlaczego?
Usłyszałam jak się oddala. Otworzyłam delikatnie oczy, kucał nad czymś odwrócony do mnie plecami. Chyba szukał czegoś w plecaku.  To był on. Mój starszy brat. Chciał mnie zabić, więc co się stało? Nie ważne, muszę się stąd wydostać.  Wstał więc zamknęłam oczy. Znowu zbliżył się do mnie.  Otworzyłam oczy, chciałam to zrobić tak, aby pomyślał, że jestem ledwo przytomna i chyba się udało.  Uśmiechnął się delikatnie, a ja w tej chwili zebrałam w sobie siły. Biorąc wdech  odchyliłam się delikatnie i kopnęłam go obiema nogami. Wstałam na chwiejnych nogach, kiedy on wbił się w ścianę. Kręciło mi się w głowie. Ledwo zrobiłam kilka kroków i omal nie upadłam.  Otworzyłam  szerzej oczy . Akashi stanął naprzeciw mnie , wyciągając ręce w moją stronę.
- Nie dotykaj mnie ! - cofnęłam się o jeden krok lekko się chwiejąc.
- Spokojnie - powiedział machając przed sobą dłońmi tak, jakby chciał uspokoić zwierzątko . -Nic ci nie zrobię.
-  Dlaczego miałabym ci wierzyć?  - powiedziałam. - Jakoś ci nie ufam.
- Nie mam zamiaru cię krzywdzić - powtórzył.
- Wiec dlaczego mnie związałeś? - zapytałam.
- Bo on mi kazał - powiedział spuszczając głowę.
- Jaki on? O co ci chodzi? - mruknęłam cofając się jeszcze dalej.
- Jak ci powiem to i tak mi nie uwarzysz.
- Tak. Masz rację.
Zaśmiał się pod nosem i przetarł twarz. Wyglądał na dobitego. Zupełnie jakby coś go męczyło.  Mięśnie były naprężone, pieści ściśnięte, a na twarzy malował się niepokój.
- Ja na prawdę nie chce cie krzywdzić. Nie chcę, ale on mi karze. Nie mogę się mu postawić.  Jestem po prostu jego kolejnym pionkiem. Muszę wykonywać wszystkie rozkazy.  Przepraszam. - spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
Poczułam dziwny dreszcz. Miałam wrażenie, ze on mówi prawdę.
- Niezła gra - mruknęłam sprzecznie z intuicja. - Nie uwierzę ci.
- Tak, wiem - szepnął siadając na ziemi. - Nie mogę cie wypuścić.
Nie wytrzymam, kolana się pode mną ugięły. Upadłam mocno uderzając biodrem. Zanim zdałam sobie sprawę z tego co się stało, Akashi już był przy mnie. Podniósł mnie delikatnie i oparł o ścianę. Przyłożył mi do ust bukłak.
- To woda - mruknął patrząc na mnie zielonymi oczami.
Dopiero teraz poczułam jak bardzo chce mi się pić. Niepewnie wzięłam kilka łyków.  W oddali znowu usłyszałam jakiś szmer.  Akashi wstał i spojrzał w stronę wyjścia.
zerknął raz jeszcze na mnie i szepnął.
- Wybacz mi.
Po tych słowach opuścił jaskinię.  Na jego miejscu pojawił się  młody chłopak. Był możne nie wiele starszy ode mnie.  Brązowe kosmyki wpadały mu w rozbawione szare oczy. Przekrzywił głowę i spojrzał na mnie  z uśmiechem.
- A więc ty jesteś tym kociakiem, którego chce szef - mruknął. - Całkiem niezła jesteś. Szkoda tylko, że już zaszłaś.
Zmrużyłam oczy.
- Kim jesteś?
- Wybacz złotko, ale to ja tu będę zadawał pytania.
Podszedł do mnie, kucnął i złapał mnie za podbródek, wbijając mi paznokcie w skórę.
- Kto jest tym szczęściarzem?
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Ehh.... Kto jest ojcem twojego dziecka.
Rozszerzyłam oczy z niedowierzania. Wie, że mam dziecko, a nie wie z kim?
- Yondaime, prawda? - znowu przekręcił głowę. - Szef bardzo cię chce. Co za pech, że jesteś w ciąży. Szczęściem jest to, że nie jest za późno.
" Za późno"?  O co mu chodzi?
Chłopak wstał i odszedł na dwa kroki. Uśmiechnął się szeroko  i z wielka siłą kopnął mnie w brzuch. Przez szok, krzyk zamarł mi w gardle. Z ust wyciekła mi krew. Uderzył raz jeszcze. Upadłam na bok. Kaszlałam dużą ilością krwi. Łzy spłynęły mi po policzkach. Kopnął mnie jeszcze kilka razy. Kuliłam się i kaszlałam. Ból był okropny. Miałam wrażenie, ze rozrywa moje ciało od środka.  Złapał mnie za gardło i pociągnął po ścianie do góry.  Spojrzałam na niego. Na jego ustach widniał  szaleńczy uśmiech, a w oczach błyszczał obłęd. Kaszlnęłam kiedy do środka wleciał Akashi wbijając się niedaleko mnie w ścianę. W wejściu stanął wściekły Minato. Pierwszy raz widziałam taką furię na jego twarzy. Zmierzył wzrokiem chłopaka, który stał do niego tyłem.
- Witam, Hokage - wyśpiewał, uderzając mnie pięścią w brzuch. Upadłam.
Ledwo przytomna spojrzałam na Minato. Stał w miejscu, zaciskając pięści tak, ze aż zbielały mu kostki.
- A może powinienem powiedzieć: Witam tatusia, jak myślisz złotko? - powiedział łapiąc mnie za podbródek.
Minato z szokiem spojrzał na mnie.
- Chociaż, nie. Jaka szkoda!!! Dzidziusia już nie będzie - zaśmiał się, uderzając moją twarzą o kamienie.
- O czym ty mówisz? - warknął Minato.
- To ty nie wiesz? Twoja kochana dziewczynka była w ciąży.
Spojrzałam na niego ledwo przytomna. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Straciłam je. Straciłam owoc naszej miłości. Nawet mu nie powiedziałam.
- Wybacz- wyszeptałam kaszląc. - Wybacz mi.
Minato spojrzał na mnie z bólem.  Usłyszał. Usłyszał mnie. Chłopak chciał mnie ponownie kopnąć, chyba nie spodobało mu się, że się odezwałam.  Minato w sekundę złapał go za rękę. Bez większego wysiłku wykręcił ją w drugą stronę. Chłopak spojrzał z niedowierzaniem na kość przebijającą skórę.  Minato złapał go za gardło i uderzył o ziemię.  Nadepnął na jego nogę, łamiąc ja z głośnym trzaskiem. Uderzył go w brzuch, łamiąc przy tym kilka jego żeber. Złapał go za koszulę i rzucił o ścianę. Podszedł do niego i raz jeszcze wbił w dziurę.  Chłopak był już nieprzytomny, ale Minato uderzył go jeszcze raz w brzuch. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Odetchnął głęboko i w sekundę znalazł się przy mnie.Złapał mnie delikatnie za policzek. Patrzał na mnie z ogromnym smutkiem i bólem. Otarł łzy, które bez przerwy wypływały z moich oczu. Kaszlnęłam wypluwając krew.
- Wybacz- szepnęłam. - Wybacz mi.
- Cii... Nic nie mów - powiedział.
- Wybacz - szepnęłam kolejny raz, tracąc przytomność.


Miałam bardzo piękny sen.  Widziałam Minato, siedzącego na kocu, na polance. Na rękach trzymał małe zawiniątko.  Uśmiechał się i wołał do mnie.
Obudziłam się w szpitalu. Nade mną wisiał worek z krwią. Wszystko mnie bolało. Rozejrzałam się po sali.  Na stoliku stał wazon z kwiatami , a obok siedział śpiący Minato. Opierał się o ścianę . Jego ręce delikatnie oplatały moją zabandażowaną dłoń.  Nie mogłam na niego patrzeć. Jestem pewna, ze mnie znienawidzi. Dlaczego nic mu nie powiedziałam?
Do pokoju weszła Tsunade. Zerknęła na Minato i podeszła do łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Odwróciłam twarz w drugi kierunku.
- Kushina, wiem, ze się okropnie czujesz, ale nie powinnaś się oddzielać od reszty. Zwłaszcza w takim stanie.
Nie odpowiedziałam.  Westchnęła i chwile sama stała w ciszy.
- Powinnaś więcej teraz spać. Musisz wrócić do zdrowia. Przeziębiłaś się.
Wyszła po wypowiedzeniu tych słów. Popłakałam się.  Nie chciałam obudzić Minato więc starałam się to zdusić, ale mi nie wychodziło. Całe moje ciało drżało, oddech stał się urywany. Zacisnęłam powieki. Wtedy poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Miłe ciepło napełniło mnie od środka. Zapłakałam głośniej. Siedział obok mnie, nachylając się i delikatnie przytulając.  Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie chciałam nawet na niego spojrzeć kiedy przechylił dłonią moją twarz w jego kierunku
- Nie jesteś sama - szepnął. - Masz przecież mnie. Nie musisz tego sama dźwigać.
Zapłakałam jeszcze głośniej.  Pocałował mnie w policzek i szeroko się uśmiechnął.
- Kocham cie i nigdy się to nie zmieni. W końcu jesteś tylko moja, nie?
Pocałował mnie delikatnie, przeczesując moje włosy.
- Tylko i wyłącznie moja.
Pogłębił pocałunek, po czym odsunął się ode mnie uśmiechając szeroko.  On naprawdę jest niesamowity.  Uśmiechnęłam się splątując nasze dłonie.

Zakochana:*/Yuu...

poniedziałek, 23 września 2013

Yo.

Przejdę od razu do rzeczy. Mam mały problem: otóż, nie wiem czy Kushina ma być teraz w ciąży czy nie?  Dawać od razu Naruciaka czy możne ona ( w jakiś tajemniczy sposób ) poroni i później zajdzie w ciążę z Naruciakiem. Nie wiem na co się zdecydować, dlatego nie mogę ruszyć do przodu. A wy co myślicie? Pomyślałam że dobrze by było zapytać. HELP ME !!!!!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Special cd.3 koniec

Niedługo po wizycie Jirayi wypisano mnie ze szpitala. Na początku nie miałam pojęcia co mam z sobą zrobić, więc na początek zaczęłam zwiedzać wioskę. Starałam się mieć w zasięgu wzroku kamienne twarze Hokage. Ulice były znacznie większe niż w mojej wiosce, budynki były strasznie wysokie, a ludzie nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Po obu stronach drogi porozstawiane były różnorakie stoiska z jedzeniem lub pamiątkami. Wszędzie było kolorowo i wesoło. Nikt nie chodził smutny czy samotny.
- Kushina-chan - usłyszałam za sobą głos Minato. - Szukałem cię.
- Tak? A po co? - zapytałam rozglądając się wokół.
- Możesz się zgubić, albo ktoś może ci coś zrobić.
- Acha, więc jesteś tu w formie ochroniarza- odparłam z uśmiechem.
- No... Raczej tak - odpowiedział z wahaniem.
- Fajnie, jeszcze nigdy nie miałam ochroniarza.
Bardzo dużo czasu spędziliśmy razem zwiedzając. Ten typek okazał się być całkiem miłym chłopakiem. Mogę nawet powiedzieć, ze świetnie czuję sie w jego towarzystwie. Z tego co sę od niego dowiedziałam nazywa się Namikaze Minato i ma 16 lat oraz to, że każda dziewczyna z wioski jest w nim zakochana, starsza lub młodsza. Ma chłopak niezłego pecha.  Zresztą sama mogłam to spokojnie stwierdzić, bo damska populacja spoglądała na mnie z jawną odrazą.  Heh. Na samym końcu zaprowadził mnie do gabinetu Hokage. Tam dostałam klucze do nowego mieszkania oraz ochraniacz ze znakiem wioski liścia. Całe szczęście, ze Minato czekał na mnie przed drzwiami, bo za nic nie poznawałam adresu wymienionego przez staruszka. Chłopak pokazał mi najprostszą drogę oraz wskazał mi swój dom, który znajdował się na przeciwko mojego. Pożegnałam się z nim jak należało, czyli bez żadnego "dziękuje", tylko z " na razie narcyzku" .On uśmiechnął się tylko i mi pomachał.
Mieszkanko było niewielkie. Salon, korytarz, kuchnia, łazienka i pokój. W sam raz dla jednej osoby. Od Hokage dostałam również trochę pieniędzy na sam początek, ale i tak niedługo będę musiała wyruszyć na jakąś misję.
Kilka dni później.
- Mieszkam juz w tej wiosce i chcę wykonywać misje, co w tym złego?! - krzyknęłam po raz kolejny tego dnia.
Hokage siedział za biurkiem z głową opartą na rękach.  Już świetnie przekonał się o moim zmiennym charakterze oraz o mojej upartej osobowości.  Nie dość, ze miał pełno papierów do wypełnienia, to teraz jeszcze ja mu się nawinęłam. Stałam na środku pokoju z rękami opartymi na biodrach oraz starałam się udawać oburzoną.
- Kushina zrozum, że nie mogę  na razie dać ci żadnej misji. - powtórzył.
- A to dlaczego?
- Wszystkie są zbyt niebezpieczne.
- Może i mam 14 lat ale jestem silna.
- Tak, świetnie zdaje sobie z tego sprawę po tym jak ostatnio wyrzuciłaś moje biurko przez okno.
- A, przepraszam za tamto. Trochę mnie poniosło - zaśmiałam się głupio.
- Chociaż może coś mam - powiedział jakby do siebie. - Ale to  może potrwać 4-5 lat.
- Mów dalej. - zachęciłam.
Koniec końców zgodziłam się na ta misję. Ta podróż może mi świetnie pomóc. Coś jakby trening i to w kilku krajach.  Pobiegłam do domu i szybko się spakowałam. Zamykając drzwi spojrzałam na mieszkanie Minato.  Postanowiłam się z nim pożegnać. Przeszłam przez ulicę i zapukałam do drzwi. Otworzył mi jakby od razu. Był w spodniach, bez koszulki z roztrzepanymi włosami. Możliwe ze dopiero co wstał. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz potem uśmiechnął sie od razu.
- Kushina- chan. Co cię do mnie sprowadza? - zapytał.
- Przyszłam się pożegnać - odparłam z uśmiechem, na co jego mina zrzedła.
-Pożegnać? - powtórzył. - Dlaczego?
- Spokojnie nie wyprowadzam się. Wyruszam na misję.
- Aha. Aja myślałem, że...
- Nie będzie mnie jakieś 5 lat
- Co?! -ta informacja musiała go nieźle zdziwić, bo jego ręka ześlizgnęła się z drzwi przez co stracił równowagę i poleciał na bok.
- No co?
- No co?! Co to za misja?
- Powiem ci kiedy wrócę - pokazałam mu język. - To, na razie, narcyzku.

5 lat później - góra z podobiznami Kage wioski

- Nic się nie zmieniło - mruknęłam sama do siebie.
Wioska wyglądała tak samo jak w dniu, w którym ją opuściłam, ale ja sama się nieźle zmieniłam. Moje włosy sięgały pośladków i związane były w warkocz, nabrałam kształtów i miałam się czym chwalić, byłam dość wysoka, a moje oczy już nie były rozbrykane tylko mądre i opanowane. Nad charakterem również długo pracowałam. Te kilka lat zmieniło mnie diametralnie.
No, ale wracając. Zawitałam w gabinecie Hokage, mój widok go zdziwił, ale kiedy się odezwałam opadła mu szczęka. Kulturalnie oraz spokojnie. Powitał mnie ciepło i podziękował za wykonanie misji.  Kilka minut później byłam w swoim domu. Wszędzie była masa kurzu, a mnie jak zwykle nie chciało się sprzątać.  Przebrałam się z moich podróżnych ciuchów i założyłam pomarańczową, luźną sukienkę, założyłam baleriny, wzięłam pieniądze i wyszłam na zakupy.   Wszystkie dziewczyny stały po obu stronach ulicy i z zachwytem krzyczały.
- Minato-sama !
- To Minato- sama !
Spojrzałam na sam środek drogi gdzie szedł wysoki mężczyzna z blond czupryną. " To jest Minato?"  Proste plecy, szerokie barki, silne ramiona i ten wzrost. O ile dobrze pamiętam Minato był chudy i dość niski, bo ledwo mnie przerastał. Jednak wszystkie dziewczyny spoglądały wprost na niego.  Uśmiechnęłam się chytrze i zaczęłam biec. Będąc tuż przed mężczyzną wskoczyłam mu na plecy, a ręce oplotłam wokół szyi. Widocznie nie spodziewał się takiego ataku, bo delikatnie się zachwiał.
- Upolowany pierwszy narcyz - krzyknęłam. - Który następny!
Zatrzymał się w miejscy, ale w ogóle nie odezwał.  Oparłam brodę na jego ramieniu i zerknęłam katem oka na twarz.  Spojrzał na mnie zdziwiony. Jego oczy się lekko rozszerzyły i pojawił się w nich dziwny błysk.
- Nie żyjesz, nie? - zapytałam szeptem.
- Upolowany? - powtórzył. Jego głos był twardy, stanowczy i rozbawiony, ale to nie był już głos chłopca.
-  Um. Złapałam cię - uśmiechnęłam się.
Nic nie odpowiedział tylko ruszył dalej, niosąc mnie na plecach. Złapał mnie pod kolanami i delikatnie podrzucił do góry.
- Oj. Jesteś złapany, jak możesz się ruszać? - zapytałam z udaną ironią.
- Haha - zaśmiał się głośno. - No wiesz.  Jesteś trochę jak malutka pchełka.
- Oj, co masz na myśli?
- Sama nad tym pomyśl - odpowiedział niosąc mnie dalej.
Ludzie sie dziwnie na nas gapili, ale mnie to nie przeszkadzało. Ciepło jego pleców było dziwnie uspokajające, zapewniające bezpieczeństwo.
- Ne... Gdzie idziesz? - zapytałam.
-  Zobaczysz. Miałem tam iść sam, ale jak już się wprosiłaś, to ciebie też tam wezmę.
- Ph, łaskawca się znalazł.
Wyszedł poza bramy wioski i od razu skręcił. Szedł długo przez niezły gąszcz. Zaczynałam przysypiać. Kilka minut później zatrzymał się.  Przetarłam oczy i spojrzałam przed siebie. Widok był po prostu nie z tej ziemi.  Drzewa rosnące w kręgu, ogromne jezioro, słońce centralnie nad nim, zielona trawa, różnorakie kwiaty.  To wszystko wyglądało jak z bajki.  Zeszłam z pleców Minato i dokładnie sie rozejrzałam.  Wyszłam przed niego i skierowałam się do tafli wody. Blask promieni dodawał jej zaczarowany wygląd.
- Tu jest pięknie  - powiedziałam po chwili. - To miejsce musi być sławne.
- Nie. Nikt o nim nie wie - odparł Minato.
Obejrzałam się za siebie. Stał kilka kroków ode mnie i uważnie lustrował mnie wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Nic.
Usiadł na trawie i spojrzał w niebo. Poszłam za jego przykładem jednak długo nie wysiedziałam w miejscu.  Wstałam, zrzuciłam buty i zdjęłam sukienkę. Spojrzał na mnie z niezłym szokiem.
- No co?! - powtórzyłam.
Przetarł czoło dłonią i powiedział pod nosem.
- Bezwstydna kobieta.
Prychnęłam i powolutku zanurzyłam się w wodzie.  Spędziłam tam wiele czasu. Kiedy wyszłam położyłam się obok Minato na trawie, musiałam czekać aż bielizna mi wyschnie.  Zerknął na mnie kątem oka.
- Nie boisz się? - zapytał tajemniczo.
- Czego?  - zapytałam z zamkniętymi oczami.
- Jesteś młodą kobietą, która leży półnaga obok  mężczyzny. Nie chcę nic mówić, ale twój wygląd jest... dezorientujący?
Zaśmiałam sie  i usiadłam.
- Ah tak? Miałabym się bać ciebie? - zapytałam z ironią. - Minato nie rozśmieszaj mnie. Nie skrzywdziłbyś mnie, nie?
Przytuliłam się do jego ramienia specjalnie wypinając biust, dołączyłam do tego uwodzicielski głos i niewinne oczka. Jak ja kocham go drażnić.
- Jesteś niemożliwa - jedynie to odpowiedział.
Odsunęłam się od niego i założyłam ręce.
- A zresztą, co ty byś mógł mi zrobić- dodałam.
Zaśmiał się pod nosem.
- Ktoś taki jak ty...
Nie zdarzyłam dokończyć, bo leżałam na ziemi. Minato pochylił się nade mną i przyszpilił mi ręce. Jego oczy nie wyrażały nic.
- Ej, co ty robisz? - zapytałam z nutką niepewności.
-  Udowadniam - odparł i jeszcze bardziej się pochylił.
- Udowadniasz co?
- To, że jesteś wobec mnie bezsilna.
Jego ciepły oddech owiał moje policzki. Nasze nosy i czoła się zetknęły, a ja nadal nie mogłam uwolnić rąk.  Zamierzałam użyć nóg, ale chyba przewidział mój ruch bo łatwo go zablokował. Uśmiechnął się złośliwie.
- Okej masz rację - powiedziałam. - Możesz juz mnie puścić.
Przechylił delikatnie głowę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.  Poczułam pewien niepokój " jestes młodą kobietą, która leży półnaga obok mężczyzny" Niemożliwe. Nie zrobił by tego.
- Minato, to juz nie jest śmieszne - szepnęłam.
Nachylił się jeszcze bardziej, zamknęłam oczy i wtedy poczułam jak coś delikatnie muska mój policzek. Ciężar, który powstrzymywał moje ruchy nagle zniknął. Podniosłam się do pozycji siedzącej tak samo jak on to zrobił. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować, jedynie podkuliłam kolana i oplotłam je rękoma .

