niedziela, 4 października 2015

43.

Stawiając przed mężczyzną kubek, powiedziałam, że nie doszło do żadnych rękoczynów. On natomiast z głupkowatym uśmieszkiem zaczął gadać coś o "tych uniesieniach młodych". Cokolwiek miał na myśli. Pogadaliśmy sobie na spokojnie. Przygotowałam śniadanie i podałam mu kolejną herbatę. Minato nadal nie wstawał, a Jiraya wytłumaczył mi, że ma dzień wolny. Jakoś udało mu się załagodzić stosunki z Krajem Ziemi, ale jak na razie nic nie jest pewne.
Plotowaliśmy przez jakieś trzy godziny. Minato zszedł na dół w samych bokserkach, z rozczochranymi włosami i trąc oczy. Wyglądał jakby się nie wyspał. A jaki zdziwiony był, jak zobaczył mnie i Jirayę w kuchni przy stole z kubkami w dłoniach, przy gorącym temacie, a mianowicie : jaka powinna być idealna pani domu? Stał w progu, z dłonią jeszcze na wysokości twarzy i z lekko nieprzytomnym spojrzeniem. Pewnie zastanawiał się, czy przypadkiem nadal nie śpi. Na przemian otwierał i zamykał usta. Z szerokim uśmiechem podeszłam i usadowiłam go na wolnym miejscu, chwilę później stało przed nim śniadanie. Jadł w milczeniu przysłuchując się naszej rozmowie.
- Co ci z kobiety, która umie sprzątać, ale nie umie gotować. Kobieta, która nie umie gotować, to nie-kobieta - stwierdził dobitnie Jiraya.
- Zawsze można nauczyć się gotować. Mężczyźni przecież też gotują.
- Tak, ale jak miło dostać cieplutki obiadek od kochającej dziewczyny zaraz po powrocie z misji.
- Nie wiem jak to jest, ale naprawdę miło jest czekać na kogoś z obiadem...
- Zwłaszcza jak się kocha tą osobę.
- Hmmm... - wzięłam kolejny łyk gorącej herbaty.- Coś w tym jest...
- Co, nie..? Więc jak mnie tak kochasz możesz mi codziennie gotować - Jiraya oparł podbródek na dłoni.
- A kto powiedział, że o ciebie chodzi - wtrącił się Minato.
- No, a o kogo innego - sannin uniósł brew. - Chyba nie o ciebie.
Minato nadął policzki i spojrzał w moją stronę. Zaśmiałam się i ucałowałam go w czoło, czochrając przy tym jego czuprynę.
- A na kogo innego miałabym czekać? - zapytałam.- Chyba nie na twojego zboczonego mistrza.
-Słyszałem...- powiedział Jiraya.
-Och.. naprawdę?- Minato całkowicie zignorował mistrza. Wstał z krzesła i przeczesał dłonią moje włosy. - Więc zawsze czekasz tylko na mnie?
- Tylko na ciebie - uśmiechnęłam się.
- Ja też tu jestem...
- Więc te pyszne obiadki...?
- Są dla ciebie - zaśmiałam się, nasze usta już prawie się stykały.
- Wiesz, ja też je czasami jem... - oparł policzek na dłoni i zaczął się przyglądać.
- A reszta? - zapytał.
- Jaka reszta?
- No wiesz... - uśmiechnął się i położył dłoń na moim pasie, unosząc przy tym wymownie jedną brew.
- Co wiem? - chyba już się wybudził.
- Ja wiem... - powiedział Jiraya. - Ej, słyszycie...
- Cała reszta... - przejechał dłonią z mojego pasa na pośladek. - Cała ty??
- Cała ja? - przysunęłam usta do jego ucha. - Oj, nie bądź taki... Przecież wiesz do kogo należę - przygryzłam płatek jego ucha.
-Ekhem... - chrząknął głośno Jiraya.
- O, mistrzu, co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Minato.
- A nic, tak sobie żyję - westchnął zrezygnowany.
- Wybacz - uśmiechnęłam się przepraszająco.
Zebrałam brudne naczynia i wzięłam się do zmywania, w tym czasie moi chłopcy poszli do salonu. Kiedy skończyłam poszłam do nich. Minato zdążył już się ubrać. Sprzeczali się o coś mało ważnego. Nie chciałam za bardzo wsłuchiwać się w sprośne docinki Jirayi więc po prostu ich ignorowałam.  Gadali dość długo, a ja za to przeczytałam do końca książkę, którą zaczęłam bardzo dawno temu.  Popołudnie minęło szybko. Jiraya nie chciał zostać na obiedzie. Żegnał się ze mną jakby miał widzieć mnie ostatni raz. Wycałował mnie, ale pomacać się nie dałam.
- Pilnuj go, piękna - uśmiechnął się.
- Jasne - pomachałam mu zanim zniknął mi z oczu.
Zaraz poczułam dłonie na pasie i ciepły oddech przy uchu.
-To na czym stanęło? - mruknął cichutko.
- Obiad - wyrwałam nu się i pognałam do kuchni.
- Może poczekać.
- Nie, nie może.
Skwasił się, ale grzecznie nalał wody do garnka, który mu podałam. Wspólne robienie obiadu było wspaniałą zabawą. Minato dawał mi do spróbowania różnych kombinacji, niektóre były naprawdę okropne, i coś mi się zdaje że świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Cali umorusani w końcu skończyliśmy. Zjedliśmy, Minato pozmywał i poszliśmy na spacer. Dzień jak z bajki.
***
-Nie możesz tego zrobić - krzyknął Akashi. 
Jego głos rozniósł się echem po wszystkich korytarzach podziemia. Cichy szmer objaśnił mu ilu znajdowało się wokół niego.
- Oczywiście że mogę - cichy i spokojny głos uciszył szmery.
- Proszę, nie - Aka opadł na kolana.
- Zapominasz się chłopcze. Ja zawsze dostaję wszystko - głośny śmiech wdarł się chłopakowi do głowy. - Niezależnie od tego co to jest. Niezależnie od tego co trzeba poświęcić.
- Ale ty chcesz zniszczyć cały świat! - krzyknął zrozpaczony.
- Dość! Nie zapominaj się! Pamiętaj, co mi zawdzięczasz!
- Tak, Panie - chłopak spuścił głowę z pokorą.
Ból rozrywał mu serce. Ale czy on je jeszcze miał? Chyba tak. Ponieważ odczuwał duże pragnienie uratowania jej. Chciał jej pomóc. Ale czy był w stanie? Czy on możne to zrobić?
Zbyt dużo wątpliwości.
- Wybacz mi... - samotna łza spłynęła po policzku, jeszcze zanim oczy zastygły w nienawiści do wszystkiego co żyje.

~*~

WOW... Cześć wszystkim... Ta nieobecność był naaaprawdę duża, nie zaprzeczę. Nie będę się tłumaczyła, bo szkoda waszych nerwów. Nie wiem kiedy napiszę następna notkę, ale postaram się żeby nie trwało to tak długo.

Basiu, dziękuję ci kochana. Myślałam, ze już wszyscy porzucili mojego bloga, ale ty nadal komentowałaś. Naprawdę jestem ci wdzięczna. Aż miło się na sercu robi kiedy widzisz że po ponad rocznej przerwie ktoś chce nadal czytać to co piszesz,

Dziękuję wszystkim
za to że po prostu jesteście.
Yuu...