Pogładziłam go po policzku, odgarnęłam włosy z czoła, gdzie chwile potem złożyłam gorący pocałunek. W zamian ujrzałam piękny uśmiech. Nie uraczył mnie jednak spojrzeniem. Ucałowałam go w skroń, potem w policzek, brodę, a potem w szyję. Omijałam jego usta, może dlatego znikł z nich uśmiech, a brwi ściągnęły się do środka. Następnie obojczyk, tors (chyba cztery razy), brzuch. Gwałtownym ruchem podciągnął mnie do góry i pocałował mnie żarliwie. Dłonie wplątał w moje włosy.Przywarłam do niego bez oporu. Nie spodobał mi się tylko jeden, drobny szczegół. Mianowicie czyjś uporczywy wzrok, który dotkliwie wwiercał się w moje plecy.
- Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jesteśmy w szpitalu - Jiraya jak zwykle miał zniewalający sposób na przywitanie.
Siedział sobie na parapecie i przyglądał się nam z głupim uśmieszkiem. Spojrzałam Minato głęboko w oczy. Uśmiechnął się szeroko i zawinął mnie w kołdrę. Dalej jednak siedziałam na jego brzuchu.
- Coś się stało, sensei? - zapytał rozkładając się na szpitalnym łóżku.
- Czy musiało się coś stać, żebym odwiedził naszą... twoją kochaną Kushinę? - odpowiedział.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego. - To bardzo miłe z twojej strony, Jiraya- san.
- Dla ciebie skarbie Jiraya - puścił mi oczko i przeniósł wzrok na Minato.- Szukali cię wczoraj.
Jednym okiem zerknął na białowłosego.
- Tak się za mną stęsknili?
- Stęsknili może nie, ale wojna cię wzywa Hokage.
Minato raptownie się podniósł. Sama ledwo dowierzałam jego słowom. " Wojna " Nagle wszystko przeleciało mi przed oczami : krzyki, stosy martwych ciał, krew plamiąca ręce. Śmierć. Spuściłam głowę i wplątałam ręce we włosy. To niemożliwe.
- Żartujesz, prawda? - zapytał niepewnie Minato.
- Chciałbym. Kraj ziemi pragnie mieć w posiadaniu Kyuubiego.
Znowu. Dlaczego mnie. Dlaczego mnie to spotyka. Znowu. Ile razy jeszcze będę musiała przez to przechodzić. Ile jeszcze osób będzie musiało poświęcić swoje życia? Ile wiosek zniknie kiedy pojmą, że jest to bezsensowna walka? Nie chcę znowu przez to przechodzić.
Każdy mięsień był napięty. "Wojna". Serce biło we własnym rytmie. "Śmierć". Krople potu znaczyły ślad na skroniach. " Zniszczenie".
- Muszę odejść - szepnęłam.
Minato spojrzał na mnie katem oka. Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie, bo potrząsnął mnie za ramiona i zaczął coś mówić, jednak nie byłam w stanie go zrozumieć. W głowie miałam wydarzenie sprzed kilku lat.
Dotyk ciepłych ust na policzku przywrócił mi jasność umysłu. Dopiero teraz dostrzegłam zatroskane oczu Minato.
- Nie pozwolę im cię skrzywdzić - powiedział.
- Zatroszcz się o wioskę, nie o mnie - odpowiedziałam. - Potrafię o siebie zadbać, nie musisz się martwić.
- Przez to boję się jeszcze bardziej. Nie myślisz o czymś głupim, prawda?
- Ja? Skądże znowu - uśmiechnęłam się do niego.
Mogłam się tego spodziewać. Tak łatwo nie da się oszukać. To chyba jedna z rzeczy, którą w nim pokochałam. Potrafi przewidzieć moje ruchy, zachowanie. W niektórych sprawach myśli podobnie albo potrafi mnie zrozumieć patrząc mi w oczy.
- Mówiłam już, że cię kocham.
Czyste stwierdzenie, nie pytanie, a sprawiło, że Minato zdziwiony uniósł jedną brew. Domyśla się, ze coś kombinuję.