Minato:
Cholera jasna! Co się ze mną dzieje?! Nigdy wcześniej nie pragnąłem żadnej kobiety, więc dlaczego? Zjawiła się tak nagle po tylu latach. Raczej nie zdaje sobie sprawy jak jej wygląd moze działać na mężczyzn. Gdy zobaczyłem ją w sukience moja wyobraźnia zaczęła działać, a teraz.... Nie potrafię nad sobą zapanować. Każdy jej ruch, każde słowo. Miałem ochotę ją złapać i nie wypuszczać nigdy więcej, tak należałaby tylko do mnie. Uh, co ja plotę.
- Zrobiłbyś to?  - zapytała niepewnie.
Spojrzałem na nią i od razu tego pożałowałem. Nie dam rady.

Kushina:
- Zrobiłbyś to?-  zapytałem niepewnie po jakiejś chwili.
Zerknęłam na niego, a to co zobaczyłam nieźle mną wstrząsnęło. Jego oczy. Widziałam to już wcześniej u innych mężczyzn.  Tylko... Dlaczego to mnie ucieszyło? Dlaczego widząc pożądanie w jego oczach poczułam się szczęśliwa? Jeszcze bardziej ucieszyłam się tym, ze nie odpowiedział. Mogłam się domyśleć co wydobyłoby się z jego ust.
Patrzeliśmy na siebie dość długo, a potem... potem jakoś samo tak wyszło. Pochylił się nade mną i pocałował mnie. To tylko jeden pocałunek, a wywrócił moje serce do góry nogami.  Następny i następny. Naparł na mnie mocniej tak, że teraz leżeliśmy. Jego dłonie przesuwały się po moim ciele powodując dreszcze, przyciągnęłam go mocniej, a on nagle usiadł i złapał sie za głowę.
- Powinniśmy już wracać - powiedział nawet na mnie nie patrząc.
" Sam to zacząłeś" . Pchnęłam go na plecy i wygodnie sie na nim usadowiłam powracając do pocałunków. Tym razem mnie nie odepchnął.


Z uśmiechem zamknęłam pamiętnik.  Dobrze pamiętałam tamten dzień. Dzień w którym po raz pierwszy "to" zrobiłam. Nie żałuje tego.  Wszystko sie zmieniło wraz z jedną chwilą. Oddałam mu moje serce, a on je pokochał takie jakie było czy nawet jest.
Pogładziłam okładkę i podniosłam wzrok. Miło było ujrzeć Minato bawiącego sie z naszymi wnukami.  Bo taki obraz pozostanie w pamięci, nawet kartka papiery nie będzie potrafiła ukazać tak wspaniałego widoku.


~*~

Ohayo. Tak mnie jakoś naszło. Mówiłam że koniec wakacji ma na mnie dziwny wpływ.  Tak więc jak już napisałam to i opublikuję, zajęło mi to coś około 3 godzin, ale myślę, ze się opłacało. Jestem dumna z tej notki i mam nadzieję, ze wam również się spodobała.

Yuu... / Zakochana;*


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

39.

Yo, uch, dawno mnie tu nie było. Za bardzo skupiłam się na One Piece i tak jakoś wyszło. No, ale co się będę tłumaczyła, bez przeciągania, następna nocia z dedykacją dla Ani Jaros oraz Miku ;*

~*~

Obudziłam się, zadziwiająco, bardzo wcześnie, nawet przed słońcem. Chyba naprawdę ze mną jest coś nie tak. Czuję się wyspana jak nigdy.  Zerknęłam w dół na Minato. Jego głowa leżała na mojej piersi, a ręce oplatały mnie ciasno w pasie. Jego ciężar mi nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie, był dziwnie uspokajający. Położyłam dłoń na jego włosach i delikatnie je pogłaskałam. Lubiłam bawić się jego czuprynką kiedy spał, nie wiem dlaczego, ale pomagały mi się skupić na jakichś konkretnych myślach. Teraz dopiero, pierwszy raz w życiu, zadałam sobie to konkretne pytanie: Dlaczego Minato pokochał mnie? 
 Hmm, odwieczny dylemat. Co prawda ja sama zakochałam się pierwszy raz, ale nie rozumiem jego intencji. Kochały go wszystkie kobiety, nawet te z zamożnych rodzin, a on wybrał mnie. Miłość szwenda się własnymi, chorymi ścieżkami. O, ale jak ja go kocham, hmmm, myśl o założeniu rodziny z Minato wcale nie jest taka zła. 
 Ale ja jestem głupia. Tak, właśnie sama siebie wyzwałam. Znowu zerknęłam na Minato. Raczej tak łatwo mnie nie puści, więc nie ma sensu się szarpać.
- Minato, słonko - szepnęłam mu do ucha. - Puścisz mnie?
-Umm... Co się stało? - zapytał zaspany.
- Muszę do łazienki.-Pospolite kłamstwo. 
Niechętnie się podniósł, spojrzał na mnie lekko zaspanym i zarazem bacznym wzrokiem. Uśmiechnęłam sie na to i pocałowałam go w czoło.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Tak, wszystko w porządku - mruknęłam i wysunęłam się spod kołdry. 
Nadal uważnie mi się przyglądał, dlatego raz jeszcze pocałowałam go w czoło i pogłaskałam po włosach jak małe dziecko.
- Wiesz dobrze, że gdyby coś się działo, to bym ci powiedziała.
- Tak, wiem.
Tym razem ułożył się wygodzie i zasnął. Rozejrzałam się po pokoju jednocześnie drapiąc się po głowie. Ciuchy, ciuchy wszędzie, a gdzie mój ręcznik. Może zawitał w Ręcznikolandii? O, było by fajnie. Znalazłam go w końcu pod ubraniami Minato. Zawinęłam się szczelnie i opuściłam pokój. 5 rano. Co ja mam z sobą robić? Wiem, idę się wykąpać. Uwielbiam się kąpać (ja też ;P, od Aut.) . Od niechcenia napełniłam wannę gorącą wodą i zanurzyłam się w niej. Nawlewałam wokół siebie kilka rodzajów płynów, z ciekawości oczywiście. Zamoczyłam włosy i wylałam na nie różany szampon. Wmasowałam go powolutku, a potem siedziałam i bawiłam się wodą, tak jak robiłam to jako dziecko.  Mimo wszystko kochałam moje dzieciństwo. Wygłupy z chłopakami, ciężkie treningi, kłótnie z Kage wioski. Samotność. Wieczorami zawsze byłam samotna. W tym wielkim domu było tak cicho, przeważnie przesiadywałam na parapecie okna i wpatrywałam się w gwiazdy. Pamiętam dobrze jak zawsze marzyłam o tym, by mieć kogoś kto mnie pokocha. Wtedy nie musiałabym samotnie wpatrywać się w nocne niebo, bo ktoś byłby przy mnie.  Miło jest czuć się potrzebną, kochaną. Przez ostatnie kilka lat poznałam nowe uczucia, które przypadły mi do  gustu. Mam tylko nadzieję, ze za bardzo się przez to nie rozpieszczę.
Spłukałam szampon i wyszłam z wanny. Szybciutko się wytarłam i wyskoczyłam do pokoju po jakieś ciuchy. Wzięłam pierwsze lepsze starając się nie obudzić śpiącego Minato. Ubrana poszłam do kuchni, tylko po to by stwierdzić, ze trzeba iść na zakupy. Była 6 rano, ale jakieś sklepy na pewno powinny być już otwarte. Chyba. Albo i nie. Mimo wszystko założyłam buty i chwyciłam po klucze. Na ulicach było tylko kilka osób. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Może i lepiej. Przeszłam kilka przecznic, kiedy zauważyłam otwarty sklep.  Wyrwałam do przodu jak tępa strzała. Wpadłam do sklepu i rozejrzałam się wokół. Uśmiechnięta przechodziłam między półkami. Śniadanie, obiad, kolacja. Trzeba kupić wiele składników. Hmm, a jutro co na obiad? Zaczynam myśleć jak prawdziwa pani domu. Hyhy. Sprzedawczyni dziwnie się na mnie gapiła, kiedy przechodziłam obok niej i nuciłam sobie pod nosem. Pakowałam wszystko do koszyka. Miałam zamiar zrobić Minato niespodziankę, chociaż jak na razie sama nie wiedziałam czym ona będzie. Stojąc w kasie miałam już pomysł na śniadanie. Z jeszcze większym uśmiechem wyszłam ze sklepu kierując się w stronę szpitala.  Majtając siatkami wpadłam do gabinetu Tsunade. Spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem, już otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale się jej wcięłam:
- Jestem tu jako pacjent.
Zmarszczyła brwi, ale wskazała na krzesło na przeciw siebie. Postawiłam siatki  i wygodnie usiadłam. W tym samym czasie sanninka wyciągnęła moja kartę z ogromniej szuflady.
- Więc, o co chodzi? - zapytała.
- Bo.. jakby to.... Ukh... Wiesz.... - zaczęłam.
- Czuję, że do niczego nie dojdziemy - westchnęła głęboko.
- Prawdopodobnie jestem w ciąży - mruknęłam.
Spojrzała na mnie, najpierw zdziwiona a potem chytrze uśmiechnięta.
- Mów dalej.
- No... Chciałam żeby pani wystawiła swoją diagnozę.
Kazała mi położyć się na kozetce i podciągnąć koszulkę. Położyła swoja dłoń poniżej mojego brzucha i uwolniła chakrę. W zadumie oddaliła się ode mnie o krok. 
- Trzeba to opić ! - krzyknęła uradowana.
- Co? - zapytałam oszołomiona.
- No ale oczywiście ty stawiasz, żeby nie było.
- Czekaj, co?!
- Jak to co. Będziesz miała dzidziusia - mruknęła wbijając mi palca w policzek. 
Załamka. 
- Spokojnie- szepnęła Tsunade siadając w swoim fotelu.- Przychodź do mnie co miesiąc, a jak coś będzie nie tak, to nawet częściej. Musisz teraz na siebie bardziej uważać, zwracaj również uwagę na to co jesz. 
- Tsunade-sama. Proszę cie o zatrzymaniu tej wiadomości dla siebie - mruknęłam.
Spojrzała na mnie zdziwiona, ale po zobaczeniu mojej miny uśmiechnęła się uspokajająco.
- Oczywiście obowiązuje mnie tajemnica lekarska, ale wydaje mi się, że powinnaś mu o tym powiedzieć.
-  W swoim czasie. Na razie sama muszę się do tego przyzwyczaić. 
- Rozumiem, ale nie duś tego w sobie za długo. 
- Minato będzie zły? -zapytałam do chwili milczenia.
Tsunade wstała i pogłaskała mnie po włosach, kucając przede mną. 
- Będzie szczęśliwy. On podobnie jak ty wychował się bez rodziny, jestem pewna, ze się ucieszy.
Podziękowałam jej i wróciłam do domu. Rozłożyłam kromki chleba na tacce i posmarowałam je masłem. W miedzy czasie rozbiłam jajka na patelni.  Udekorowałam ładnie jajecznicę kładąc na samym środku kawałek kopru, dwie kanapki z szynką i pomidorem położyłam obok talerza. Sama zjadłam już wcześniej. Było po 8, a Minato miał się zgłosić do Hokage o 10. Mogłam go już spokojnie budzić.  Bardzo cichutko otworzyłam drzwi, odstawiłam tackę na szafeczkę i odsłoniłam okno od razu je uchylając. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Odgarnęłam Minato włosy z czoła i szepnęłam.
- Pora wstawać.
Mruknął coś i spojrzała na mnie zaspany. Uśmiechnęłam się do niego.
- Przyniosłam ci śniadanie.
Spojrzał zdziwiony na szafkę i zaśmiał się.
- Jakieś święto, o którym nie miałem bladego pojęcia.
- Hmm... Nie. - mruknęłam.- Potrzeba święta żebym przyniosła ci śniadanie do łóżka?
- Hmm... A czy ja coś mówiłem?- zapytał udając niewiniątko.
- No wiesz !
Zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie z niebywałą czułością. Przewrócił mnie na plecy, przez co miał większą władze. Wsunął swoją dłoń pod moją koszulkę delikatnie muskając przy wym moja rozgrzana skórę. Nie przerywając pocałunków, drugą ręką  zjechał na moje  udo unosząc je lekko do góry. Przejechałam dłońmi po jego torsie odpychając go na chwilę.
- Zrobiłam ci śniadanie - warknęłam. - Masz w ogóle zamiar je zjeść?
Wpił się w moje usta wymrukując przy tym ciche "Yhym" . Zdjął ze mnie koszulkę i zjechał pocałunkami na moją szyję. Mam wrażenie, że idealnie zdaje sobie sprawę z tego jak mnie to drażni, wprawiając jednocześnie w rozkosz.
Kiedy po raz kolejny chciałam go odepchnąć, złapał za moje nadgarstki przyszpilając je do materaca. Westchnęłam ciężko, przez co Minato się zaśmiał.
- Jesteś wredny, wiesz? - zapytałam.
Przerwał pocałunki i podniósł się trochę, patrząc mi w oczy.
- Ale i tak mnie kochasz? - zapytał.
Przewróciłam oczami.
- A mam wybór? - westchnęłam.
- Umm... Raczej nie.
- Wiedziałam.
Pocałował mnie raz jeszcze w usta i  puścił. Usiadł wygodnie  i złapał za tackę.
- Umieram z głodu - uśmiechnął się i zabrał do jedzenia.
Przewróciłam się na brzuch, podbródek oparłam na rękach i spojrzałam na niego.  Miał napchane oba poliki. Tak zabawnie to wyglądało, zwłaszcza z rozczochranymi włosami i nagim torsem. Zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Pokręciłam tylko głową, co wystarczało by wrócił do jedzenia.  Przyglądałam mu się, próbując złapać każdy szczegół. Przypominał mi księcia z bajki. Jego złote włosy idealnie pasowały do miodowej skóry, a błękitnie oczy zawsze się wesoło uśmiechały, dodając mu więcej uroku.
Najedzony odstawił tackę i poklepał się po brzuchu.
- Było przepyszne - mruknął.
- No  ba. W końcu ja to zrobiłam, nie?  -odparłam z dumą.
- Jak tak dalej pójdzie, to do tego przywyknę - zaśmiał się.
- Spoko. Jutro ty robisz śniadanie.
- I skończyło się dobre - westchnął.
Zaśmiałam się głośno chwytając go za dłoń. Leżąc teraz na boku, bawiłam się jego palcami jak małe dziecko. On tylko uśmiechał się szeroko i pozwalał mi na to.  Splotłam nasze dłonie, a Minato ucałował moje palce. Siedział przyglądając się moim poczynaniom.  Kiedy skończyłam swoją zabawę, podniósł się i włożył swoje bokserki. Potem spokojnym krokiem podszedł do okna. Usiadłam rozglądając się za swoją koszulką, ale nigdzie jej nie było.
- Gdzie moja bluzka? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz - powiedział machając moim ubraniem.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, a on tylko wzruszył ramieniem. Podeszłam do niego, ale zanim zdążyłam złapać kawałek materiału, on uniósł go do góry.
- Wiesz jak mnie dobić - warknęłam.
Spojrzał na mnie z góry.
- Tak wyglądasz o niebo lepiej - mruknął i ruszył w kierunku drzwi mając w dłoni moją koszulkę.
- Ciekawe kiedy wpadnie Jiraya - powiedziałam. - Dawno go tu nie było.
Minato od razu znalazł się przy mnie wkładając mi przez głowę bluzkę.
- Oj, mówiłeś, że tak wyglądam o niebo lepiej.
- Nie ma potrzeby, żeby Jiraya cię tak zobaczył.
Prychnęłam ubierając z jego pomocą koszulkę.
- Mógłby dostać przy tym rozległego wylewu. - mruknął w zadumie.
- Ta... nie ma to jak wylew z nosa.
- Śmiej się, śmiej. On raz się nie wykrwawił.
Wzruszyłam ramionami i złapałam za kołdrę, wytrzepałam ją na podłogę i schludnie rozłożyłam na łóżku, poprawiłam poduszki i zakryłam je. Minato w tym samym czasie zabrał tackę i poszedł do kuchni. Pozbierałam z podłogi wszystkie ciuchy i wrzuciłam je do prania. Złapałam za miotłę i sprzątnęłam cały pokój. Uśmiechnięta zbiegłam do kuchni, gdzie zastałam ubranego Minato. Wszystko było pozmywane, a na stole stała zaparzona herbata. Podszedł i mnie pocałował.
- Wychodzę - szepnął.
Skinęłam głową i pomachałam mu na do widzenia.
Tak więc zostałam sama. Usiadłam przy stole i popijałam herbatkę. Uśmiechnięta wspominałam każde chwile z Minato. Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił.  Dziwnym trafem minęła godzina.
- Tylko się nie złość - zaczął na samym początku.
Zmrużyłam oczy.
- Kontynuuj - powiedziałam.
- Od jutra zaczynam znowu pracę Hokage - powiedział za jednym razem.
- I? Dlaczego mam się złościć?
- Hee... Nie będziesz tęskniła?
- Racja. Mogę byś trochę zazdrosna o te papiery- mruknęłam.
Zaśmiał się głośno i pocałował mnie w czubek głowy.
- O to nie musisz się martwić. - zapewnił mnie.
Zerknęłam na niego, a on tylko uśmiechnął się szeroko.

~*~

Ta, wszystko napisałam jednego dnia. SZOK. Komu się chce do szkoły? Bo mi za cholerę. Coś tak czuję, że nawet dźwigiem mnie tam nie zaciągną. Przepraszam za błędy oraz za to że was nie posłuchałam dziewczyny i od razu dałam ciążę, ale jakoś tak nie mogłam się powstrzymać. 

Yuu... / Zakochana;*

niedziela, 21 lipca 2013

38.

Spacerowałyśmy jeszcze trochę, ale po pewnym czasie powiedziałam, ze mi niedobrze i Rin zaprowadziła mnie do domu.  Zrobiła mi herbatę i usiadła obok mnie na kanapie. 
- I? Jak się czujesz? - zapytała.
- Nadal mi nie dobrze - mruknęłam.
Spojrzałam na nią i od razu tego pożałowałam. Ten błysk w oczach nie wróży niczego dobrego.
- A może jesteś w ciąży - szepnęła.
- Nie, no coś ty. To niemożliwe, po jednym razie?
- Yhm.
- Serio? Możliwe?! - teraz to już trochę spanikowałam. Ja? W ciąży?
- Zaraz wracam - powiedziała wstając.
- A ty gdzie?
- Do apteki.
Do apteki? Niby po co? Ja nie jestem w ciąży. może zjadłam coś nieświeżego. Rin lubi wyolbrzymiać. Chyba. Raczej. Prawdopodobnie. Nie. Na pewno, no bo jak? Przecież to niemożliwe. Chyba.  Hmm.  Nie mam sił, żeby o tym myśleć. Jakoś mi niedobrze. 
Leżałam sobie na kanapce i czekałam na powrót mojego ciemiężcy. Długo jej to nie zajęło.  Wbiegła uśmiechnięta od ucha do ucha, wyciągnęła mnie z tego wygodniutkiego miejsca na niewygodnej kanapie i wepchnęła do łazienki, rzucając coś zanim zamknęła drzwi. Spojrzałam na małe pudełeczko na podłodze.
- Ale ja nie chcę - warknęłam.
- Oj, co ci szkodzi? A może okaże się niepoprawny. 
- A co jeśli będzie inaczej?
- To wtedy będzie dziecko !
Schyliłam się po pudełeczko i wyciągnęłam jego zawartość. Warto spróbować.
Siedziałam na podłodze. Ręce mi drżały, oczy wpatrywały się w jedno miejsce, mózg nie chciał dopuścić do siebie nowej wieści. Teraz wszystko się zmieni. Tylko, co ona powie Minato? Jak on zareaguje? Będzie zły czy może szczęśliwy? 
Wyszłam z łazienki. Tam czekała na mnie Rin. Stanęła naprzeciw mnie odczepiając się od ściany. Spojrzałam na nią i w tym samym momencie się rozpłakałam. Wtuliłam się w dziewczynę. To niemożliwe. Dlaczego? To nie może być prawda. Boję się tego. Myśl, że we mnie zacznie rozwijać się nowe życie jest dla mnie czymś zupełnie obcym. 
- Nie łam się - szepnęła Rin. - Masz jeszcze Minato i mnie.
- Minato - jęknęłam.
- Będzie szczęśliwy. On cie kocha, przecież wiesz. Nigdy nie zostawiłby cię samej. 
- Boję się - szepnęłam.
- Wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Rozmawiałyśmy jeszcze bardzo długo.  Rin pomogła mi się przyzwyczaić do nowej myśli.  W sumie, to teraz będziemy tworzyć rodzinę.  Namikaze Kushina. Nawet nieźle brzmi.  Późnym wieczorem zostałam sama. Zjadłam szybką kolacje i postanowiłam wziąć prysznic. Po drodze do łazienki zaczęłam odpinać guziki koszuli. W łazience pozbyłam się ubrań i będąc w samej bieliźnie wpuściłam wody do wanny. Nalałam tam też płynu do kąpieli o zapachu lawendy. Zakręciłam wodę, pozbyłam  się bielizny i weszłam do wanny rozkoszując się przyjemnym ciepłem i zapachem płynu. Zaczęłam bawić się wodą i tworzyć różne kształty za pomocą czakry, albo to był smok, lis, kwiat lub twarz Minato.... Po godzinie wyszłam z tej jakże relaksującej kąpieli, wytarłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam w stronę pokoju. Gdy chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją do dołu wyczułam czyjąś obecność w moim pokoju. weszłam ostrożnie i miałam się na baczności. Gdy byłam przy otwartym oknie ktoś 
zamknął drzwi i poczułam za sobą jego zapach. Minato. Odwróciłam się na pięcie i napotkałam jego wzrok. Patrzył na mnie z uczuciem. Posłałam mu karcące spojrzenie.

- Nie wiesz, że się nie skrada do domu?- spytałam kładąc dłonie na biodrach. 

- Wiem, ale to też mój dom.- rzekł przybliżając się coraz bliżej mnie.


 Odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam okno. Noc dziś była zimna a na moim mokrym ciele już była gęsia skórka. Poczułam jak kładzie swoje silne dłonie na moich ramionach. Czułam, że topnieje pod jego dotykiem. Parę kropli upadło na jedno z moich ramion i na ich miejscu czułam jego wargi. Zadrżałam z pożądania. Dalej stojąc do niego tyłem czułam jak łapie mnie w talii i przyciąga do siebie.


- Stęskniłem się za tobą.- wyszeptał mi do ucha.


- Ja za tobą też.- odpowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę. 


Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Odwzajemnił pocałunek i złapał mnie w talii podnosząc aby było nam wygodniej. Czułam, że idzie w stronę łóżka. Ułożył mnie na nim delikatnie nie przerywając pocałunku. Jego dłonie znalazły się na końcu ręcznika i jednym, sprawnym ruchem się go pozbył. Ja zaczęłam ściągać z niego ubrania i gdy się ich pozbyłam powróciliśmy do pocałunku, który z każdą sekundą starał się bardziej 

pociągający i bardziej erotyczny. Wplotłam palce w jego bujną blond czuprynę przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Owinęłam nogi wokół jego bioder. Jeździł dłońmi po moich plecach, badał nimi całe moje ciało, jakby chciał je zapamiętać na pamięć. Przekręciłam się i teraz to ja znajdowałam się na nim. Zaczęłam całować jego brodę, szyję, obojczyk, ramiona, klatkę piersiową, jego umięśniony brzuch by potem wrócić tą samą trasą do jego słodkich ust. Dłońmi jeździłam po jego idealnym torsie. 

Cholera jaki on jest boski!! Znów znalazłam się pod nim. Całował moją szyję, obojczyk pieścił moje piersi. Jęknęłam co go zmotywowało do dalszego robienia mi dobrze. Złączył nasze usta w pocałunku i wszedł we mnie ostrożnie a ja zaczęłam jęczeć z rozkoszy.

Leżeliśmy długo,   wtuleni w siebie. Minato opowiadał mi o swojej misji. Zastawiałam się jak mu to powiedzieć, ale po dłuższych rozmyśleniach, postanowiłam, że zachowam tą wieść na razie dla siebie. Muszę jeszcze porozmawiać z Tsunade. Może test się pomylił. 


Westchnęłam i przytuliłam się do niego bardziej.


- Wszystko w porządku? – zapytał z troską


- Tak – mruknęłam. – Nigdy nie było lepiej. 


- Spróbuj się przespać – powiedział i pogłaskał mnie po policzku.


Pocałowałam go raz jeszcze i zasnęłam, otulona jego silnymi ramionami.


~*~

Tak jak obiecałam. Jest niedziela jest notka. Kto  by pomyślał, że jestem taka stara. Akurat dziś kończę 15 lat.  Mama już mi nagadała, że jestem mega stara :P 
Aniu dziękuję ci za kolejną scenę. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Dziekuje :3

Yuu... / Zakochana;*

37.

Obudziłam się dość późno. Leżałam wtulając sie w tors Minato. Był taki ciepły, a bicie jego serca mnie dziwnie uspokajało. Przeciągnęłam się delikatnie i poczułam na sobie pełen miłości wzrok. Podniosłam  głowę i spojrzałam w jego piękne oczka. Uśmiechnął się, całując mnie w czoło.
- Jak się spało? - zapytał.
- Nigdy nie spałam tak dobrze - odparłam szczerze.
- Ta, ja też.
Przewrócił mnie na plecy i pocałował w usta. Uśmiechnęłam sie delikatnie, ale oddałam pocałunek z podobną pasją. Jego pocałunki były niesamowite. Czułam jakby wlewał we mnie rozkosz i pragnienie w jednym pocałunku. To uczucie było mi nieznane, ale bardzo mi się spodobało. Chciałam tego więcej i Minato dobrze o tym wiedział. Bawił się moim językiem, całował szyję, doprowadzał mnie do szału. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy (moja mama zawsze tak mówi, dop. Aut.) Ktoś zaczął głośno walić i dzwonić do drzwi wejściowych. Minato westchnął i podniósł się ze mnie (jak to zabrzmiało- ze mnie, dop. Aut.). Założył bokserki i wybiegł z pokoju. Usiadłam, potrzepałam włosy, zaplątałam się w prześcieradło i wyszłam cichutko z pokoju. Byłam ciekawa, kto przyszedł, ale nie chciałam, żeby mnie tak zobaczył. Schodziłam po schodach, kiedy usłyszałam głosy. Jiraya. Jeszcze tego było mi trzeba. Zboczeńca w domu. Gadali o czymś niezrozumiale. Jedyne co udało mi się złapać to " misja" . Misja. Czekaj, co? Proszę nie, tylko nie teraz. 
- Sam Hokage cie o to prosi - powiedział z powagą sannin.
- chyba nie mam wyboru - zrezygnowany głos Minato.
- Czekaj, co? - wybiegłam ze schodów.- Nie. No weź. Nie teraz.
- Nieładnie to podsłuchiwać - warknął Jiraya. 
- nieładnie to budzić o tak wczesnej porze - odgryzłam się.
- Jest po 14 - mruknął.
Dopiero potem spojrzał na to co miałam na sobie. Najpierw opadła mu szczena, a potem zaczął się jąkać.
- Wy... wy.... wy to....  - zaczął. - Wy to robiliście?!
Chrząknęłam i podrapałam sie po głowie, Minato natomiast zaczął się śmiać.
- Tak, a co? Zazdrosny? - zapytał z sarkazmem.
- Hmm... - zlustrował mnie wzrokiem. - I? Jak było?
- No wiesz - zaczął Minato, ale obaj dostali po łbach.
- Nie gadać o tym przy mnie - krzyknęłam.
- Hai - mruknęli obaj.
- Musisz iść? - zapytałam spokojniej.
- Niestety. Wrócę zanim się obejrzysz- zaśmiał sie.
- Tak, wiem.
Pobiegł na górę się przygotować, natomiast ja spojrzałam na Jirayę.
- Pilnuj go - powiedziałam ściszonym głosem.
- Zawsze pilnuję - odparł poważnie.  - Dbaj o mojego ucznia.
- Zawsze dbam - mruknęłam.
Pogłaskał mnie po głowie i uśmiechnął się.
- Lepiej wybrać nie mógł - powiedział. 
- Jestem aż tak dobrą kandydatką na żonę Minato ? - zapytałam z sarkazmem.
- To się dopiero okaże, ale wierzę, ze tak.
- Miło z twojej strony - odparłam.
W tym samym czasie Minato zbiegł ze schodów i przytulił mnie do siebie. Pocałował mnie mocno unosząc do góry.
- Uważaj na siebie - powiedział.
- To raczej moja kwestia- uśmiechnęłam sie smutno.
- Ej. Przecież wrócę.
- Tak - pocałowałam go na pożegnanie. Wyszli zostawiając mnie samą. -Tylko dlaczego mam złe przeczucia.
Czułam dziwny ścisk w brzuchu. Zawsze gdy tak miałam szykowały się kłopoty. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Trzeba sie doprowadzić do porządku. Spojrzałam w lustro. Miałam dziwne rumieńce, a moje oczy były bardziej zielone niż zwykle, no, ale to przecież nie możliwe. Zrzuciłam prześcieradło i weszłam pod prysznic. Cała łazienka zaparowała od gorącej wody.  Może pójdę na zakupy? Tak. I zabiorę ze sobą Rin. Jej towarzystwo mi się przyda. Z tą myślą zaczęłam sie wycierać. Wyszłam owinięta w sam ręcznik. w pokoju znalazłam swoja bieliznę i wyciągnęłam  z szafy przewiewną, niebieską sukienkę. Założyłam jeszcze czarne baleriny, sięgnęłam po torebkę i wyszłam z mieszkania. Mokre włosy przylgnęły mi do pleców. Jest bardzo ciepło więc niedługo wyschną. Idąc ulicami rozglądałam się po wszystkich stoiskach.  Ludzie byli szczęśliwi, nie widziałam nikogo ze smutną miną. Nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Żyli swoim życiem. nie obchodziły ich problemy innych. Normalny dzień. 
Doszłam do mieszkania Rin. Zapukałam do drzwi. Chwile potem otworzyła je jej mama.
- Dzień dobry. Jest może Rin? - zapytałam.
- Tak. Wejdź. Jest w swoim pokoju.
- Dziękuje.
Bez pukania weszłam do pokoju dziewczyny. Siedziała na podłodze i jak zwykle przeglądała jakieś zwoje.
- Dzień dobry, Kushina- sensei.
- Yo. Idziesz ze mną na zakupy.
- Ja?
- Nie, przyszłam prosić twoje łóżko, wiesz?
- Haha. Aż tak ci się nudzi?
- A, tak. Minato poszedł na jakąś tam misję. Jiraya po niego zaszedł.
- Bardzo chętnie.
Wstała z podłogi. Niedługo potem razem szwendałyśmy się po mieście.  Łaziłyśmy po wielu sklepach, kupiłyśmy mase ciuchów i zrobiłyśmy sobie przerwę w restauracji. 
- Wiesz, co? - powiedziałam.- Kocham twojego senseia.
- Tak, wiem. Wiedziałam już od dawna. - odparła z uśmiechem. - To, on ciebie też? Tak, oczywiście, że tak. a kiedy ślub? Robiliście już to?

- Tak -powiedziałam, na co ona wypluła herbatę z powrotem do kubka.
- Co?! - krzyknęła.
- Ciszej. Cała wioska nie musi wiedzieć.
- No mów. Jak było.
- Ehm. No wiesz... 
- Palnij coś w stylu: To była najwspanialsza chwila w moim życiu, Jest wspaniały w łóżku, chce więcej, bla, bla, bla.
Rin wywijała rękami we wszystkich kierunkach, a ja patrzałam na nią ze strachem w oczach.  Ludzie zaczęli się odwracać i szeptać między sobą. 
- Więc? - zapytała.
- No cóż. Wszystko co wymieniałaś jest prawdą - powiedziałam rumieniąc się.
- Serio?! No a ślub, kiedy?
- Ślub? Jeszcze o tym nie gadaliśmy.
- Ej, a mogę być druhną, nie? 
- Wszystko w swoim czasie.
- Ale walne wam ślub, że nie wiem. Trzeba zrobić listę gości, przyszykować salę, załatwić tort....
I w tym właśnie momencie zastanawiam się, czy nie popełniłam błędu mówiąc o wszystkim Rin?

~*~
Yo. Notka wczoraj, notka dzisiaj. Coś jest ze mną nie tak. Tak więc zapraszam na http://kushina-love.blogspot.com/ . Dziękuję za cierpliwość oraz komentarze. Jesteście kochani ;3

Zakochana;*

36.

Dzięki wspaniałej Ani Jaros mam następną notkę. Heh, szybki powrót. Ania napisała mi świetny kawałek. Dziękuję :3

~*~
Na szczęście nie musiałam go dłużej prosić i zszedł na dół. Zadowolona z siebie ruszyłam jego śladem. Zjedliśmy w milczeniu. Po posiłku Minato zgłosił się do zmywania. Nie przeszkadzało mi to, bo w tym czasie poszłam do łazienki wziąć prysznic. O tak, tego mi było trzeba. Uśmiechałam się pod strumieniem ciepłej wody. Łagodziła moje obolałe mięśnie. Wyszłam stamtąd chyba po godzinie. Dziwnym trafem nikogo nie było w domu. To może i lepiej. Mogłam wziąć się za sprzątanie. Zaczęłam od swojego pokoju. Poukładałam wszystko na swoim miejscu, chociaż nie było tam większego bałaganu. Potem weszłam do pokoju blondyna. Szok. Chyba czegoś szukał, bo ciuchy, pościel, książki, broń,  wszystko leżało na podłodze. Westchnęłam i schyliłam się by popodnosić rzeczy. Książki ułożyłam na biurku, ciuchy złożyłam i wsadziłam do szafki, a niektóre zabrałam do prania, broń wrzuciłam do szuflady biurka. Nuciłam sobie pod nosem spoglądając od czasu do czasu na pogodę za oknem. Świeciło piękne słonko i wiał delikatny chłodny wiatr, który wpadał przez otwarte okno. Podeszłam do łóżka i starannie poukładałam na nim pościel. Na końcu zajęłam się salonem, w którym nie spędziłam zbyt wiele czasu.  No chociaż zajęła mi to więcej niż się spodziewałam. Słońce, które jeszcze niedawno świeciło jasnym, radosnym blaskiem, chyliło się ku  zachodowi, powodując ściemnienie się nieba.


Leżałam u siebie. Nie mogłam zasnąć. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie. Już nie miałam tak widocznych worów pod oczami. Na mojej głowie miałam szope. Sięgnęłam po szczotkę i starannie je rozczesałam. Wiem to dziwne, ale ja sama jestem dziwna. Gdy już były rozczesane spojrzałam na swoje ciało. Miałam na sobie czarne majtki i czarną sięgającą ud koszule z długimi rękawami. Podeszłam do drzwi i je zamknęłam na klucz. Odwróciłam się do lustra. Odpięłam guziki. Koszula zsunęła się ze mnie. Spojrzałam na swoje piersi. Były... no właśnie. Nie znam się na tym. Ale podczas mojej podróży słyszałam, że byłam obiektem pożądania mężczyzn. Zaśmiałam się. Podniosłam koszulę, założyłam ją, zapięłam ją, zostawiłam widoczny dekold. Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki. Po cichu i na paluszkach przeszłam obok pokoju blondyna. Nagle drzwi się otworzyły  a ja straciłam równowagę i wpadłam wprost w ramiona właściciela najpiękniejszych oczu na świecie.
- Przestraszyłem cię?- spytał pomagając mi się wyprostować. Jego spojrzenie powędrowało na mój dekold, za co oberwał po głowie. Nagle pociągnął mnie do swojego pokoju. Zamknął drzwi i zaprowadził mnie do  swojego łóżka.
- Niech zgadnę. Znów nie możesz spać co?
- Może...
- W takim razie śpisz dziś ze mną.- powiedział ze swoim czarującym uśmiechem.
- CO?!
- Jajco. A teraz bądź cicho bo nie tylko ty nie możesz zasnąć.- rzekł kładąc mnie na swoim łóżku. Ułożyłam głowę na jego nagiej klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w miarowy oddech ukochanego. Głaskał mnie po włosach. Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale nie mogliśmy zasnąć. Brodą oparłam się na jego obojczyku i patrzyłam na niego. Był doskonały pod każdym względem. Podniosłam się. otworzył oczy i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości. Usiadłam na nim okrakiem i połączyłam nasze usta w pocałunku. Odawał mi je z taką samą siłą co ja. Jego ręce znalazły się na moich plecach. Wplotłam palce w jego włosy przyciągając jego twarz bliżej siebie. Jego język zaczął tańczyć w moich ustach. Mój nie został mu dłużny i trwali we swoim własnym dzikim tańcu rozkoszy. Nagle jego dłonie znalazły się na moich pośladkach. Nie przerywając pocałunku  złapałam jedną jego dłoń i położyłam ją na swoim dekoldzie. Oderwał swoje wargi od moich. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Na pewno tego chcesz?- spytał patrząc mi w oczy. I ja mu w nie patrzyłam.
- Tak. Pragnę cię Minato. A czy ty mnie pragniesz?- spytałam patrząc mu w oczy.
- Oczywiście , że tak.
- Nie wierze ci.- powiedziałam. Droczyłam się z nim.
- Ach tak. Dobra. Skora słowa nic dla ciebie nie znaczą to może czyny.- rzekł i wpił się w moje wargi. Znalazłam się pod nim. Jego dłonie znalazły się na mojej koszuli. Cały czas całując moje usta rozpinał , jeżdżąc dłonią po dekolcie guziki koszuli. Oplotłam go nogami w biodrach. Gdy rozpiął moją koszule szybko ją z siebie zdjęłam i rzuciłam na podłogę. Jeździł dłońmi po moich piersiach, a to sprawiało mi wielką rozkosz. Jego usta zjechały w dół i teraz składał mokre pocałunki na mojej szyji  Jęknęłam. Jego dłonie powędrowały w stronę mojego krocza. Spojrzał mi w oczy a ja go zachęciłam sama ściagając jego bokserki. Poszedł za moim przykładem i już obydwoje byliśmy nadzy. Gdy ujrzałam go całego nago, moja twarz spłonęła rumieńcem, który ukryłam za włosami. Położył swoje silne dłonie na mojej twarzy i pocałował mnie namiętnie w usta. Jego dłoń jeździła do góry i do dołu po mojej prawej nodze. Całowałam jego szyję, obojczyk, tors. A potem szłam do góry by zakończyć tę wędrówkę na jego wargach. Czułam jego dłonie na całym swoim ciele. A moje też wędrowały po jego. Nagle przerwał te pieszczoty i spojrzał mi w oczy. Kiwnęłam głową na tak, a on jak najostrożniej potrafił wszedł we mnie. Jęknęłam z bólu, lecz potem ten jęk zamienił się w jęk rozkoszy.....

~*~
Tak, na razie to na tyle.  Dziekujcie Ani, bo odwaliła kawał dobrej roboty. Dziękuje.  Będę twoją dłużniczką. Tak wogule to cieszę się, że ktoś jeszcze to czyta. Raczej nie spodziewałam się twego, zwłaszcza, ze tak długo mnie nie było. Raz jeszcze dziękuje za pomoc i tak szybką odpowiedź.
Zakochana;*

35.

Nie mogłam spać. Kręciłam się w łóżku. Teraz gdy o tym wszystkim myślę czuje się głupio. Uhh….. Poczochrałam włosy i wstałam. Była druga w nocy, a ja wyglądałam jak wrak człowieka. Moje odbicie w lustrze miało zaczerwienione oczy oraz wielkie sińce pod nimi, włosy rozchodziły się we wszystkich kierunkach, spojrzenie było zmęczone. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i usadowiłam się na kanapie w salonie.  W mieszkaniu panował półmrok, jedyny dostęp do  światła dawało duże okno, pod którym stała owa kanapa, musiałam siedzieć na niej bokiem by dokładniej widzieć niebo, nogi skuliłam i przyciągnęłam do siebie. Księżyc w pełni wisiał na czarnym niebie zasianym milionem gwiazd. Zawsze lubiłam na nie patrzeć. Niebo było czymś co w dziwny sposób mnie uspokajało. Miało w sobie tą moc, heh, nie potrafię nawet tego dobrze wyrazić.  Kolejny raz przejechałam ręką po włosach. Zmęczona… Dlaczego nie mogę zasnąć?! Mam dość. Od kiedy wróciłam do wioski, wszyscy są dla mnie mili. Witają mnie z uśmiechem, mówi, że cieszą się z mojego powrotu, a ja ich zostawiłam. Powiedziałam, że mam ich gdzieś. Czuję się potwornie.
Pierwsza łza spłynęła spod moich zaciśniętych powiek. Nienawidziłam płakać. Żałosna i słaba. Tylko to mi przychodziło do głowy. Nie płacz, nie… Kolejne łzy… Zacisnęłam mocniej pięści i przygryzłam usta.  Nagle poczułam jak coś miękkiego okrywa moje ramie. Za plecami poczułam ciepło. Koc. Niebieski, miękki koc, a za moimi plecami Minato. Czułam jego zapach. Siedział, tak po prostu. Nic nie mówił. Przykryłam się szczelniej kocem, spuszczając głowę. Nie przestałam płakać, a wręcz przeciwnie, zaniosłam się głośnym płaczem. Nie mogłam złapać oddechu, nic nie widziałam. Pociągałam co chwila nosem, a łzy ciekły strumieniami po moich policzkach.  Wtedy poczułam na swojej głowie ciepłą i pełną troski dłoń ( o ile dłoń może być troskliwa :p). Zamilkłam. Zupełnie jakby mnie zaczarował. Usiadłam prosto, oddech się wyrównał, tylko nadal z nosa mi ciekło. Odwróciłam się powoli. Minato uśmiechał się szeroko. Po prostu się uśmiechał. Rany, znowu zaczne ryczeć. Pociągnęłam nosem, a Minato przyciągnął mnie do siebie, mocno obejmując ramionami. Oparłam się na jego obojczyku delikatnie wdychając jego zapach. Wiedziałam, że płacze, czułam je na policzkach, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Przywarłam do niego mocniej, chcąc złapać za koszulkę, ale po chwili uświadomiłam sobie, że nie miał takowej na sobie. Gorąco mi się robi. Uśmiechnęłam się delikatnie czując jak gładzi mnie po włosach. Nawet nie wiedział jak bardzo mnie to uspokajało. Oddychałam spokojnie i równomiernie, jedynie serce mnie bolało.
- Przepraszam – wyszeptała mnie mogąc skleić liter. – przepraszam. Tak bardzo…
Przycisnął mnie bardziej do siebie. Zdusiłam w sobie reszte zdania.  Głaskał mnie po głowie opierając policzek na moim czole.
- Dlaczego nic nie powiesz… - szepnęłam. Ta cisza była nie do zniesienia. – Proszę, powiedz coś.
Westchnął głośno nie przerywając czynności.
- Wybacz mi. Wiem, że źle zrobiłam. Przepraszam, ale … - reszta zdania utkwiła mi w gardle stłumiona szlochem.
-Trzeba było mi powiedzieć – wyszeptał, a jego oddech załaskotał moją twarz.- Nie wiedziałem. Krzyczałem na ciebie, a ty prosisz mnie żebym ci wybaczył?
- Minato, ty nie…
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Nie ufasz mi?
- Oczywiście, ze ci ufam – krzyknęłam z zapałem, odrywając się od niego, ale zaraz przeszedł mnie dreszcz, dlatego znowu wylądowałam przyklejając się do jego torsu opierając brode na obojczyku. – Co miałam zrobić. Bałam się. Nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam znowu tracić miejsca, które kocham i …
-I..? – zapytał cicho.
Pokręciłam głową nie mogąc tego powiedzieć.
- Bałam się – powtórzyłam. – Wiem, że zrobiłam głupio.
- Nie, Kushina. Nie zrobiłaś nic głupiego. Wręcz przeciwnie. Miałaś w sobie na tyle odwagi i siły by odejść.  Chciałaś chronić wioskę. To nie jest głupie.
- Dlaczego jesteś taki miły po tym co ci powiedziałam? –zapytałam nie mogąc tego znieść.
- A co mi powiedziałaś? Nie przypominam sobie – poczułam jak jego usta na moim czole wyginają się w delikatnym uśmiechu.
- Proszę.  Źle się z tym czuje.
- Ale ja naprawdę nie wiem o czym ty mówisz – dalej się droczył.- Może byś mnie oświeciła?
- Minato… - jego humor powoli zaczynał się i mi udzielać, bo uśmiechnęłam się.
- Ktoś mi kiedyś powiedział: „ Nie żyj przeszłością lecz przyszłością. To co było kiedyś kształtuje twój charakter i znieczula na ból, to co będzie, kształtuje twoje życie.”
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Kto ci to powiedział? – zapytałam. – Ten zboczony staruch?
- Nie – zaśmiał się cicho.- Moja matka.
- Ta, zawsze słuchaj się mamy – zaśmiałam się, błądząc myślami do swojej. Zawsze dawała mi jakieś rady.
Odsunął delikatnie głową spoglądając na moją twarz.
- Wyglądasz okropnie – zaśmiał się. – No, chociaż co do reszty to mogę się mylić – mruknął spoglądając w dół.
Koc zsunął się ze mnie przez co było widać w co jestem ubrana. Krótka koszula na ramiączka o mocnym, pomarańczowym kolorze. Uderzyłam go delikatnie w ramie zalewając się rumieńcem. Zaśmiał się głośno zaszczycając mnie pięknym uśmiechem.
- To co. Nie sądzisz, że najwyższa pora iść spać? – zapytał.
Złapałam za koc, chcąc wstać, ale w tym czasie poczułam jak Minato bez większego kłopotu bierze mnie na ręce. Pisnęłam nie spodziewając się tego. Jego dłonie delikatnie gładziły moja skórę, a koc ciągnął się po podłodze, ponieważ nadal kurczowo przyciskałam go do piersi. Wszedł po cichu po schodach, a potem do mojego pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i przykrył kołdrą. Koc przewiesił sobie przez ramie i pocałował mnie w czoło.
- Spróbuj zasnąć – uśmiechnął się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Troche jeszcze gapiłam się w nie, nie mogąc zrozumieć, co się właściwie stało. Zasnęłam bez problemów, uśmiechając się delikatnie.


Obudziłam się w południe. Strasznie dobrze mi się spało. Czułam się szcześliwa jak nigdy. Odsłoniłam zasłony i uchyliłam okno. Zaścieliłam łóżko, żeby zaraz wybiec z pokoju. Przechodząc korytarzem zajrzałam do pokoju Minato. Spał jak zabity z porozrzucanymi rękami i nogami, o kołdrze nie wspominając. Z uśmiechem zamknęłam drzwi i zeszłam na paluszkach do kuchni. Otworzyłam okno i wzięłam się za robienie śniadania, to znaczy obiady. Na szybkiego zrobiłam naleśniki, a raczej górę naleśników. Troszku dużo wyszło. E tam.
Weszłam z powrotem na góre, do pokoju Minato. Odsłoniłam zasłony, ale on nic sobie z tego nie robił. Westchnęłam i podeszłam do jego łóżka, podnosząc przy okazji nieszczęsną kołdrę z podłogi. Spojrzałam na jego śpiącą twarz, by zaraz dźgnąć go palcem w policzek.
- Minato… - mruknęłam, na co on odburknął. – Wstajemy, wstajemy…
Zamruczał coś niezrozumiale i spał dalej.
- Ojj… Wstawaj – podniosłam głos. – No wstawaj!!!! – krzyknęłam, przez co oberwałam poduszką.
Tak chcesz się bawić? Dobra. Złapałam za poduchę i walnęłam nią go w twarz. Zaśmiałam się. Otworzył leniwie oczy i spojrzał na mnie zły.
- Wredna jesteś.
- E, to ja już wiedziałam od dawana – uśmiechnęłam się.
Odwrócił się na drugi bok, normalnie mnie ignorując. Zaczęłam dźgać go palcem w plecy. Westchnął głośno, ale nic poza tym. Pochyliłam się nad nim sprawdzając, czy ma zamiar dalej spać. Nie spodziewanie złapał mnie za ramię i pociągnął do przodu. Wyładowałam obok niego, no tak jakby. Brzuchem nadal opierałam się o jego bok, a nogi wisiały mi w powietrzu za jego plecami. Tylko twarz i klatka leżały na łóżku. Uśmiechnął się złowieszczo nie otwierając oczu. Złapałam za poduszkę i wgniotłam mu ją w twarz. Złapał za nią i  odrzucił uderzając w drzwi za plecami.
- Teraz to ty jesteś wredny – mruknęłam.
Nic. Leżał. Nic mu nie przeszkadzało, nawet to, że w połowie na nim leżałam. Raz jeszcze dźgnęłam go w policzek palcem.
- Łoj. Obiad czeka.
- Obiad nie zając. Nie ucieknie- skwitował.
- Ucieknąć, nie ucieknie, ale za to wystygnie – mruknęłam.
Uśmiechnął się szeroko wreszcie pokazując swoje piękne oczka.

~*~
Ta dam. Podobało się? Nie miałam żadnego pomysłu, ale jak już zaczęłam pisać to nawet mama nie mogła mnie oderwać ;P
Mam do was prośbę. Wiec nie potrafię napisać żadnych scen nom „łóżkowych”. Po prostu nie potrafię. Nie mogę nac napisać w tym kierunku, a już niedługo chciałabym to wplątać. Spoiler. Hyhy. Więc jeśli ktoś byłby tak miły to proszę o napisanie chodźmy fragmentu na moją pocztę kushina11@wp.pl . Przepraszam za kłopot :P
Zakochana:*

34.

Yo minna. Jaka u was pogoda? U mnie słonko przygrzewa , ale wieje zimny wiaterek.  A, odpowiedź na komentarz Cary: w lipcu skończę 15 lat. Jak na razie jestem w 2 gimnazjum. Dziękuje za resztę miłych komentarzy (potraficie podnieść na duchu). Miłego czytania ;P

~*~

- Głupia jesteś - powiedział Minato przytulając nas do siebie.
Chciałam płakać. To tak bardzo bolało. Nawet gorzej niż wtedy, kiedy straciłam dom. Ale nie mogłam płakać. Cały czas myślałam, że to co robię im pomoże. Chciałam żeby byli szczęśliwi beze mnie. Więc dlaczego... dlaczego nie mogli się uśmiechać? dlaczego nie zapomnieli?  dlaczego ja tak tęskniłam? Wiele razy chciałam wrócić. Myślałam o nich w każdej chwili. Bałam się. Bałam się , że jeśli wrócę, to coś im się stanie. Wiedziałam, że są silni, ale mimo tego....
Pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Dłonie mocniej zacisnęły się na ubraniach Rin, zupełnie bez mojej zgody. Druga łza. Bardziej wtuliłam sie  w tors Minato. Trzecia łza. Serce coraz bardziej cieszyło się ich bliskością. A wtedy już nic nie mogłam zrobić. Rozpłakałam sie jak małe dziecko z tęsknoty za tymi, których kochałam i z rozpaczy, która coraz bardziej się nasilała.

Minato:
Kushina bardzo długo płakała. Nie chciała puścić ani Rin, ani mnie. Domyślam się, jak ciężkie to musiało dla niej być. Chciała nas chronić, mino tego za bardzo się przywiązała. Tym razem nie pozwolę jej tak odejść. Nigdy więcej. Nie pozwolę nikomu skrzywdzić jej i wioski. Zbyt wiele dla mnie znaczą.
- Wracajmy do domu – szepnąłem jej do ucha.
- Pytanie tylko, czy nadal mogę nazywać tak tą wioskę – chlipnęła
- Tak. Dlaczego nie. Wioska jest twoim domem, a mieszkańcy rodziną. Zawsze tak było. Nie zapominaj, że każdy ma swoje miejsce. Trzeba tylko bardzo dobrze szukać.
- Minato, ja… - wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.- Ja…
- Nic nie mów – pogłaskałem ją uspokajająco po włosach.
- Wracajmy, Kushina-chan – Obito uśmiechnął się szeroko do zapłakanej dziewczyny.
- Okaeri nasai*  - powiedziała Rin.
- Umm…. Tadaima** – Kushina otarła łzy i uśmiechnęła się tak jak kiedyś.
Złapałem ja niepewnie zadłoń i pociągnąłem w stronę wioski. Znowu jest z nami. Jest ze mną.Ta, którą kocham. Zaraz, kocham? Czy mogę powiedzieć, ze ją kocham ? Nigdy wcześniej nie kochałem, żadnej kobiety ( oprócz małej Rin, ale ona jest częścią drużyny ) . Czy to prawda? Uczucie, które żywię do Kushiny, to miłość? Jedno jest pewne, to wszystko jest… skomplikowane.