- Mogłabyś mówić to całymi dniami, a nigdy by mi się nie znudziło - oparł czoło o moje.- Kushina, obiecuję, że obronię wioskę i ciebie, dlatego....
- Wiem.
Łatwiej powiedzieć, ciężej zrobić. Wierzę mu, ale i tak się boję.
- Ja nie chcę, aby wojna wybuchła z mojej winy - zaczęłam dość cicho, ale wiedziałam, że mnie usłyszy ( w końcu nasze czoła się stykały, nie?)
- To nie z twojej winy. Nikt cię nie będzie o to osądzał.
- Minato, boję się - spojrzałam mu w oczy zalewając policzki łzami . - Nie chcę znów tego przeżywać. Nie mogę.
Przytulił mnie do siebie. Lekko głaskał mnie po włosach i nucił jakąś melodię. Wiedziałam, że Jiraya się nam przygląda, ale nie mogłam tego trzymać w sobie. Zresztą, mimo wszystko, Jiraya był jedną z osób, którym ufałam we wszystkim, a było ich niewiele. Tak na prawdę to miałam Minato, Rin, Jirayę. Z Tsunade za krótko rozmawiam, ale chyba też mogłabym ją tu dodać. Cztery osoby. Cztery osoby, które wiele dla mnie znaczą. Chociaż Jirayi wolę tego nie mówić. Lepiej żeby nie wiedział.
Chwilę potem Minato już nie było, ale Jiraya nadal przyglądał się moim nagim plecom, a których zsunął mi się koc. Jego natarczywe spojrzenie powodowało odrętwienie mojego kręgosłupa.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Chcesz odejść - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy? - siliłam się na spokojny ton.
- Wiesz, że on mówił poważnie. Nie musisz się bać. Minato obroni wioskę.
- Wiem. Wiem, ale...
- Kushina - mruknął siadając za mną na łóżku.- Zaufaj mu.
- Ufam - odwróciłam się do niego zasłaniając przy okazji kocem.- Tylko...
- Boisz się.
Spuściłam głowę, na której chwilę potem wylądowała ręka Jirayi. Uśmiechał się do mnie szeroko. Drań. Przez niego mam mieszane uczucia.
- Zresztą gdybyś odeszła kto zabawiałby naszego Hokage- mruknął za co oberwał poduszka. - Jestem jego mistrzem już od kilku bitych lat i pierwszy raz widzę jak bardzo zależy mu na jakiejś kobiecie. On na prawdę cię kocha.
- Wiem - szepnęłam do pustego pokoju.
Następnego dnia opuściłam szpital. Niestety mój "jedyny" się nie zjawił. Za to przywitał mnie dziwny uśmiech Jirayi. Czekał przy bramie. Mówił coś, że jego ulubiony uczeń go prosił, dlatego nie mógł odmówić. Opowiadał co mu się przytrafiło podczas jednej misji, ale za cholerę nie chciało mi się go słuchać. W gruncie rzeczy dlatego, że było za gorąco. Miałam dziwne wrażenie, że zaraz się roztopię. Mężczyzna szedł prosto z moimi torbami, a ja wlokłam się za nim ledwo wlokąc nogami. Gdy doszliśmy do domu rzuciłam się do drzwi. Zostawił mnie samą mówiąc, że ma jakąś ważną sprawę do załatwienia. I takim oto sposobem zostałam sama. Napiłam się wody, rozpakowałam torby, zjadłam szybki obiad, wykąpałam się i położyłam się na kanapie w salonie. Słońce powoli zachodziło, a ja czułam się dziwnie samotna.
Obudziło mnie lekkie dotknięcie. Ktoś pogładził mnie po policzku. Kiedy otworzyłam oczy ledwo widziałam zarys postaci, ale wiedziałam, ze to Minato. Pachniał słońcem. Uśmiechnęłam się i uniosłam na łokciach.
- Witaj w domu - powiedziałam .
Odpowiedział mi cichy śmiech i całus na policzku. Mruknęłam i pocałowałam do delikatnie w usta. Chyba się tego nie spodziewał, bo poczułam jak jego mięśnie się napinają. Wsunęłam mu dłoń we włosy i przytknęłam czoło do jego czoła (wiem, nie ma sensu). Jego oddech był nie równy, w ogóle się nie ruszał.