Kushina:
Minato nie odezwał się odkąd ruszyliśmy. Wydawał się zamyślony. Byłam trochę zdziwiona, kiedy złapał mnie za rękę, ale dzięki temu czuję się lepiej. Cały czas chce mi się płakać, przez to, ze ja ich zostawiłam, powiedziałam to wszystko, a oni witają mnie z uśmiechem. Tęskniłam za tym ciepłem. Za uśmiechami, miłymi słowami. Teraz wiem, ze mam swoje miejsce. Swój dom. Rodzinę.
Spojrzałam na Minato. Moje serce zabiło szybciej. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Nie, był raz. Wtedy, kiedy mnie pocałował jak wyruszałam z Rin na trening. Na wspomnienie tego wydarzenia, poczułam jak na moje policzki wypływa rumieniec. Co się ze mną do cholery dzieje? Umm… To jest niemiłe. Czuję się dziwnie. Zaczęłam szybciej oddychać. Po czole zaczął spływać mi pot. Dłoń Minato zaczęła mnie niewiarygodnie drażnić.
Powoli dotarliśmy do bram wioski, a potem do gabinetu Hokage. Zadziwiająco przywitał mnie z szerokim uśmiechem. Nie krzyczał, a wręcz przeciwnie, cieszył się z mojego powrotu. Czy ja naprawdę znalazłam swój dom?

~*~

Tak jakoś krótko. Teraz będę miała testy próbne a jeszcze w między czsie chemie, angola, biologie. Uhh.. Mam dość tej szkoły.Jeszcze nie wiadomo czy jedziemy na wycieczkę. :-) No szkoda. Do następnego :3

Zakochana ;*

33.

Hejka. Wybaczcie, że tak długo się nie odzywałam. Komputer mi się zepsół i usunął wszystkie notki, a  potem jakoś nie miałam okazji napisać. Staram się na nowo nadrobić cały materiał. Jeszcze raz przepraszam.

~*~

- Nie mogę w to uwierzyć- powiedziała ze łzami w oczach. - Kushina- chan?
- Musiałaś mnie z kimś pomylić - powiedziałam cicho zmieniając barwę głosu.
- Jestem pewna, że to ty..
- Przykro mi, nie wiem o kim mówisz.
- Kłamiesz - usłyszałam tuż przy swoim uchu.
Ten zapach; to Minato. Musiał stawać tak blisko? Zaczyna mi się kręcić w głowie.
- Nie... Mówię prawdę. - skwitowałam.
- Więc ścięgnij maskę - powiedziała Rin.
- Niestety nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?- zapytał Minato, który (dzięki Bogu) odsunął już się ode mnie.
- Sprawy osobiste - mruknęłam.- Wybaczcie, ale muszę już iść.
Skoczyłam na najbliższe drzewo i szybko zniknęłam. Ukryłam swoją chakrę, by nie mogli mnie tak łatwo odnaleźć. Biegłam dobre dwie godziny. Zatrzymałam się przy małym jeziorku skrytym w krzewach. Szybko sie rozebrałam i weszłam do wody. Była chłodna, ale to mi nie przeszkadzało. W pewien sposób koiłam moje zabłąkane myśli. Załzawione oczy Rin, zapach Minato... To za wiele na jeden raz. Zamknęłam oczy i zanurzyłam głowę. Po paru minutach wuszłam. Woda spływała po całym moim ciele, a włosy ( Sięgające ud ) były tag gęste, że tworzyły na mnie krwistą,przylegającą suknię. Nie przeszkadzało ni to.
Schyliłam sie po swoje ciuchy, kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstki. Przycisnął mnie do najbliższego drzewa. Zapach, sylwetka, bląd kosmyki, lauzurowe oczy. Minato. Moje myśli się rozbiegły, ale wiedziałam jedno: nie jest dobrze. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Kłamczucha - mruknął, drażnięc swoim oddechem mój policzek.
Nie odpowiedziałam. Spóściłam wzrok i stałam w milczeniu. W tej chwili cieszyłam się, że mam długie włosy. Minato dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, z tego, że jestem naga, bo odsunął sie ode mnie i odwrócił. Ubrałam się w mgnieniu oka. Kiedy czesałam swoje włosy, Minato spojrzał na mnie.
- Wróć - poprosił.
- Po co? - zapytałam.
-  Co?
- Ty nadal nic nie rozumiesz. - zaśmiałam się powstrzymując łzy. Chciałam, by to jak najbardziej brzmiało przekonująco.- Wykorzystałam cię... Nie, całą wioskę. Byliście mi potrzebni tylko do wykonania zadania.
- Nie mogę w to uwie...
- To uwierz. Nic nigdy między nami nie było i nie będzie. Nie łudź się, że jestem dobra.
- To dlaczego nam pomogłaś ?!?! - zobaczyłam w jego oczach cierpienie.
- Miałam w tym własny interes - warknęłam. Złapałam za maskę i zaczęłam odchodzić. - Zapomnij.
Gdy tylko upewniłam się tego, że za mną nie idzie i że mnie nie usłyszy, rozpłakałam się jak małe dziecko.
-To było jedyne wyjście. Tak, na pewno... - Mówiłam pomiędzy pociągnięciami nosem. - Teraz zostawi Konohę w spokoju...
Jestem na prawdę egoistyczna. Zrobiłam  to wszystko, bo bałamsię po raz drug stracić wioskę. On mógłby ich zabić. Wszystkich. Mój głupi brat.
 ***
Nie mogłem w to uwierzyć. Jej słowa zupełnie zbiły mnie z tropu. Szedłem ulicami Konohy kieryjąc się do Siedziby Hokage. Czeka tam razem z moją drużyną. Gdy po usłyszeniu głośnego " Wejść" zawitałem w gabinecie, wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Minato, co się stało?  - sapytał staruszek. - Przecież ty nigdy się nie spóźniasz.
Nic nie odpowiedziałem, tylko podszedłem do nich ze spószczoną głową.
- To była ona. - zaczęła Rin. - Prawda?
- Tak - szepnąłem.
Rin dłośno wypuściła powietrze.
- Co powiedziała?
- Co? Powiedziała, że nigdy nie zależało jej na wiosce. Ona po prostu nas wykorzystała dla własnych zachcianek.
- Co zrobiła? - krzyknął obyrzony Obito.
- To co powie...
- Mylicie się - powiedział czyjś cichy głos.
To Jiraya. Siedzi  na parapecie otwartego okna.
- Nie wierzysz mi? - mruknąłem.
- Ależ skąd... Oczywiście, że wierzę. Chodzi mi o to, że ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
- Co masz na myśli? - zapytał Hokage.
- Kushina jest piękna i uparta, ale ma swój honor jako kobieta.
- Co chcesz przez to powiedzieć, sensei?
- Zrobiła to, bo boi się stracić drugą wioskę, która wiele dla niej znacZy.
- Przecież nie jesteśmy  słabi. Poradzimy sobie - krzyknęła Rin.
- Ale nie z nim. Chyba zacznę od początku. Jak już wiecie, Kushina jest księżniczką z rodu Uzumakich.
Jej chakra pozwala na kontrolowanie tak silnego demona jak Kurama. Należy do głównej gałęzi rodu. Była córką Kare Wiru. Tylko ona i jej brat jako jedyni od 100 lat potrafią przyzywać i zmieniac się w wilki. A jeśli pocznie dziecko z mężczyzną z jakiegoś silnego rodu stanie się ono bronią.
- Ale.. przecież to jego siostra. On chyba nie mógł by…  - zaczęła Rin.
- Wątpię czy będzie zwracał uwagę na to czy jest jego siostrą, jeśli będzie mógł zniszczyć świat.
- Więc trzeba ją znaleźć i nawalić temu debilowi – uśmiechnął się Obito.
- Tak, ale… - westchnął Hokage. – Oddział ANBU zauważył w pobliżu shinobi dźwięku.
- Więc chcą wojny – mruknęła Rin.
- Tak, na to wygląda.- przytaknął Hokage. – Minato, ty i dzieciaki ruszycie na poszukiwania Kushiny.
- Hokage – sama, a wojna?
- Jakoś sobie poradzimy. Kushina jest jedną z shinobi naszej wioski. Pomogła nam więc teraz my pomożemy jej.
- Za 5 minut przy głównej bramie  - powiedziałem i zniknąłem.
W domu spakowałem trochę jedzenia, koc , ręcznik i broń. W ułamku sekundy stałem pod bramą. Niedługo potem zjawiła się Rin, a potem chłopaki. Ruszyliśmy bez słowa. Najpierw poprowadziłem ich nad jeziorko, gdzie rozmawiałem z Kushiną. Musiałem się uspokoić, bo wiedziałem, ze Rin również się o nią martwi. Od jej zniknięcia stała się cicha i małomówna. Sumiennie wykonywała wszystkie polecenia ale się nie uśmiechała.
Mijając Jeziorko ruszyliśmy w stronę w którą odeszła. Po kolejnej godzinie biegu zatrzymaliśmy się na niewielkiej polance. Musieliśmy odpocząc i nazbierać więcej mocy.  

Kushina:
Siedziałam na małej polance, kiedy poczułam, ze ktoś się zbliża. Schowałam się za pobliskim drzewem, w tym samym momencie na polanke wyskoczył nie kto inny  jak Minato, Rin, Obito i Kakashi. Ale co oni tu robią?! Nie no super, chyba im się nie śpieszy.
- Musimy pomyśleć, w którą stronę pobiegła Kushina – powiedział Minato.
Oni mnie szukają? Ale dlaczego? Przecież wyraźnie powiedziałam im, że mam ich gdzieś. Uparci są, nie ma co.  I po co ja uciekam. I tak jestem pewna, że mnie dogonią, ale…. Zmienili się. Wyrośli i to bardzo. Minato stał się jeszcze przystojniejszy. Rin…. Jest smutna.  Jej oczy są takie smutne. Wielka gula utknęła mi w gardle. W oczach zakręciły się łzy. Nie mogę wytrzymać. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze. W ciągu sekundy znalazłam się przy Rin i ją do siebie przytuliłam. Poczułam jak sztywnieje i nagle zaniosła się płaczem i we mnie wtuliła.
- Mieliście być szczęśliwsi – zaczęłam przełykając łzy.
- Głupia jesteś – powiedział Minato przytulając nas do siebie.


Zakochana ;*