- Minato... - szepnęłam.
Naparł na mnie całym ciałem. Pocałował mnie nagle, tak, że straciłam oddech. W tym pocałunku nie było delikatności, tylko tęsknota i pożądanie. Dlaczego? Jęknęłam głośno, gdy zrzucił ze mnie bluzkę. Nie przestawał mnie całować, jego dłonie to wplątywały się w moje włosy, to zahaczały o bandaże na brzuchu. Uniósł mnie do góry i szarpnięciem rozpiął stanik, a raczej go rozwalił. Warknęłam ostrzegawczo, ale zagłuszył to kolejnym pocałunkiem. Ale podobało mi się to. Tęskniłam za nim. Dlatego zamiast zdjąć z niego koszuli, rozerwałam guziki, urwałam rękaw i jako tako ją z niego zrzuciłam. Poczułam uśmiech na ustach. Sprawnym ruchem rozpięłam jego spodnie i pomagając sobie nogami, zdjęłam je z niego. Krzyknęłam cicho kiedy za jednym zamachem, pozbył się moich majtek i spodenek. Podniósł się i, pomimo, że nie widziałam jego oczu, poczułam na sobie jego badawczy wzrok.
- Nic mi nie jest - odparłam.
- N pewno? Nic ci nie zrobiłem ? - zapytał z troską w głosie.
W odpowiedzi pociągnęłam go za ramię i ucałowałam w zagłębieniu szyi, by po chwili złączyć nasze języki. Jęknęłam głośno w jego usta, gdy wszedł we mnie bez ostrzeżenia. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach, na pewno zostawiając na nich ślady moich paznokci. Poruszył się pare razy, bardzo delikatnie, sprawdzając czy nie sprawi mi tym bólu.
- Minato - jęknęłam.
Raz jeszcze mnie pocałował, poruszając się z coraz większą siłą. Oplotłam go nogami w pasie a dłonie wsunęłam w jego włosy. Czując napływ rozkoszy wygięłam się w łuk i pocałowałam go mocno tłumiąc tym nasze jęki.
Opadł obok mnie na wąskiej kanapie. Oddychałam głośno, Minato z resztą też. Splotłam nasze dłonie razem, kiedy poczułam na skroni delikatnego całusa. Zaśmiałam się cicho gdy wziął mnie na ręce i zaniósł do jego pokoju. Otulił nas szczelnie kołdrą. Zaśmiałam się głośno przesuwając się na jego tors. Ostatnio bardzo dobrze mi się tam sypiało. Poczułam na ciele jego ciepłe dłonie, dzięki czemu zasnęłam bez strachu wsłuchując się w bicie jego serca.
Rano obudziłam się jako pierwsza. Wzięłam szybki prysznic, obrałam się i zbiegłam do kuchni. Musiałam przejsć przez salon, gdzie siedział niezapowiedziany gość.
- Pobiliście się? - zapytał Jiraya unosząc do góry mój rozerwany stanik.
~*~
Hejka. Wiem długo mnie nie było. Bardzo długo. Niby są wakacje a ja prawie wogóle nie wchodze na kompa.
To był mój pierwszy raz jak napisałam scenę łóżkową. Może być? Nie wiem czy jest dobrze czy trzeba coś zmieniać.
Yuu...
moja droga to jest niesamowicie genialne i ta scena łózkowa po prostu cudo czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę. Notka super. Nie martw się scena łóżkowa super. Nie wiem co jeszcze napisać. Czekam na kolejną z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńRei Ryuu
Rozdział jest świetny... cieszę się że z Kushiną już lepiej. Co do hentai, to dobrze ci wyszedł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Kiedy next??
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńJaraya to wie kiedy przyjść, aby po przeszkadzać Minato i Kushinie, jak dobrze,że go jednak nie było poprzedniego wieczoru ;] więc jednak wojna zbliża się wielkimi krokami... już nie mogę się doczekać następnego rozdziału...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńautorko co się dzieje, od tak dawna nie ma nowego rozdziału... tęsknie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia